Nach Genre filtern
"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.
- 348 - Rzeźnia w PiS. Tusk wyrzuca ministrów do Brukseli. Joński robi z Kamińskiego alkoholika #OnetAudio
[AUTOPROMOCJA] Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Takich zwrotów akcji jakie miały miejsce na Nowogrodzkiej wokół list PiS do Parlamentu Europejskiego dawno nikt nie widział. To było prawdziwe kino akcji, a nawet dreszczowiec z elementami tragifarsy. Były awantury, wyzwiska, płacze, groźby, a nawet rwania włosów z głów przez tych pisowców, którzy mogą się jeszcze pochwalić czuprynami. W tej sytuacji prezes — znany z tego, że kieruje się zdaniem ostatniego rozmówcy — ustalał, odwoływał, ustalał znowu tylko po to, żeby znowu odwołać. Nas bawi to, że ludzie Mateusza Morawieckiego spreparowali sondaże po to tylko, żeby utrudnić zdobycie mandatu Jackowi Kurskiemu, który uważa byłego premiera za wtykę Donalda Tuska w PiS. W efekcie Kurski z „1” w okręgu Warmia-Mazury/Podlasie wylądował na „2” na Mazowszu, gdzie nie ma gwarancji wyboru. Niby na listach są wszyscy, którzy mieli na nich być — Kurski, Kamiński i Wąsik, Obajtek i Bielan — ale prezes urządził im prawdziwą łaźnię. A to nie koniec, bo politycy PiS pozbawieni szans ma mandat przez start tej „bandy pięciu” nie składają broni. Oj, jak mu lubimy donosy i haki dostarczane przez pisowców na ich własnych partyjnych kolegów. W Koalicji Obywatelskiej tym razem obyło się bez dramatów. Nie było wielodniowej walki o regiony, ani o miejsca — Donald Tusk powiedział gdzie kto ma startować i wszyscy grzecznie ustawili się w kolejce do Brukseli. Ale są też zaskoczenia. Nagle do grupy kandydujących ministrów dołączył szef MSWiA Marcin Kierwiński. Tusk drwi, że ma tam specjalne zadanie - będzie pilnował Kamińskiego i Wąsika. Ostrzegamy jednak pana premiera. Znamy już takie pary politycznych antagonistów, które w Brukseli przestały się pilnować, zgodnie dzielą klasę samolotową biznes i brukselskie bary. W Sejmie też było wesoło — swoje expose wygłosił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Przy jego krytyce rządów PiS prezydent Andrzej Duda nie mógł powstrzymać się od reakcji mimicznych. Nie zobaczył ich niestety Jarosław Kaczyński, który tradycyjnie zignorował wystąpienie szefa dyplomacji ani Mateusz Morawiecki, który akurat musiał w Budapeszcie spotkać z przyjaciółmi, którzy nie lubią Unii bardziej od Putina. Mniej wesoło, za to bardziej nerwowo było na komisji śledczej do spraw wyborów kopertowych. Jedno pytanie — „czy pan był trzeźwy?” — oraz jedna odpowiedź — „jest pan świnią” — i awantura gotowa. Akurat Dariusz Joński („1” na euroliście KO w Łodzi) i Mariusz Kamiński chyba nie będą w Brukseli razem chodzić na mule i belgijskie piwo. Ale akurat to rozumiemy, bo ich porachunki są bolesne. Wszak za czasów Kamińskiego CBA zarzucało żonie Jońskiego Małgorzacie Espinosie-Jońskiej, że wzięła łapówkę w postaci kiełbasy. A skoro o konsumpcji i zakochanych. Będzie ślub! W dodatku kościelny! Wiecznie zakochany dawny europoseł, poseł i wicewojewoda Jacek Protasiewicz oświadczył się swej najnowszej oblubienicy, 22-letniej studentce Darii Brzezickiej. Zrobił to w kościele na Malcie, bo odgraża się, że zgotuje pani Darii katolicki ślub. Pozostaje mu tylko dowieść, że żeniąc się z poprzednią żoną w wieku lat 35 był niedojrzały i tkwił w tym niedojrzałym związku lat 17, w dodatku płodząc syna. Panie Jacku, zna pan numer do „Kury”, wszak razem kiedyś śmigaliście po brukselskich barach. Kurski chętnie doradzi jak przed biskupem symulować niedojrzałość sprzed dwóch dekad nawet przy trojgu dzieci.
Sat, 27 Apr 2024 - 18min - 347 - Trump słodzi Dudzie. Tusk czołga Kamińskiego i Wąsika. Lewica walczy o życie #OnetAudio
[AUTOPROMOCJA] Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Już w marcu, kiedy prezydent Andrzej Duda odwiedzał wspólnie z Donaldem Tuskiem Biały Dom, mieliśmy wrażenie, że wręcz wyrywa się, żeby z Waszyngtonu skoczyć do Donalda Trumpa. Wtedy otoczenia Joego Bidena zasugerowało po cichu, że może to nie jest najlepszy pomysł. Było jednak prawie pewne, że do spotkania wkrótce dojdzie.
I wcale nie jest tak, że tylko polskiemu prezydentowi zależało na kolacji, która odbyła się w środę w nowojorskim – a jakże – Trump Tower. Były włodarz Białego Domu i kandydat Republikanów w tegorocznych wyborach bardzo potrzebuje obrazków jak te, po spotkaniu z Andrzejem Dudą. Chce pokazać, że nie jest izolowany. Ostatnio spotkał się m.in. z Viktorem Orbanem i szefem brytyjskiego MSZ Davidem Cameronem.
Wprawdzie obecny rząd krzywo patrzy na to spotkanie, ale i tak wiele zrobić nie mógł. Przekazał sugestie dotyczące tematyki ukraińskiej, która z pewnością pojawiła się w trakcie kolacji. Oczywiście pojawia się pytanie, jakie korzyści chce osiągnąć polski prezydent. Jeśli Donald Trump wygra wybory w USA, Andrzej Duda będzie gospodarzem w Pałacu Prezydenckim tylko przez siedem miesięcy drugiej kadencji Trumpa.
Co potem? Stanowisko w strukturach międzynarodowych dzięki wsparciu gospodarza środowej kolacji?
Jedno jest pewne. Po 6 sierpnia 2025 r. Andrzej Duda nikogo już nie ułaskawi. Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński – jeśli zostaną skazani – tym razem nie mają co liczyć na szczęście. Chyba, że kolejnym prezydentem zostanie kandydat PiS, ale do tego droga daleka. Tymczasem byli szefowie pisowskich służb usłyszeli zarzuty bezprawnego głosowania w Sejmie.
Chodzi o wydarzenia po prawomocnym wyroku sądu, który w grudniu ub. r. skazał obydwu panów na więzienie za przekroczenie uprawnień. Marszałek Sejmu wygasił im mandaty, ale ci nie uznali tego faktu i jak gdyby nigdy nic przyszli do Sejmu i głosowali. Inna sprawa, że wtedy jeszcze Szymon Hołowni nie dezaktywował im kart do głosowania. Tak czy inaczej śledczy uznali, że Kamiński z Wąsikiem złamali prawo.
Obaj oczywiście uznają to za zemstę Donalda Tuska. Przyznać możemy jedno – premier całkiem niedawno mówił, że sprawa Kamińskiego i Wąsika się nie kończy, a dopiero zaczyna. I coś w tym chyba rzeczywiście jest.
Dwójka tych polityków PiS zapewne znajdzie się na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Wprawdzie nie wszyscy – i to nawet w PiS – cieszą się z tego, ale Jarosław Kaczyński raczej da im szansę, by wyjechać do Brukseli. Będą mieli immunitet, ale akurat w PE dość łatwo go zdjąć. Nie będzie to więc bezpieczna przystań. Na pewno bardziej opłacalna.
Listy układają też inni. Nowa Lewica kłóci się z partią Razem o jedynkę na Śląsku, PSL z Polską 2050 o lidera listy w Wielkopolsce, a politycy Platformy zastanawiają się, jak bardzo „kierownik” namiesza w okręgach wyborczych. Bo to, że namiesza, jest pewne.
Fri, 19 Apr 2024 - 25min - 346 - Wyborcze porachunki w koalicji. Kaczyński uciekł spod topora. Macierewicz rozwalił tupolewa #OnetAudio
[AUTOPROMOCJA] Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy To iście hamletowski dylemat — kto zwyciężył w wyborach? Specyfika wybierania samorządów jest taka, że każdy partyjny lider znajdzie taką statystykę, która pokaże, że to on wygrał. Dlatego też swój sukces ogłosili solidarnie Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Do porażki nie chce się przyznać nawet lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty, który do sejmików wojewódzkich wprowadził po pół radnego na województwo. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Beata Lubecka (Radio Zet) mają swoje kryterium oceny wyniku — weryfikujemy to, czy liderzy osiągnęli w wyborach swe prawdziwe cele. Trzeba przyznać, że Kaczyński cel osiągnął — uciekł spod politycznego topora, bo gdyby dostał w wyborach solidnego łupnia, to groziłby mu wewnętrzny bunt w PiS, a może nawet rozpad partii. Z kolei Donald Tusk celu nie osiągnął. Bo jego celem ze wszech miar nie było odbicie z rąk PiS sejmików regionalnych, tylko rozłożenie Kaczyńskiego na łopatki — a to mu się nie udało. Po wyborach w koalicji buzuje. Trzecia Droga oskarża Lewicę o swój słabszy wynik wyborczy. Lewica ma żal do Tuska, że nie stworzył z nią koalicji, bo to dawałoby szansę na wyraźne pokonanie PiS. A Tusk ma pretensje do wszystkich, że nie chcieli wystartować razem. Choć premier zarzeka się, że w wyborach Koalicja Obywatelska osiągnęła wynik bliski stanu nirwany, to jednocześnie wyraźnie koryguje swą politykę. A to dowodzi, że w rzeczywistości potraktował rezultaty głosowania i marną frekwencję jako sygnał ostrzegawczy. Ale także Jarosław Kaczyński nie może spać spokojnie. Tak, wynik wyborów na krótką metę stabilizuje pozycję prezesa wewnątrz PiS. Tyle że to nie oznacza, że znikną brutalne wewnętrzne konflikty. Widać to wyraźnie podczas tworzenia list wyborczych do Parlamentu Europejskiego — to w tej chwili najbardziej atrakcyjne fuchy, jakie Kaczyński ma dla swoich ludzi. Przy układaniu list jest wszystko to, co prezes lubi najbardziej — donosy, haki, wyzwiska i brutalne faule. Są już pierwsi zwycięzcy — i pierwsze ofiary. Zapraszamy na „Stan Wyjątkowy”, w którym także: o najnowszych przygodach finansowych Obajtka, o tupolewie potajemnie zdemolowanym przez ekipę Macierewicza oraz o wieńcu smoleńskim, którego Kaczyński nie był w stanie rozmontować nawet kombinerkami.
Sat, 13 Apr 2024 - 22min - 345 - Stankiewicz, Długosz, Dziubka i..., czyli „Stan Wyjątkowy”, jakiego dotąd nie było! #OnetAudio
Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Sensacyjne wyniki wyborów samorządowych, „depisizacja” państwa przez Donalda Tuska, konflikty koalicyjne, rekonstrukcja rządu, kolejna rocznica smoleńska — to tematy najnowszego odcinka podcastu "Stan Wyjątkowy". Do grona twórców najpopularniejszego podcastu politycznego w Polsce dołączyła nowa prowadząca - Beata Lubecka. Cała czwórka prowadzących rozkłada na czynniki pierwsze to, co wydarzyło się w minioną niedzielą i tłumaczy, jakie to może mieć skutki. Kto został zwycięzcą wyborów samorządowych? Jakie są obecnie relacje między Tuskiem a Trzaskowskim? Kto jest na celowniku premiera i czy czeka nas rekonstrukcja rządu? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań w najnowszym odcinku "Stanu Wyjątkowego"!
Wed, 10 Apr 2024 - 15min - 344 - Tusk czyści do spodu. Morawiecki kocha PSL. A pan od pizzy kosi miliony #OnetAudio
Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że wybory samorządowe są krytycznie ważne i dla władzy, i dla opozycji. Władza chce potwierdzić swoją dominację, a PiS walczy o zachowanie resztek władzy w regionach. Gdybyśmy jednak stwierdzili, że kampania właściwie była bezobjawowa, to chyba nie bylibyśmy daleko od prawdy.
Tymczasem mamy wrażenie, że kampania zaczęła się we wtorek po świętach i kończy dziś. Premier Donald Tusk pojechał do Krakowa i na Śląsk. Ale jest to jego pierwsza typowo kampanijna aktywność od dłuższego czasu.
Jarosław Kaczyński siedzi w Warszawie i ze swojej kwatery głównej przy ul. Nowogrodzkiej próbuje smagać politycznym biczem obóz władzy. Nic specjalnie nowego jednak nie mówi. No może oprócz tego, że zachęca do poparcia projektów ustaw, jakie w ostatnim czasie zaprezentowała jego partia.
Co ciekawe, zachęca głównie Trzecią Drogę, w skład której wchodzi PSL. Nie boimy się powiedzieć, że relacja PiS z partią Kosiniaka-Kamysza ma charakter co najmniej przemocowy. Nowogrodzka smali cholewki do Ludowców z przerwami na oskarżanie ich o największe zbrodnie. Politycy Stronnictwa wprawdzie od lat dość twardo powtarzają, że z tego uczucia nic nie będzie, jednak nie robi to na Jarosławie Kaczyńskim i Mateuszu Morawieckim wrażenia.
Oczywiście tym razem chodzi nie o Sejm, ale o sejmiki. PiS liczy, że jakimś cudem Trzecia Droga, albo jej część wesprze w kilku regionach największą partię opozycyjną. Problem jest taki, że o ile w 2018 r. Prawo i Sprawiedliwość miała czym kupić sojuszników, o tyle teraz źródełko fruktów jest już właściwie wyschnięte.
Choć oczywiście są regiony, gdzie PiS może uratować skórę. Takim województwem jest Małopolska, gdzie kilkaset głosów może zdecydować, kto utworzy zarząd województwa. Nowogrodzka liczy na Konfederację, ale gwarancji, że Bosak i reszta będą chcieli wspierać Kaczyńskiego, nie ma.
Jednak wizja wygranej w Małopolsce przez PiS chyba spędza sen z powiek Donaldowi Tuskowi, który w końcówce kampanii pojechał do grodu Kraka. Przekonywał, że nikogo nie zmusi do głosowania na konkretnego kandydata na prezydenta miasta, ale jednocześnie zaapelował, żeby na jednego na pewno nie głosować.
Chodzi o Łukasza Gibałę, dawnego posła PO i Ruchu Palikota, który dziś jest liderem sondaży i jego wejście do II tury jest bardzo prawdopodobne. A tam może trafić na kandydata KO, czyli Aleksandra Miszalskiego, szefa struktur Platformy w Małopolsce.
Zwycięstwo Gibały byłoby dla Koalicji Obywatelskiej trudne do przełknięcia. A gdyby jeszcze PiS przedłużyło swoje rządy w całym regionie, byłoby już fatalnie.
Ogólnie jednak wielkich emocji w końcówce kampanii nie ma. Trzecia Droga ruszyła w długą trasę, Lewica też robi swoje. A nawet więcej niż trzeba, bo jeszcze przed końcem kampanii samorządowej ogłosiła, że rejestruje swój komitet w wyborach… europejskich. A to oznacza, że na pewnie nie będzie jednej listy obozu władzy w tych wyborach.
Zresztą do przetasowań może dojść wcześniej, bo wynik wyborów samorządowych może zaważyć na kształcie porozumienia koalicyjnego, choć np. Szymon Hołownia nie chce słyszeć o rozpoczynaniu dyskusji na temat ewentualnych zmian w rządzie.
Zmian na pewno nie będzie w jednym obszarze – rozliczeniach. Premier jasno mówił o tym w Krakowie: - W imieniu narodu czyścimy do spodu – stwierdził.
Okazuje się, że Fundusz Sprawiedliwości i przeszukania u Zbigniewa Ziobry i jego ludzi to był dopiero początek. Trwa kontrola programu „Willa Plus”, który w roku wyborczym pilotował minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Coraz głośniej o przyspieszeniu w sprawie NCBiR.
A do szczecińskiej Prokuratury Regionalnej trafiło zawiadomienie w sprawie właściciela pizzerii „Zielony Melonik” w Szczecinie Dariusza Śpiewaka. A to nie byle jakie miejsce. Latem stołuje się tam zwykle Jarosław Kaczyński, którego na Pomorze Zachodnie zabiera Joachim Brudziński.
Śpiewak w 2016 r. trafił na dyrektorskie stanowisko w Zarządzie Morskich Portów Szczecin-Świnoujście. Co ciekawe, pracował tam nie na etacie, ale jako firma zewnętrzna. Zarobił w sumie 4 mln zł, a podwyżki zapewniał sobie właściwie co roku. Zaczynał od 26 tys. zł brutto miesięcznie, skończył na 105 tys. zł.
Niedawno został wprawdzie wymieciony ze spółki przez nową władzę, która nie chce mu zapłacić za ostatnie wystawione faktury, ale gdyby poszedł do sądu i wygrał, mógłby liczyć na jedną dodatkową banieczkę.
Chyba, że jego zapał ostudzi zawiadomienie do prokuratury.
Fri, 05 Apr 2024 - 44min - 343 - Rewizja u Ziobry. Trzeszczy w koalicji. Kaczyński chce dożywocia dla Tuska #OnetAudio
Do domu Zbigniewa Ziobro weszli funkcjonariusze ABW, zeby odnaleźć dokumenty mogące rzucić nowe światło na sprawę Funduszu Sprawiedliwości. Wszystko dlatego, że jeden gość, którego akurat reprezentuje Roman Giertych zaczął (nie możemy używać słowa sypie, bo się pan poseł Giertych wtedy bardzo denerwuje) współpracować z prokuraturą. Współpraca na razie układa się tak dobrze, że pan Tomasz nawet chce wystąpić o tak zwaną “60-tkę”, czyli zostać małym świadkiem koronnym. Na razie wiele opowieści pana Tomasza, który był szefem departamentu Funduszu Sprawiedliwości, więc można założyć, że wie sporo i to nie z drugiej ręki, plus dokumenty, którymi dysponowała prokuratura złożyły się na areszt dla 3 osób. Zatrzymano między innymi księdza Michała O., egzorcystę od salcesonu i szefa fundacji Profeto, która od pana Ziobry i jego kolegów dostała prawie 100 milionów. Ziobryści na razie są zaskoczeni, że tak w ogóle można i że nikt nie zapytał ich o zdanie w sprawie przeszukań.
O ile Fundusz Sprawiedliwości należał do Suwerennej Polski i Jarosław Kaczyński przymykał regularnie oko na to, że partia czerpie z niego jak z partyjnej kasy, o tyle Narodowe Centrum Badań i Rozwoju jakoś tak samo przeszło w ręce bielanistów, czyli Republikanów. Tak się jakoś zrobiło, że jak PiS nie patrzyło to ludzie Bielana zaczęli tam hasać bez umiaru i przesadzili. Tą sprawą prokuratura też się interesuje i też pojawiają się sugestie, że paru obecnych posłów i europosłów może pożegnać się z immunitetami a paru byłych przywitać z prokuratorem.
Nie bardzo wiadomo czy o takie przyspieszenie chodziło ostatnio Donaldowi Tuskowi, ale to na pewno zrobiło piorunujące wrażenie na politykach PiSu. Zwyczajnie oniemieli od tego pędu. Po akcjach prokuratury mają być też akcje w Sejmie. Spokojnie. Nie chodzi o zatrzymania tylko o ustawy. Jest jednak problem, bo Tusk postanowił, że nie będzie projektów poselskich, które były patologią legislacyjną poprzedniej kadencji. A projekty rządowe to jest zawsze problem, bo wszyscy mają w ich sprawie coś do powiedzenia i trzeba je konsultować. A w koalicji trzeszczy coraz bardziej. Właściwie w każdej sprawie. Koalicjanci chcą renegocjować umowę a premier czeka. Chce sprawdzić jakie będą wyniki wyborów i wtedy zobaczy czy w ogóle warto coś koalicjantom proponować czy trzeba poczekać, aż będą w jeszcze gorszej sytuacji. Ale spokojnie, od tego koalicja się nie rozpadnie. Jarosław Kaczyński strasząc Tuska dożywotnim więzieniem skutecznie zamknął temat rozpadu obecnej większości. Mówiąc wprost do więzienia nikt się nie wybiera, a Donald Tusk miał powiedzieć swoim ludziom wprost “jak oni znowu wezmą władzę to wszyscy pójdziemy siedzieć”. To cementuje lepiej niż program wyborczy.
A na koniec rzut świerszczem, czyli kampania samorządowa w pełni. A raczej kompletnie nie w pełni, bo kampania jest tak niemrawa jakby nikt już nie miał siły się bawić w tę całą politykę. Kandydaci coś tam próbują rzeźbić, ale ze skutkiem co najmniej marnym. Niby wynik tych wyborów jest fundamentalny dla przyszłości rządzącej większości, a nikomu się nawet bić nie chce.
Sat, 30 Mar 2024 - 52min - 342 - Mordobicie w PiS. Morawiecki i Duda knują przeciw Kaczyńskiemu. Nadciąga rekonstrukcja rządu Tuska #OnetAudio
Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Normalnie mamy déjà vu. Przypomina nam się rok 2011, gdy PiS przegrało wybory. Doszło wówczas do mordobicia w partii — usunięty został wiceprezes PiS Zbigniew Ziobro za to, że wraz z kilkorgiem współpracowników próbował wysadzić z fotela samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Dziś znów PiS jest przegrane, znów jest gorąco wokół ziobrystów i znów toczy się gra o sukcesję po Kaczyńskim. Różnica jest jednak zasadnicza — tym razem prezes naprawdę może stracić pozycję lidera prawicy. Dlatego też ta wojna jest realna i brutalna — bo wszyscy gracze w PiS wiedzą, że kto przejmie po Kaczyńskim partię, będzie w przyszłości grać o najważniejsze stanowiska w państwie. Na pierwszy plan w tym antyprezesowskim knuciu wysuwa się tandem prezydencko-premierowski. Przez lata stosunki Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego bywały zmienne, ale odkąd dogadali się pracujący na ich zapleczu spece od propagandy — Marcin Mastalerek, Mariusz Chłopik i Adam Bielan — ten sojusz obliczony na odesłanie prezesa na zasłużoną emeryturę nabrał realnego kształtu. Wszystkie wojenki, które dziś toczone są wewnątrz PiS, są pochodną wojny o sukcesję, która ruszyła po tym, gdy Duda i Morawiecki połączyli siły. Ręce zaciera Donald Tusk — dla niego najważniejsze jest, żeby Kaczyński stracił pozycję hegemona na prawicy. Jednocześnie Tusk także ma problemy — już po 100 dniach rządu widać, że spora grupa ministrów „nie dowozi” i będzie się musiał z nimi niedługo rozstać. Pierwszym pretekstem do rekonstrukcji będą eurowybory, w których chce startować część ministrów, w tym Bartłomiej Sienkiewicz (KO, kultura) oraz Krzysztof Hetman (PSL, rozwój). Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka zapraszają na „Stan Wyjątkowy”, w którym także m.in. • o próbie usunięcia Adama Glapińskiego, prezesa NBP skumplowanego z prezesem PiS, • o emigracji Daniela Obajtka, który okazuje się strategicznym sponsorem filmu „Zenek” • o doniesieniu do prokuratury na Jacka Kurskiego i jego staraniach o zdobycie immunitetu (i kasy) w Europarlamencie oraz o • Wydawnictwie Sejmowym, którym za czasów PiS kierowała specjalista od handlu majtkami, co skończyło się mankiem na 3 mln zł.
Sat, 23 Mar 2024 - 1h 25min - 341 - Kaczyński walczy z członkami. Tusk dociska koalicjantów. Obajtek osaczony przez pluskwy #OnetAudio
Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Dopadli prezesa. Tuż przed wyborami ruszył serial przesłuchań Jarosława Kaczyńskiego przed komisjami śledczymi. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz spodziewali się, że pierwsi docisną prezesa Dariusz Joński (komisja do spraw wyborów kopertowych) lub Michał Szczerba (komisja do spraw afery wizowej). Ewentualnie obaj — jak to oni — w duecie, synchronicznie i symultanicznie. Okazało się, że nie — prezesa na dywanik wezwała Magdalena Sroka, kiedyś w Zjednoczonej Prawicy, a dziś w Trzeciej Drodze. Żeby było zabawniej, wyraźną większość jej komisji to pisowcy — obecni, wierni prezesowi, lub byli, którzy stali się antypisowcami. W tym sensie przesłuchanie Kaczyńskiego stało się elementem otwartej psychoterapii. Kaczyński wspomagany przez komando czterech obecnych posłów klubu PiS był bliski wysadzenia przesłuchania w powietrze, bo odmówił złożenia przysięgi, w której musiałby się zobowiązać do ujawnienia wszystkiego, co wie o inwigilacji Pegasusem. Zastosował dość przewidywalny dla twórców „Stanu Wyjątkowego” trik — zażądał zwolnienia z tajemnic państwowych, które poznał jako wicepremier od bezpieczeństwa w rządach PiS. Takie zwolnienie mógłby mu wystawić tylko obecny premier Donald Tusk — a szefowa komisji Magdalena Sroka nie była na to gotowa. Złożył więc Kaczyński przed komisją śledczą ślubowanie, które nie ma żadnego znaczenia. Bo w ślubowaniu chodzi o to, by zobowiązać się do mówienia prawdy pod rygorem kary za składanie fałszywych zeznań. A Kaczyński złożył ślubowanie, bez zobowiązania się do mówienia wszystkiego, co wie. Trudno to więc uznać za zobowiązanie do mówienia prawdy. A jednocześnie po takiej przysiędze nic Kaczyńskiemu nie grozi, nawet jeśli łgał przed komisją. Ech, posłowie tropiciele. Podczas zeznań prezes był zainteresowany głównie tym, by tytułować posłów z komisji „członkami”. Nie sądziliśmy, że prezesa tak kręcą dwuznaczności — ale jego rozanielona twarz przy każdym wymierzanym „członku” mówi sama za siebie. Kręcą go też naleśniki — wielokrotnie nawiązywał do dawnego biznesu gastronomicznego najbardziej antypisowskiego członka komisji Witolda Zembaczyńskiego (KO). W jego przypadku mógł łączyć te dwie rzeczy — „członka” i „naleśniki”. Podwójna radość. Ale było nie tylko frywolnie i kulinarnie. Kaczyński dostał kilka efektownych ciosów, które pokazują, że wiedział, co robi, składając przysięgę bez przysięgi.
Był też prezes wyraźnie zdziwiony ujawnionymi właśnie przez Onet najnowszymi „taśmami Obajtka”. Okazuje się, że za rządów PiS, które podnosiło Polskę z kolan i dumnie prowadziło w XXI wiek, ktoś zainstalował w gabinecie prezesa Orlenu dość prymitywne pluskwy. I to w sytuacji, gdy Daniel Obajtek na polecenie Kaczyńskiego przejmował Lotos, PGNiG, Energę, jak sprzedawał część Rafinerii Gdańskiej szejkom z Arabii Saudyjskiej, a stacje benzynowe — orbanowsko-putinowskiemu koncernowi MOL. Zastanawiamy się, kto dzięki dostępowi do pluskwy zarobił miliony na giełdzie. I dlaczego służby ochrony Orlenu — zdominowane przez ludzi z ochrony osobistej Kaczyńskiego — nie wykryły tak prymitywnego podsłuchu. Aż nas nosi, żeby w stylu prezesa polecieć spiskiem.
Sat, 16 Mar 2024 - 1h 29min - 340 - Hołownia i Czarzasty wzięli się za łby. Morawiecki z Dudą chcą przejąć PiS. Obajtek śledził Sasina #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pan Włodek wszystko by zrozumiał. Wie, że pan Szymon jest kościółkowy i wolałby zakazać aborcji, a nie ją ułatwiać. Pan Włodek ma jednak robotę do zrobienia — pan Donek wystawił go, odmawiając wspólnego startu w wyborach samorządowych. Więc pan Włodek musi pobudzić swój lewicowy elektorat, co to chce mu go podebrać pan Donek. Dlatego też pan Włodek zwodował kilka tygodni temu temat aborcji, wymierzając kuksańca panu Szymonowi, któren jako marszałek Sejmu wstrzymuje ustawy ułatwiające przerywanie ciąży. Pan Włodek liczył, że pan Szymon zakuma tę grę i się do niej włączy. Ale pan Szymon przegiął, kiedy w odpowiedzi nazwał pana Włodka kłamcą. Pan Włodek musi oddać, żeby jego własna partia i jego wyborcy go szanowali. A więc policzkuje pan Włodek pana Szymona aborcją — ku uciesze pana Donalda. Wszak te wyzwiska i policzki nie zagrażają koalicji. Ba, one wręcz ową koalicję cementują. Równie miło — choć znacznie bardziej krwawo — jest w opozycji. Tam pan Mateusz pod rękę z panem Andrzejem kombinują, jakby tu wysłać na przymusową emeryturę prezesa Jarosława. Sprawy nabrały przyspieszenia do tego stopnia, że do twórców „Stanu Wyjątkowego” zgłaszają się politycy, których ludzie pana Mateusza próbują kaperować do nowego projektu. Szanowni, nie doradzimy Wam, co począć. Ale jednocześnie gwarantujemy wysłuchanie — i obiecujemy, że nie doniesiemy do Ja-ro-sła-wa. Mówiąc szczerze, nie bardzo wiemy, co jeszcze łączy PiS poza nienawiścią do pana Donalda. Powyborcze brudy, które wypływają strumieniami z instytucji kierowanych dotąd przez PiS, pokazują, jak bardzo zdegenerowała się prawica przed dwie kadencje rządów. No bo weźmy choćby paliwowego prezesa wszech czasów pana Daniela — to że inwigilował posłów Platformy za kasę Orlenu, to w logice PiS jest całkowicie zrozumiałe. Ale że śledził też swoich? Tak podejrzewa pan Jacek od aktywów, co z panem Danielem wymierzał policzki jak — nie przymierzając — pan Włodek z panem Szymonem. Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal zapraszają na słuchowisko polityczne „Stan Wyjątkowy”.
Sat, 09 Mar 2024 - 39min - 339 - Kamiński podsłuchiwał Obajtka. Skorumpowany Edgar sypie Wawrzyka. Ojciec Rydzyk idzie na emeryturę #OnetAudio
„Kłamstwo powtarzane kilka razy staje się prawdom” — to nasz ulubiony fragment stenogramów z rozmów Daniela Obajtka, swoista pcimsko-orlenowska parafraza porzekadła Goebbelsa. Wiedzieliśmy, że koordynator specsłużb w rządach PiS Mariusz Kamiński nie cierpi Obajtka i mieliśmy przesłanki wskazujące na to, że go inwigilował. Teraz mamy dowody — twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz analizują analizę agentów CBA, wedle której Obajtek powinien usłyszeć kilka zarzutów karnych. Tropiący „Dona Orleone” agenci chcieli go pociągnąć do odpowiedzialności za biznesy ze słynnym handlarzem bronią Andrzejem Izdebskim — tym samym, który oszukał Ministerstwo Zdrowia na respiratorach. Dodatkowo zarzucali Obajtkowi, że wysyłając w pandemii wart niemal 3,5 mln zł konwój tirów z materiałami ochronnymi do Watykanu, w praktyce szkodził polskim pacjentom. Rzecz jasna — pan Daniel żadnych zarzutów za rządów PiS usłyszeć nie mógł. To oczywiście dowód na to, że miał silne polityczne plecy na Nowogrodzkiej, gdzie stacjonuje rozkochany w nim prezes Kaczyński, wspierany przez innych wyznawców religii pcimsko-orlenowskiej, choćby Beatę Szydło — jej syna, byłego księdza, Obajtek zatrudnił pod zmienionym nazwiskiem w swej prywatnej firmie, prowadzonej równolegle z Orlenem. Ale jednocześnie operacja inwigilowania Obajtka i jego ludzi — być może nawet Pegasusem — to dowód na zbieranie haków wewnątrz PiS. I nie ma się co dziwić, że nawet Kamiński nie miał interesu w wysyłaniu Obajtka do prokuratury. Wszak haki lepiej kolekcjonować, niż ich używać. Gdy się jest lub było w PiS, to haki są przydatne. Ba — mogą niemal dosłownie ratować życie. Przekonuje się o tym na własnej skórze młody działacz PiS Edgar Kobos, bohater afery wizowej, który brał łapówki za przerzut nielegalnych imigrantów. Stawił się przed komisją śledczą i złożył jasną ofertę, że zacznie sypać towarzyszy z rządu — nie tylko swego byłego mentora, wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka — jeśli dostanie status małego świadka koronnego i obietnicę złagodzenia kary. My, jako poszukiwacze prawdy, a jednocześnie miłośnicy cyrku, apelujemy do rządzących: idźcie w to!
Sat, 02 Mar 2024 - 43min - 338 - Koalicja kłóci się o aborcję. Kaczyński odmawia przymusowej emerytury. Kurski znalazł zdrajców w PiS #OnetAudio
Na polską ziemię z emigracji wraca Jacek Kurski, który decyzją Donalda Tuska stracił posadę w Banku Światowym. I wraca z przytupem, a dokładnie z raportem o przyczynach porażki wyborczej PiS. Raport pod wdzięcznym tytułem „Czy mogło być inaczej” to nie list miłosny tylko partyjny paszkwil, w którym Kurski pierze brudy, wskazując odpowiedzialnych za wyborczą porażkę PiS. Na 18 stronach, w 72 punktach, Kurski wskazuje, że TVP mogła stać się "ogólnopolskim centrum oporu przeciwko rządowi Donalda Tuska", ale w jej strukturach doszło do "zdrady". Zdrady tej dopuścił się Mateusz Matyszkowicz, następca Kurskiego na fotelu prezesa TVP. Matyszkowicz — jak twierdzi Kurski — musiał być w kontakcie z ludźmi Tuska. Dostaje się też premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który – według raportu – był pomysłodawcą komisji ds. ruskich wpływów w Polsce, wymierzonej w Tuska. „Komisja ds. badania wpływów rosyjskich, odbierana jako lex Tusk, zasuflowany przez Mateusza Morawieckiego pomysł z gatunku pure nonsensu ożywił politycznego zombie Tuska, wówczas rekordzisty w rankingu nieufności społecznej oraz symbolu bezradności i klęski w roli lidera opozycji” – pisze „Kura”. I rozdaje kolejne razy: „Śmiało można postawić tezę, że to nie opozycja wygrała te wybory, lecz przegrali je dla Prawa i Sprawiedliwości szkodliwi, niekompetentni i nieodpowiedzialni ludzie z Rady Mediów Narodowych p. Czabański i Lichocka, którzy na rok przed najważniejszymi wyborami zdecydowali o rozmontowaniu rozpędzonej, zwycięskiej maszyny TVP, jedynego realnego i skutecznego medium masowego przekazu, jakim dysponowała Zjednoczona Prawica — powierzając ją ludziom bez talentu, intuicji, słuchu społecznego, kwalifikacji medialnych i wyczucia politycznego". Oj, surowy jest Kurski w dojeżdżaniu swych wewnętrznych wrogów w PiS. Nas bawi jedno. Za wszystkie opisywane przez niego błędy — czy to ruską komisję, czy wyrzucenie go z TVP i powołanie Matyszkowicza — odpowiedzialność ponosi wyłącznie Kaczyński, a nie Morawiecki, Czabański czy Lichocka. Tym raportem Kurski zręcznie gra na psychologicznym rysie lidera PiS, który nigdy nie przyznaje się do swych błędów, próbując obdzielić nimi innych. No to Kurski wystawił mu listę do rozliczenia. Oj, zrobi wszystko nasz pan Jacek, by dostać miejsce na liście PiS do Parlamentu Europejskiego. Jednak te wzajemne rozliczenie to nie jedyny problem PiS. Widać, że Jarosław Kaczyński ma coraz większy problem z utrzymaniem silnego przywództwa. Już nie tylko unijny komisarz Janusz Wojciechowski pokazuje mu „gest Kamińskiego” — pisowską wersję „gestu Kozakiewicza” — odmawiając rezygnacji ze stanowiska unijnego komisarza. Nawet Monika Pawłowska – była posłanka Lewicy, partii Gowina i PiS – wbrew partyjnym dyrektywom przyjmuje poselski mandat po Mariuszu Kamińskim, pośrednio potwierdzając wersję władzy, że Kamiński po skazaniu posłem już nie jest. Żeby przeciąć plotki o słabnącym przywództwie, Kaczyński ogłosił w minionym tygodniu, że jednak będzie ponownie ubiegał się o przywództwo w PiS. Wcześniej mówił, że to jego ostatnia kadencja na stanowisku prezesa, ale przecież wiadomo było, że to była prowokacja — chodziło mu o to, by ujawnić ambicje potencjalnych delfinów. A więc czeka nas kolejne pięć lat z prezesem na czele PiS. Chyba, że partia się rozpadnie po wyborach europejskich, bo i takie głosy słychać w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wtedy Kaczyński będzie syndykiem masy upadłościowej. Kłopoty ma nie tylko PiS, ale i koalicja rządząca. Lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty oskarżył liderów Trzeciej Drogi o blokowanie ustaw dotyczących liberalizacji aborcji. Szybko odpowiedział mu Szymon Hołownia. „Włodku nie masz racji, Włodku mylisz się. Jeżeli miałbym powiedzieć to mocniej bez owijania w bawełnę: marszałek Czarzasty kłamie” – wypalił. Tym samym oficjalnie ogłaszamy, że miesiąc miodowy w koalicji właśnie się skończył.
Sat, 24 Feb 2024 - 53min - 337 - Tusk chce upokorzyć Dudę. Morawiecki przejmuje kontrolę nad Kaczyńskim. Obajtek coraz bliżej zarzutów #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Obliczony na przejęcie kontroli nad PiS sojusz Andrzeja Dudy z Mateuszem Morawieckim zaczyna przynosić konkretne rezultaty. Właśnie z inspiracji Morawieckiego prezes Jarosław Kaczyński dokonał politycznej egzekucji wśród europosłów PiS. A to otwiera byłemu premierowi drogę do przejęcia kontroli nad partyjnymi posadami w Parlamencie Europejskim — w czasach opozycyjnej posuchy to najbardziej atrakcyjne fuchy, które Morawiecki rozda tak, żeby wzmocnić się wewnątrz partii. Ale sojusz ex-premiera z prezydentem to nie jest wyłącznie taktyczna rozgrywka. To sojusz strategiczny, obliczony na nowe rozdanie na prawicy, gdy Kaczyński osłabnie już tak bardzo, by władzę oddać po dobroci lub pod presją. To wcale nie musi być odległa perspektywa — otoczenie Dudy wspiera kandydaturę Morawieckiego na prezydenta, zakładając, że nawet jeśli wiosną przyszłego roku przegra wybory, to na pewno wejdzie do drugiej tury, zdobywając kilka milionów głosów. A to wzmocni Morawieckiego, czyniąc go najpopularniejszym politykiem prawicy. Wzmocniony milionami głosów Morawiecki i odchodzący z Pałacu prezydenckiego popularny w elektoracie prawicy Duda — ten scenariusz to realne wyzwanie dla Kaczyńskiego. Na razie prezydent nie sonduje rządu w sprawie poparcia w staraniach o posadę za granicą. A to znaczy, że bardzo poważnie rozważa pozostanie w Polsce i zaangażowanie się w rozgrywki wewnątrz PiS. W ostatnim roku prezydentury Duda chce być też bardziej aktywny — co wymusza na nim zmiana władzy. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal trochę nawet prezydentowi współczują, bo Donald Tusk wymierza mu ciosy bardzo precyzyjnie — tak jak podczas pierwszego posiedzenia Rady Gabinetowej, czyli spotkania prezydenta z rządem. Tusk zaatakował Dudę, mówiąc o patologiach rządów PiS, w tym nielegalnym stosowaniu Pegasusa oraz przekrętach przy inwestycji Orlenu w małe elektrownie atomowe. Tak nam się wydaje — a właściwie to mamy na to dowody — że bardzo niedługo pan Daniel Obajtek stanie się Danielem O. I nie pomoże nawet immunitet europosła, który może mu zagwarantować Kaczyński, oferując miejsce na liście PiS do Parlamentu Europejskiego.
Sat, 17 Feb 2024 - 1h 01min - 336 - Kaczyński bredzi o mordach politycznych. W PiS czuć niechęć do Kamińskiego. Tusk ogrywa koalicjantów #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Niektórzy widzą w tym szturm w stylu legionów rzymskich. Inni idą jeszcze dalej, doszukując się w ataku posłów PiS na Sejm taktyki Spartan. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka dostrzegają inne, znacznie bardziej uderzające analogie. W próbie siłowego wprowadzenia do gmachu Sejmu pozbawionych mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika widzimy mieszankę nieudolnej partyzantki miejskiej z pijanym szlacheckim zajazdem — a to wszystko ze sporą domieszką kabaretu. Dla jasności — nie tylko my tak sądzimy. Spora część polityków PiS uważa, że prezes Jarosław Kaczyński kompletnie odleciał i takimi akcjami jak przepychanki ze Strażą Marszałkowską — pełnymi emocji, przemocy i epitetów — tylko szkodzi partii. Trudno się nie zgodzić. Bo nawet jeśli po nieudanej próbie wniesienia Kamińskiego i Wąsika do Sejmu Kaczyński sam miał politycznego kaca, to przecież obserwujemy wszystkie jego działania i ta żałosna operacja nie była żadnym wypadkiem przy pracy. Wszak w ostatnich dniach Kaczyński oświadczył, że obecna władza jest gotowa do politycznych zabójstw, porównał Donalda Tuska do Hitlera i oświadczył, że są podstawy, by naukowo badać związek między homoseksualizmem a pedofilią. Cóż, prezesowska codzienność. Postarajmy się jednak zrozumieć prezesa przynajmniej w kwestii rzymsko-spartańsko-partyzanckiego kabaretu z wprowadzaniem Kamińskiego i Wąsika do Sejmu. Wszak politycy PiS wielokrotnie zapowiadali taką operację, więc nie było wyjścia, trzeba było to odegrać — spełniając marzenia najtwardszego elektoratu. Ale więcej takich prób nie będzie, bo PiS nie zyskuje politycznie na rozróbach. W dodatku w PiS narasta niechęć do Kamińskiego i Wąsika — w partii zapanowała psychoza, bo krążą plotki o tym, kogo we własnym ogródku obaj dżentelmeni jako szefowie specsłużb inwigilowali. Łydki drżą choćby Markowi Suskiemu, Krzysztofowi Sobolewskiemu, Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu, Adamowi Bielanowi, Markowi Kuchcińskiemu, Tomaszowi Latosowi, Arkadiuszowi Czartoryskiemu czy Ryszardowi Czarneckiemu. Wszak wszystkie zebrane przez Kamińskiego i Wąsika kwity ma dziś nowa władza. W swej małostkowości bacznie obserwowaliśmy, który z nich pojawi się w legionie atakującym Sejm z Kamińskim i Wąsikiem na sztandarach. Nie dostrzegliśmy żadnego, choć zapewne po prostu wzrok nas zawodzi. Nie było również Mateusza Morawieckiego, mimo że tygodniami zapowiadał obronę Kamińskiego i Wąsika własną piersią. A nie było go, bo powoli próbuje wrócić do gry o przejęcie władzy w PiS. I — w porównaniu z szalejącym Kaczyńskim — chce uchodzić za „normalsa”.
Sat, 10 Feb 2024 - 54min - 335 - Duda mści się na Tusku. Kaczyński ma rywala dla Trzaskowskiego. Obajtek ucieka z Orlenu do Brukseli #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Powiedzmy to sobie wprost — prezydent próbuje się zemścić na premierze za serię upokorzeń. Za zgarnięcie z Pałacu Prezydenckiego jego gości z wyrokami Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Za odbicie TVP z rąk PiS. Za usunięcie z prokuratury saperów od Ziobry, którzy próbowali ją zaminować po zmianie władzy. Pierwszą zemstą było zawetowanie ustawy okołobudżetowej, w której zapisane było finansowanie dla TVP oraz Polskiego Radia. Na Donaldzie Tusku nie mogło to zrobić wrażenia, co więcej — dla rządu stało się to alibi dla postawienia mediów państwowych w stan likwidacji. Duda uderzył więc po raz drugi — co prawda nie może zawetować budżetu państwa, ale skierował go do Trybunału Konstytucyjnego. W finale chce wezwać Tuska z ministrami na dywanik — 13 lutego, ale nie w samo południe, tylko o 13.00. Niby brzmi poważnie, niby to coś znaczy, ale jak się przyjrzeć to znowu jest wielkie nic. Rada Gabinetowa to taka forma zapewnienia głowy państwa, że w naszym systemie rzeczywiście coś może. Nic nie może, bo takie zgromadzenie nie podejmuje żadnych decyzji i jedynie opowiada prezydentowi, co zamierza. I tak — rząd przyjdzie, opowie, a prezydent będzie czuł, że pokazał wszystkim, jaki jest ważny. Wszyscy zadowoleni, a prezydent najbardziej. Zadowolony z prezydenta nie jest za to prezes Kaczyński, który ostatnio przyznał publicznie, że nie utrzymuje z nim kontaktów. Kaczyński uważa, że Duda powinien bardziej dojeżdżać Tuska — tyle że prezydent ani tego nie chce, ani tego nie potrafi. W tej sytuacji Kaczyński rozpoczął długi casting na następcę Dudy. Pierwszym etapem są tegoroczne wybory, zwłaszcza samorządowe — Kaczyński chce w nich przetestować kilku kandydatów. Przede wszystkim znalazł kandydata na prezydenta Warszawy, który ma tę zaletę, że bardzo chce pokazać, iż potrafi walczyć z Rafałem Trzaskowskim — co może się przydać za rok. To były wojewoda łódzki, a potem mazowiecki z nadania PiS Tobiasz Bocheński. Co prawda chłop nigdy jeszcze w żadnych wyborach nie startował, ale za to jest protegowanym zielarki Kaczyńskiego Janiny Goss, a to naprawdę dużo znaczy. Swoją drogą, pani Janina już w grudniu straciła posadę w radzie nadzorczej Orlenu — wysłał ją tam Kaczyński, a odwołał rząd Tuska. Głównym celem nowej władzy był rzecz jasna partyjny nafciarz PiS Daniel Obajtek, który miał zostać ścięty w przyszłym tygodniu, gdy rząd wymieni pozostałą część rady nadzorczej Orlenu. Obajtek wolał odejść na swoich warunkach — przezornie dał się odwołać radzie nadzorczej Orlenu wybranej jeszcze przez Kaczyńskiego. Choć przed wyborami zapowiadał, że w razie utraty władzy przez PiS sam się poda do dymisji, to twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Dominika Długosz i Kamil Dziubka wiedzieli, że to niemożliwe. Co jak co, ale liczyć hajs to pan Daniel umie — odwołanie gwarantuje mu odprawę szacowaną na co najmniej 1 milion złotych, zaś podanie się do dymisji gwarantuje brak odprawy. Ale Obajtek nie może spać spokojnie. Po pierwsze, nowe władze Orlenu mogą wstrzymać wypłatę. A po drugie — i ważniejsze — Donald Tusk zapowiada jasno, że Obajtkiem zajmie się prokuratura. Dlatego pan Daniel pielgrzymuje na Nowogrodzką, by wynegocjować dobre miejsce na liście wyborczej PiS do Parlamentu Europejskiego. Dobra kasa i immunitet — tak, tego pan Daniel pragnie najbardziej. Nie on jeden zresztą.
Sat, 03 Feb 2024 - 48min - 334 - Kamiński i Wąsik do Europarlamentu. Kaczyński donosi na tortury Tuska. Morawiecki boi się Czarnka #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Choć politycy PiS oficjalnie twardo bronią swej wersji, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mimo prawomocnego wyroku karnego nadal są posłami, to nieoficjalnie przyznają, że sprawa jest zamknięta. Bo ostatecznie to marszałek Sejmu Szymon Hołownia decyduje, kto dostaje pieniądze z Sejmu a kto nie. A zatem gdy w lutym Hołownia zakręci kurek dla Kamińskiego i Wąsika, pozbawiając ich poselskich uposażeń (12,8 tys. zł), diet (4 tys. zł) i pieniędzy na prowadzenie biur poselskich (19 tys. zł), sprawa zostanie ostatecznie przesądzona. Oczywiście, Kamiński z Wąsikiem mogą nadal twierdzić, że są posłami, tyle że w praktyce będą bezrobotni i spłukani. Dlatego — jak słyszą w kilku źródłach twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal — powstał plan wystawienia obu twórców CBA i byłych szefów MSWiA w czerwcowych wyborach europejskich. W ten sposób Jarosław Kaczyński upiekłby kilka pieczeni na jednym ogniu. Z jednej strony zapewniłby im wikt i opierunek. Z drugiej — uczynił twarzami kampanii wyborczej, która właśnie rusza. W kwietniu wybierzemy samorządowców, a w czerwcu — europosłów. Teoretycznie to dwie odrębne kampanie, ale będą się na siebie nakładać. Rzecz jasna mógłby Kaczyński wysłać Kamińskiego i Wąsika do samorządu — Wąsik był przez wiele lat radnym w Warszawie i na Mazowszu. Tyle że z diet radnego nie sposób wyżyć, a w centrali PiS panuje przekonanie, że ani Kamiński, ani Wąsik nie nadają się na burmistrza czy prezydenta żadnego miasta (Wąsik ledwie kilka miesięcy był burmistrzem warszawskiej dzielnicy Wawer, a Kamiński kompletnie nie zna samorządu). Z tego punktu widzenia wysłanie więziennego desantu do znienawidzonej przez PiS Brukseli jawi się w tej chwili jako najbardziej prawdopodobne rozwiązanie. A to budzi emocje, bo europejskich mandatów PiS weźmie mniej, niż 5 lat temu — zapewne poniżej 20 — za to chętnych jest znacznie więcej. Swoją drogą twórcy „Stanu Wyjątkowego” zauważają zwiększone zainteresowanie PiS zagranicą. Po przegranych wyborach politycy PiS regularnie donoszą na Polskę — czyli robią dokładnie to, za co atakowali opozycję za swych rządów. Ale prezes nie byłby sobą, gdyby nie podniósł poprzeczki donosicielstwa — właśnie wniósł do instytucji europejskich oskarżenie przeciwko rządowi o torturowanie Kamińskiego poprzez przymusowe dokarmianie go tuż przed zwolnieniem z pudła. Kaczyński zupełnie serio twierdzi, że to były zlecone przez Tuska i Bodnara tortury, jednym tchem mówiąc o męczarniach zadawanych przez hitlerowców i stalinowców bohaterom walki o niepodległość. Nie będziemy tego oceniać, skończyła nam się skala.
Pal licho, że donosząc na Polskę, prezes myli Unią Europejską, Radę Europejską i Radę Europy — płynnie i bez większego sensu żonglując nazwami tych instytucji. Mówiąc szczerze, odkąd zrozumieliśmy, że Kaczyński myli te wszystkie europejskie organizacje i struktury, zaczęliśmy inaczej patrzeć na jego wojnę z Unią Europejską. Może po prostu prezes się pomylił i wypowiedział wojnę jakieś innej organizacji?Sat, 27 Jan 2024 - 55min - 333 - Kaczyński rozjechany w Sejmie. Bastion Ziobry zaczyna padać. Kurscy doili miliony z TVP #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Odnosimy wrażenie, że z Prawa i Sprawiedliwości zeszło powietrze. A jeszcze niedawno politycy dawnego obozu władzy odgrażali się, że w trakcie posiedzenia Sejmu, na którym uchwalano budżet, mogą dziać się różne cuda. Niektórzy podejrzewali nawet, że pisowcom wręcz marzy się ich własny pucz i są zdolni nawet do blokady sejmowej mównicy. Z politycznego punktu widzenia może nawet i miało to jakiś sens.
Gdyby założyć, że Prawo i Sprawiedliwość po wyborach i utracie lejców władzy postanowiło grać na chaos, maksymalnie opóźnienie uchwalenia ustawy budżetowej mogłoby zdetonować polityczną bombę. Budżet musi spłynąć na biurko prezydenta najpóźniej do 29 stycznia. Jeśli tak się nie stanie, głowa państwa będzie mogła skrócić kadencje parlamentu.
Tyle że no tak się właśnie nie stanie, bo PiS w Sejmie nawet nie spróbował obstrukcji. Bo trudno nazwać tak kilkuminutowe skandowanie hasła „uwolnić posłów”, przypominające o Mariuszu Kamińskim i Macieju Wąsiku. Nic spektakularnego się nie wydarzyło. Budżet przeszedł. Trochę mniej pieniędzy dostanie IPN i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Trochę więcej Najwyższa Izba Kontroli.
Kancelaria Prezydenta nie ucierpiała, choć wydawało się, że rosnące napięcie pomiędzy dużym i małym pałacem sprawi, że obóz władzy da się ponieść emocjom i nieco przytnie urzędowi głowy państwa funduszy. Tak się nie stało, co oczywiście nie oznacza, że w wojnie Tuska z Kaczyńskim reprezentowanym chwilowo przez Andrzeja Dudę nastąpi jakikolwiek rozejm.
Mamy wrażenie, że będzie wręcz odwrotnie. Zbliżające się wybory samorządowe sprawią, że frontów będzie coraz więcej. PiS już zapowiedziało wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. To oczywiście zemsta za uruchomienie walca, który powoli rozpędza się w instytucjach podległych do niedawna ludziom Zbigniewa Ziobry.
Nieuznający swojej dymisji Prokurator Krajowy Dariusz Barski urzęduje w gmachu najważniejszej z prokuratur, ale – jak słyszymy – boi się, że wojna z Prokuratorem Generalnym sprawi, iż straci swój złoty spadochron w postaci sowicie opłacanego stanu spoczynku. A Barski do pieniędzy raczej zdążył się już przyzwyczaić.
Jak ujawniła prokurator Ewa Wrzosek, Barski i inni kluczowi ziobryści w prokuraturze zarobili w dwa lata po około 1 mln zł. Jednak z naszych informacji wynika, że w miniony poniedziałek Barski przyszedł do prokuratury tylko po to, by spakować swoje rzeczy. Zmienił zdanie, bo inni ziobryści nie chcieli pozwolić mu odejść. Wiedzą, że bez Barskiego cała układanka się posypie.
A Bodnar nie odpuszcza. Specjalny zespół prokuratorów ma się zabrać za badanie przekrętów przy wydawaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, który w założeniu miał pomagać ofiarom przestępstw, tymczasem w ostatnich latach stał się nieformalną skarbonką partii byłego ministra sprawiedliwości.
To wszystko sprawia, że Zjednoczona Prawica pała nienawiścią do Bodnara. Choć oczywiście największa jego „zbrodnia” to więzienie Kamińskiego i Wąsika. Wprawdzie prezydent Andrzej Duda mógłby ich ułaskawić choćby dziś, jednak wybrał dłuższą ścieżkę, w której minister sprawiedliwości ma swoją rolę do odegrania - ma wydać opinię. Bodnar zapewnia, że w ciągu kilku dni przekaże prezydentowi akta wraz z opinią, ale nie chce Kamińskiego i Wąsika wypuścić na czas trwania całej procedury.
Wróćmy do Sejmu, bo tu oprócz prac nad budżetem Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wystawić się na strzał rządzącym. Wydawać by się mogło, że wniosek o wotum nieufności wobec ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza to niezły pomysł na próbę przejęcia politycznej inicjatywy. Okazało się jednak, że chyba na to za wcześnie.
Odpowiedzialny za odbicie mediów publicznych z rąk PiS zaufany człowiek Donalda Tuska nie miał zbyt trudnego zadania. W swoim przemówieniu wspominał o odpowiedzialności TVP i Polskiego Radia Szczecin za śmierć Pawła Adamowicza i Mikołaja Filiksa – syna posłanki KO.
Ostateczny cios zadał jednak sam Donald Tusk, który w prawie półgodzinnym przemówieniu wymieniał liczne przykłady, jak propagandyści doili publiczną kasę. Szczególnym przypadkiem byli komentatorzy, którzy za kilkusekundową wypowiedź w TVP kasowali 500 zł. Rekordzista w rok mógł wyciągnąć nawet 300 tys. zł.
To jednak i tak nic w porównaniu z zarobkami państwa Kurskich. Jak ujawniliśmy Joanna Kurska od 2016 r. przepracowała w Telewizji Polskiej 13 miesięcy. Z informacji Onetu wynika, że do 2023 r. państwowy nadawca przelał na jej konto 1 mln 532 tys. zł. Oznacza to, że za miesiąc pracy otrzymywała średnio 117 tys. zł.
Onet dowiedział się również, że Jackowi Kurskiemu w trakcie jego prezesury TVP wypłaciła w sumie 4,5 mln zł. Oznacza to, że małżeństwo Kurskich w latach 2016-2023 zarobiło w Telewizji Polskiej ponad 6 mln zł.
Co ciekawe, w TVP zatrudniony był jako producent również były mąż Joanny Kurskiej. Okazuje się, że Tomasz Klimek był jednym z najlepiej opłacanych pracowników kontrolowanej przez PiS telewizji. Pracował w Agencji Kreacji Rozrywki i Oprawy TVP. Z naszych informacji wynika, że w latach 2018-2023 spółka wypłaciła mu 3,86 mln zł. W Telewizji Polskiej zajmował się m.in. „Sylwestra Marzeń", wymyślonego przez swoją byłą żonę dla jej obecnego męża.
Rodzina na swoim? A jakże, nawet nowoczesna, bo patchworkowa.
Sat, 20 Jan 2024 - 1h 06min - 332 - Kamiński i Wąsik w więzieniu. Prezydent pociesza niewiasty. Bodnar idzie na wojnę z prokuraturą #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Epopeja karno-polityczna byłych nadzorców CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika skończyła się dla nich wyjątkowo boleśnie — wylądowali za kratkami. I to rozdzieleni, na dwóch krańcach województwa mazowieckiego — Kamiński siedzi w Radomiu, a Wąsik pod Ostrołęką. Prawie trzy doby panowie kombinowali, jak by tu uniknąć odsiadki, ale się nie udało. I to mimo że schronienia udzielił im sam prezydent RP w swoim pałacu. Wraża policja, nadzorowana przez rząd Tuska, okazała się sprytniejsza i gdy tylko Andrzej Duda na chwilę wyjechał na spotkanie z białoruskimi opozycjonistami do Belwederu, policjanci weszli do Pałacu Prezydenckiego i zatrzymali byłych ministrów. Od razu do akcji wkroczyły żony polityków, które żaliły się na swój los, atakowały rząd i prosiły prezydenta o ułaskawienie głodujących w więzieniach mężów. I Andrzej Duda — po spotkaniu z Barbarą Kamińską i Romualdą Wąsik — zdecydował się na woltę. Mimo że latami twierdził, że prawidłowo ich ułaskawił już po nieprawomocnym wyroku w 2015 r. i ponownie ułaskawiać nie ma zamiaru — to uległ, wykorzystując jako alibi niewieście łzy. Tylko że Duda — inaczej niż w 2015 r. — nie sięgnął po prosty akt łaski, zapisy w Konstytucji. W takiej sytuacji wystarczyłby jeden podpis prezydenta i skazani wyszliby na wolność. Duda rozpoczął znacznie dłuższą, trwającą tygodniami, procedurę ułaskawienia w oparciu o prawo karne. W tym trybie swoje opinie muszą przygotować sądy dwóch instancji, które wydawały wyroki, a także prokurator generalny Adam Bodnar. Co prawda prezydent zaapelował do Bodnara, by natychmiast udzielił skazańcom przerwy w karze, ale Bodnar się nie zamierza spieszyć. A to znaczy, że Wąsik z Kamińskim mogą posiedzieć nawet do wiosny. Twórczynie „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Dominika Długosz zastanawiają się, dlaczego Duda, który wszak wierzy w niewinność swoich byłych partyjnych kolegów, przerzuca piłkę na boisko rządu? Czyżby próbował wciągnąć rząd w wojnę o Wąsika i Kamińskiego? Czyżby chciał pokazać, że oto mamy pierwszych więźniów politycznych strasznej dyktatury Tuska? Nie ma wątpliwości, że prezydent i premier są na wojennej ścieżce. A najostrzej walczą właśnie o sądy i prokuraturę. Bo w sądach wpływowi są wciąż nominaci PiS, wstawieni tam przez Dudę — stąd batalia prawna o odsiadkę Kamińskiego i Wąsika, w której zapadały wzajemnie sprzeczne orzeczenia między starymi sędziami oraz neosędziami, powołanymi za rządów PiS. Po zapakowaniu obu ministrów za kratki prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie, dopatrując się w akcji policji w Pałacu Prezydenckim złamania prawa. Reakcja rządu była błyskawiczna — Bodnar jako nadzorca prokuratury ogłosił, że pozbywa się pochodzącego z nadania PiS prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. Bodnar twierdzi, że Barski został przez Zbigniewa Ziobrę nieprawidłowo obsadzony na tym stanowisku, a zatem — że zajmował je nielegalnie. Barski wspierany przez prezydenta ani myśli ustąpić. A zatem polityczna wojna objęła właśnie cały wymiar sprawiedliwości. Zapraszamy na „Stan Wyjątkowy”!
Sat, 13 Jan 2024 - 1h 24min - 331 - Czy Kamiński i Wąsik uratują się przed odsiadką? Czy Hołownia ma cojones? Czy Tusk ogra Dudę? #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Widać wyraźnie, że mamy w Polsce dwa prawa i dwie sprawiedliwości. Wedle sędziów powołanych przed dojściem PiS do władzy — zwanych paleosędziami — byli szefowie specsłużb Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik powinni pójść do więzienia. Wedle sędziów powołanych za czasów PiS — czyli neosędziów — wręcz przeciwnie. Do pełnego emocji i nagłych zwrotów starcia obu wrogich prawniczych obozów dochodzi właśnie w Sądzie Najwyższym. Jest tam wszystko — wojny o akta, potajemne przejmowanie spraw, ekspresowe posiedzenia z natychmiastowymi wyrokami. „Neony” walczą z sukcesami, bo mają za sobą pierwszą prezeskę Sądu Najwyższego, także „neonówkę”. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka zauważają, że w obozie władzy słychać coraz więcej głosów niezadowolenia, że marszałek Sejmu Szymon Hołownia zrezygnował z drastycznych kroków wobec Kamińskiego i Wąsika. Po grudniowym wyroku skazującym ich na 2 lata więzienia — za przekroczenie granic prowokacji w operacji specjalnej przeciwko dawnemu liderowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi — Hołownia co prawda ogłosił wygaszenie ich mandatów poselskich, ale wciąż wpuszczał ich do Sejmu i pozwalał głosować. Zdaniem polityków PO to był błąd, pokazujący słabość Hołowni, który teraz Kamiński z Wąsikiem rękami „neonów” bezwzględnie wykorzystują. Czy byli szefowie CBA, byli szefowie MSWiA i prominentni politycy PiS finalnie trafią za kratki? Wąsik raczej nie, bo „neony” sprawnie go zabezpieczyły. Dla Kamińskiego decydujący będzie ten tydzień, bo nim — w odróżnieniu od Wąsika — zajmują się paleosędzowie. Jest kilka określeń precyzyjnie opisujących to, co się dziś dzieje w Sądzie Najwyższym. Ale nie — nie użyjemy ich publicznie.
Sat, 06 Jan 2024 - 1h 16min - 330 - Wyjątkowe wydanie Stanu Wyjątkowego. Co w najbliższym roku czeka Prawo i Sprawiedliwość? | TEASER
Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka zapraszają na część drugą specjalnego wydania Stanu Wyjątkowego. Czy Jarosław Kaczyński wróci do władzy? Czy prezes PiS zostanie ofiarą komisji śledczych? Dlaczego lider Zjednoczonej Prawicy upokarza prezydenta? Całość do obejrzenia: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/stan-wyjatkowy-specjalne-wydanie-podsumowanie-roku-czesc-druga/hrr9k44 Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Fri, 29 Dec 2023 - 05min - 329 - Podsumowanie roku ze „Stanem Wyjątkowym”. Część pierwsza: Tusk robi rewolucję, czyli za kulisami nowej władzy | TEASER
To jest wyjątkowe wydanie "Stanu Wyjątkowego". Wszyscy prowadzący — Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka — spotykają się razem w studiu, by politycznie podsumować mijający rok.
Ależ to był czas! Rok przełomu, w którym sytuacja polityczna zmieniała się jak w kalejdoskopie. To rok reinkarnacji Donalda Tuska, który po 9 latach triumfalnie wraca do władzy. To roku upadku Jarosława Kaczyńskiego, który wciąż jest w ciężkim szoku i nie potrafi pogodzić się z tym, że już nie rządzi. To rok narodzin Koalicji 15 października — czy też, jak kto woli, koalicji 13 grudnia — czyli zjednoczonej opozycji, która oderwała PiS od władzy w wyborach, które miały kosmiczną frekwencję. To rok, w którym powstała i upadła, by znowu powstać Trzecia Droga. Rok, w którym wzniosła się i upadła Konfederacja, w finale przyduszona gaśnicą proszkową. To rok, w którym rozwiązana została podkomisja smoleńska. Rok, w którym Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik z dnia na dzień przestali być posłami i lada chwila mogą trafić za kraty. A w dodatku to rok, w którym Jarosław Kaczyński został pozbawiony swego najbardziej obok władzy uzależniającego narkotyku — czyli wpływu na TVP. Ten nagły, nieplanowany detox przechodzi prezes bardzo ciężko.
Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka zapraszają na pierwszą część swego podsumowania politycznego roku, w której zaglądają za kulisy nowej, krystalizującej się władzy. W części drugiej — dostępnej od 30 grudnia — egzegeza nowej, wciąż rozbitej opozycji, ze szczególnym uwzględnieniem przyszłych losów Jarosława Kaczyńskiego, który w wieku 74 wiosen próbuje utwierdzać swych ludzi w ślepej wierze, że uda mu się jeszcze kiedyś pobić Tuska, by wreszcie wsadzić go do więzienia.
Wyjątkowe świąteczno-noworoczne odcinki „Stanu Wyjątkowego” dostępne są dla abonentów Onet Premium (wersja wideo) i aplikacji Onet Audio (wersja audio). Część pierwsza od 23 grudnia, zaś część druga od 30 grudnia. Zapraszamy do słuchania i oglądania.
Fri, 22 Dec 2023 - 06min - 328 - Tusk ściął Kurskiego. Kaczyński przytula Mejzę. A Glapiński bierze 27 pensji #OnetAudioTue, 19 Dec 2023 - 01min
- 327 - Tusk rozpoczął wycinkę PiS. Kaczyński idzie na ostro. Braun gasi Konfederację #OnetAudio
W PiS zapadła decyzja, że nie będzie żadnej współpracy ani żadnej taryfy ulgowej. Ma być na ostro. W każdej sprawie i w każdej sytuacji. Braun wyłazi z gaśnicą? Wina Hołowni! A dlaczego? A bo mówił, że będzie złoty przycisk to ma patostreamy! A też dlatego, że w Sejmie teraz każdy może włazić gdzie chce. Czyli na przykład poseł na korytarz. Hołownia zabrał Braunowi pół pensji zakazał wchodzenia do gmachu sejmu i wykluczył z posiedzenia,, ale to wciąż za mało. PiS chce więcej. Czego więcej? Awantury więcej.
Związani z PiS pracownicy TVP już postanowili, że nie popuszczą a nawet, że nikogo nowego nie wpuszczą do budynku. W internecie pojawiło się PiSmo podpisane przez szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, które wprost zobowiązuje pracowników TVP do zablokowania takich prób. Na Placu Powstańców słychać nawet „przykujemy się do kaloryferów”. A z Krakowskiego Przedmieścia z siedziby ministra kultury „wymiana kaloryferów” to jest niewielki problem.
Każdy minister na wejściu do swojego resortu dostał wielką miotłę i ma za zadanie najpierw zrobić porządki. Spektakularnie wymiecione zostały kurator Nowak i przyjaciółka prezesa Janina Goss. Będzie też wymiana szefów służb, chociaż tu jest z mniejszymi sukcesami, bo nowy rząd popełnił parę błędów.
Za to Donald Tusk pojechał do Brukseli i po 3 godzinach ogłosił że przywiezie kasę z KPO. Co się okazało? Otóż - to niesamowite - wystarczyło złożyć wniosek! No dodatkowo fajnie mieć zaufanie Brukseli. Tusk ma.
Sat, 16 Dec 2023 - 49min - 326 - Kaczyński odarty z władzy. Tusk premierem. Morawiecki się ośmieszył #OnetAudioTue, 12 Dec 2023 - 01min
- 325 - Glapiński donosi na Polskę. Kaczyński podwoił oszczędności. TVP ma nowego wroga #OnetAudio
Przez ostatnie osiem lat – używając ulubionej frazy byłej premier Beaty Szydło - to PiS zarzucało opozycji, że donosi na Polskę zagranicę. Teraz role się odwróciły. Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński rozesłał po świecie listy z prośbą, żeby międzynarodowe instytucje wzięły go w obronę na wypadek, gdyby nowa koalicja chciała postawić go przed Trybunałem Stanu. Glapiński napisał do Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i do Europejskiego Banku Centralnego twierdząc, że taki wniosek byłby zamachem na niezależność NBP.I pisze to jedyny prezes NBP, który pojawiał się w siedzibie rządzącego PiS przy ul. Nowogrodzkiej i nawet się z tym nie krył. Bank Światowy odpowiedział, że "nie ingeruje w sprawy polityczne swoich krajów członkowskich". Ale szefowa EBC Christine Lagarde odpisała Glapińskiemu, że „prawo Unii Europejskiej zapewnia ochronę prezesowi Polskiego Banku Centralnego" na wypadek "gdyby przyszły rząd planował bezprawnie postawić go w stan oskarżenia". Lagarde stwierdziła, że takie oskarżenie może wiązać się z automatycznym zawieszeniem Glapińskiego zarówno jako szefa banku centralnego, jak i członka Rady Ogólnej EBC, a zatem może być "niezgodne z prawem". Przy okazji dodała, że Glapiński może odwołać się do Trybunału Sprawiedliwości UE – gdyby został rzeczywiście zawieszony. Przypominamy, że był już taki przypadek w 2019 r. - wówczas został zawieszony szef banku centralnego Łotwy. Ale odwołał się do TSUE i TSUE uznał, że decyzja o zawieszeniu była bezprawna. Tylko czy Glapiński poprosi o ratunek TSUE, którego wyroków PiS nie uznawało przez ostatnie osiem lat? To byłby dopiero przełom kopernikański! Ale nowa koalicja – choć jak twierdzi szef sejmowej komisji gospodarki Ryszard Petru – wniosek do TS w sprawie Glapińskiego jest gotowy, jeszcze nie zdecydowała, czy go skieruje. Być może Donald Tusk nie chce się narażać na porażkę przed TSUE i destabilizować polskiej waluty, czym ściganie Glapińskiego mogłoby się zakończyć. Być może wniosek – już napisany – będzie straszakiem na Glapińskiego, by za bardzo nie bruździł nowej władzy. Nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia mówi, że na razie wniosku w sprawie Glapińskiego nie widział. Może dlatego, że pochłania go promocja sejmu w internecie. Odkąd Hołownia został marszałkiem, liczba subskrybentów sejmowego kanału na YouTubie urosła do 388 tys. Videopodcast marszałka Hołowni, w którym oprowadza po sali plenarnej Sejmu, ma już 856 tys. wyświetleń. Obrady prowadzone przez Hołownię ściągają przed monitory miliony Polaków, żądnych politycznego spektaklu. Jeśli tylko to wpłynie na udział Polaków w demokracji i wzrost frekwencji wyborczej, to Stan Wyjątkowy pochwala taki Sejm w stylu pop. Ale udany debiut Hołowni rozsierdził wciąż pisowską TVP. Teraz to już nie Tusk jest wrogiem publicznym numer 1 TV-PiS, ale nowy marszałek, którego postanowili pokazywać w czerwonej poświacie. Nie wiadomo dlaczego akurat ten kolor przypadł im do gustu, ale może uznali, że „czerwona morda” źle się Polakom kojarzy. Jednym z pierwszych projektów przyjętych przez Sejm było przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa. Finansowanie przez państwo kosztownych zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego zlikwidowało PiS, ale teraz nawet Mateusz Morawiecki – premier rotacyjny, którego za chwilę zastąpi Donald Tusk, zagłosował za projektem obywatelskim. Przy okazji debaty, podczas Barbara Nowacka z KO wytknęła PiS, że pozbawili najbiedniejszych Polaków szans na posiadanie potomstwa, bo nie wszystkich stać na to, żeby samemu zapłacić za in vitro, dowiedzieliśmy się, że nowy poseł PiS Paweł Szrot, były prezydencki minister, sześć lat starał się o dziecko, ale z in vitro nie skorzystał. Nie wiadomo co pomogło, ale – jak się zwierzył – w końcu się udało i uśmiechnięty prawie dwuletni maluch biega w okolicznym przedszkolu. Nowa kadencja Sejmu to nowe oświadczenia majątkowe posłów i okazuje się, że mamy nowych krezusów w Sejmie. I tak oto Jarosław Kaczyński, który mówił, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy, w ciągu roku podwoił oszczędności. Rok temu prezes wskazywał 142 tys. złotych oszczędności, w tegorocznym oświadczeniu jest kwota 253 tys. zł. Majątek Kaczyńskiego: prezes PiS jest współwłaścicielem domu, wartego 1,8 mln zł. Zeszłoroczne zarobki szefa partii to około 300 tys. zł, a zobowiązania to 84 tys. zł. Za to premiera Morawieckiego przebił pod względem zarobków nienawidzony przez niego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Morawiecki jako szef rządu zarobiłprawie 236 tys. zł, a Ziobro 345 tys. zł.Tak to jest jak się występuje w trzech osobach – jako minister sprawiedliwości, prokurator generalny i członek Krajowej Rady Sądownictwa. Za to w liczbie nieruchomości Ziobro nie przebije Morawieckiego. Tym bardziej, że część majątku przepisał na żonę. Zresztą podobnie jak lider KO Donald Tusk, który część majątku – w tym mieszkanie w Sopocie – przekazał swojej małżonce. Pobyt w Brukseli sprawił, że Tusk zgromadził spore oszczędności – w sumie 1,3 miliona zł, ma też polisę na życie o wartości 300 tys. zł, dwie polisy na życie i dożycie - każda o wartości 70 tys. zł. Ale to i tak skromny majątek w porównaniu ze Sławomirem Mentzenem. Lider Konfederacji zgromadził prawie 5 mln zł w bitcoinach. Oprócz tego ma 700 tys. zł oszczędności i wraz z żoną jest właścicielem dwóch domów i mieszkania, a także zabudowy kuchennej za 120 tys. zł.
Tue, 05 Dec 2023 - 01min - 324 - Cenckiewicz chce zablokować wybór Tuska. Kaczyński stawia Dudę pod ścianą. Wiatrakowa wpadka Hołowni #OnetAudio
Puśćmy wodze wyobraźni. Pod koniec swych rządów PiS uchwala ustawę, powołującą komisję badającą rzekome powiązania dawnej ekipy rządowej Donalda Tuska z Rosją. Komisja ma prawo politykom i urzędnikom uznanym za przychylnych Rosji wymierzyć karę 10 lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Wybory wygrywa opozycja. Tuż po wyborach komisja — składająca się wyłącznie z ludzi PiS, kierowanych przez związanego z władzą historyka Sławomira Cenckiewicza — szybko i bez żadnych przesłuchań uznaje Tuska i kilku czołowych polityków Platformy za sprzyjających Rosji i wymierza im wieloletnie zakazy. W tej sytuacji prezydent odmawia powołania Tuska na premiera, a jego dawnych ministrów na stanowiska w nowym rządzie. W tej sytuacji nowy rząd nie może powstać, rządzi PiS, kraj wrze, setki tysięcy wyborców opozycji wychodzą na ulicę. Mamy wojnę polityczną i wojnę przed sądami na niespotykaną skalę. Czemu zatem ten wymarzony sen prezesa się nie spełnił? Ano przez prezydenta. Andrzej Duda początkowo zgodził się na ustawę umożliwiającą zablokowanie Tuskowi drogi do władzy na 10 lat — czyli w praktyce na zawsze — ale szybko pod naciskiem Amerykanów zmienił zdanie. Dlatego choć wszystko z opisanego wyżej scenariusza się spełniło, to jednak komisja nie była w stanie dokonać politycznej egzekucji Tuska i jego ministrów, mogła jedynie „zarekomendować”, by nie oddawać im władzy. Ale, przyznajemy, wciąż słyszymy taką nadzieję w PiS — że prezydent, postawiony w tej sprawie pod ścianą przez Jarosława Kaczyńskiego, odmówi powierzenia Tuskowi premierostwa. Sam Tusk bagatelizuje taką możliwość, podobnie jak jego sojusznicy z Trzeciej Drogi i Lewicy. Mentalnie już są w rządzie. Mają już nawet za sobą pierwszą wpadkę — trwają poszukiwania lobbysty bliskiego Polsce 2050 Szymona Hołowni, który do ustawy o niższych cenach energii wrzucił zapisy ułatwiające firmom energetycznym budowę wiatraków tuż pod oknami domów.
Sat, 02 Dec 2023 - 1h 18min - 323 - Rząd osobliwości PiS. Kaczyński baja o koalicji z PSL. Człowiek Ziobry dostał zapaści po grzybkach #OnetAudio
To pełna wzruszeń chwila. Jeszcze nigdy w Polsce nie mieliśmy do czynienia z rządem ekspresowym, którego szybki upadek jest przesądzony już w momencie tworzenia. Chcielibyśmy się cieszyć, ale przyszły smutek ściska nam gardło. Już za 14 dni tego rządu nie będzie. Znamy aktorów tej szopki. Główną rolę odgrywa Mateusz Morawiecki, którego premierostwo to jeden wielki spektakl — skrzyżowanie dramatu i wodewilu. Po wyborach Morawiecki wziął na siebie misję zbudowania rządu skazanego na upadek, bo PiS przez 8 lat rządów tak brutalnie zwalczało opozycję, że dziś nikt nie chce z nimi rządzić. Dlatego też Morawiecki posuwając się krok po kroku w konstytucyjnie opisanej misji tworzenia rządu, wystawia się na drwiny — bo jest oczywiste, że żadnego rządu nie zbuduje. Dlatego też większość dotychczasowych ministrów zawczasu ewakuowała się z resortów, byleby tylko nie ośmieszać się wraz z Morawieckim. W tej sytuacji premier przedstawił jako nowych ministrów ludzi w większości kompletnie nieznanych i bez żadnej pozycji politycznej, którzy zwyczajnie nie obawiają się śmieszności. Ba, śmieszności nie obawia się także drugi aktor tej farsy — pan prezydent. Oto powołując nowych ministrów na maksymalnie 2 tygodnie, prezydent prawił im o budowie elektrowni atomowych, kontynuowaniu Centralnego Portu Komunikacyjnego, wspominał też o awansie Polski w globalnej lidze cargo. Prezydent widać uwierzył w bajki premiera, który opowiada, że buduje rząd ponadpartyjny i że zrealizuje „Dekalog Polskich Spraw”, czyli wymyślony naprędce miks pomysłów wyborczych z programu PiS, Trzeciej Drogi, Konfederacji i Lewicy. To brzmi tak pięknie, że prawieśmy uwierzyli — tak jak pan prezydent — że Morawiecki stworzy z tymi partiami Koalicję Polskich Spraw i wszyscy będą żyć długo oraz szczęśliwie. I wtedy oprzytomnieliśmy, zdając sobie sprawę, że to teatr, a premier dość marnie odgrywa napisaną mu rolę rozjemcy w wojnie polsko-polskiej. A oprzytomnieliśmy, gdyż odezwał się pan prezes, w bólach rozstający się z władzą. Rzekł otóż Jarosław Kaczyński, że to nie żaden pan Mateusz, nie żaden Dekalog i nie żadna Koalicja — tylko on sam w swym prezesowskim jestestwie wyreżyserował ten spektakl pod tytułem: „Rząd osobliwości PiS”. I twierdzi — tu już naprawdę nie potrafimy powstrzymać śmiechu — że to przygotowanie do rządów z PSL. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka z lubością analizują skład nowego rządu prezesa, odnajdując w nim — rzecz jasna — masę osobliwości. Szczegółowo omawiają też rozgrywkę Kaczyńskiego, który próbuje opóźnić oddanie władzy i zaczyna wykorzystywać kontrolowane wciąż przez PiS instytucje do walki ze zbliżającym się dużymi krokami rządem Donalda Tuska.
Tue, 28 Nov 2023 - 01min - 322 - Rząd Morawieckiego pakuje manatki. Tusk odpala komisje śledcze. Komandosi prezesa PiS nadal w Sejmie #OnetAudio
Spakowali się. W torby, aktówki, tobołki — ministrowie rządu PiS w ciągu ostatnich kilku dni po cichu opuścili swe fotele, porzucili gabinety i pożegnali gmachy. To było tak po ludzku bolesne. Wszak — by zacytować klasyczną frazę Beaty Szydło — „przez 8 ostatnich lat” rządzili niepodzielnie. I tak po prostu przyzwyczaili się do tej władzy niepodzielnej. Tak bardzo się przyzwyczaili, że nie wyobrażali sobie, że mogą ją stracić. A tu suweren wywinął numer niepodzielnym. Były pożegnalne kawusie i koniaczki, trochę wzruszu, czasem skrycie uroniona kropla łez. Musieli się spakować nawet nie dlatego, że Donald Tusk już prze do władzy i dyszy żądzą zemsty. Musieli się spakować, bo ich pryncypał Mateusz Morawiecki odgrywa komedię z tworzeniem nowego gabinetu z fikcyjnym programem, popieranym przez tajną koalicję. W ramach tego groteskowego projektu Morawiecki ogłosi w poniedziałek skład rządu, który upadnie zanim powstanie. Ale zanim upadnie, to przez maksimum 2 tygodnie będzie rządził. I to dla nowych „ministrów” — kilkunastu figurantów Morawieckiego — trzeba było zwolnić fotele i gabinety. Twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Kamila Dziubkę i Dominikę Długosz powyborcze pląsy Morawieckiego niezmiennie bawią. Tak zwyczajnie po ludzku zastanawiamy się, czy są granice żenady, których premier nie jest w stanie przekroczyć. Mówiąc szczerze, nie próbujemy nawet ustawiać mu poprzeczek, bo istnieje ryzyko, że w najbliższych dniach pójdzie na całość — w kierunku nieznanym najprzedniejszym twórcom polskiego kabaretu. Premier odwleka to, co nieuniknione — powstanie rządu Donalda Tuska. Przypiekanie Morawieckiego — swego dawnego doradcy, a ostatnio agresywnego przeciwnika — Tusk stawia wysoko w swym planie. Żeby Morawieckiego całkowicie politycznie wykończyć Tusk dorzuca ustawę, zwaną złośliwie „czyste ręce” — ma ona ujawniać majątki małżonków polityków. Oczywistym adresatem jest Iwona Morawiecka, na którą premier przepisał wart dziesiątki milionów majątek, którego nie chce ujawnić, twierdząc, że nie ma takiego obowiązku. No to będzie obowiązek — a jedyną receptą, premierze, będzie przepisanie nieruchomości na dzieci. Ale, rzecz jasna, głównym bohaterem rozliczeń będzie Jarosław Kaczyński. Prezesa czeka od połowy grudnia serial zeznań przed komisjami śledczymi i przed prokuraturą, zabraną Ziobrze. Rozliczenia mają rozbić PiS i pozbawić Kaczyńskiego szans na powrót do władzy.
Sat, 25 Nov 2023 - 54min - 321 - Tusk przyspiesza. Morawiecki prowadzi łapankę. A sędzia TK ucieka przed alkomatem #OnetAudio
Kiedy Donald Tusk przyspiesza i zapowiada powołanie trzech komisji śledczych wymierzonych w Prawo i Sprawiedliwość, premier Mateusz Morawiecki wciąż udaje, że tworzy rząd. To o tyle ciekawe, że o tym, jak właściwie wygląda ten proces, nie wiedzą nawet… ministrowie jego obecnego rządu, który formalnie od tygodnia jest w dymisji.
Taki minister Czarnek na przykład twierdzi, że szef rządu o niczym z nim nie rozmawiał, ale jak będzie trzeba, to weźmie udział w tym spektaklu. Bo sam pan minister edukacji otwarcie mówi, że wie, jak to się skończy. A skończy się tak, że Mateusz Morawiecki w Sejmie przerżnie głosowanie w sprawie wotum nieufności.
I nie pomogą propozycje, które – jak twierdzi pan premier – są kompilacją postulatów programowych partii, z których Morawiecki chce wyrywać posłów. Nie do końca wiemy, dlaczego politycy PSL, Polski 2050, Lewicy, tudzież Konfederacji mieliby chcieć realizować swój program razem z premierem rządu PiS, ale na to pytanie powinien odpowiedzieć chyba on sam.
Być może usłyszy takie pytanie w trakcie spotkania z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią, do którego – jak zresztą sam przyznaje – trochę wpycha się na spotkanie. Hołownia, który Mateusza Morawieckiego nazywa pieszczotliwie premierem Schroedingera, który jest, ale jakby go nie ma, obiecuje, że znajdzie jakieś okienko w swoim kalendarzu, ale dopiero jak ten sformuje swój nowy rząd. Zatem najwcześniej za tydzień.
Ale marszałek Sejmu ma do Morawieckiego więcej pytań. Na przykład takie, dlaczego rząd PiS nie zapisał w budżecie, że VAT na żywność w przyszłym roku wyniesie 0%, a teraz składa projekt ustawy, który to właśnie przewiduje? No i co robił latem rząd, że teraz nagle trzeba nowelizować ustawę o handlu w niedzielę, bo w niedzielę właśnie wypada tegoroczna Wigilia? Musielibyśmy też zapytać, od kiedy znany jest kalendarz na 2023 rok, ale ktoś mógłby uznać, że jesteśmy małostkowi.
Zadamy zatem inne pytanie: panie premierze, co pan robił, kiedy pana partia likwidowała rządowy program finansowania in vitro? Proszę tylko nie mówić, że nie był pan posłem, bo był pan wicepremierem tego rządu. Oczywiście można założyć, że wziął pan sobie do serca słowa Jarosława Kaczyńskiego z 2012 r., kiedy ten mówił, iż dla niego in vitro to właściwie jak aborcja.
Załóżmy, że tak właśnie było. No to zapnijcie państwo pasy. Dziś pan premier chce sfinansować bon o wartości 10-20 tys. zł, który można przeznaczyć na procedurę in vitro. Słabo? Słabo o tyle, że tego bonu nie będzie, bo nowa większość właśnie zaczyna pracować nad obywatelskim projektem ustawy ws. finansowania z budżetu państwa in vitro.
To ten sam projekt, od którym zebrano pół miliona podpisów i który pani marszałek Witek włożyła do sejmowej zamrażarki. I będzie to pierwszy projekt ustawy, którym zajmie się nowy Sejm. Pytanie oczywiście, jak zachowa się pan prezydent, który na biurku niedługo znajdzie tę ustawę. Trochę nie chce nam się wierzyć, że ją zawetuje, bo mamy wrażenie, że nowa większość tylko na to czeka.
A skoro przy nowej większości jesteśmy, to odżyła giełda kandydatów do rządu Donalda Tuska. Coraz głośniej mówi się, że szefem dyplomacji zostanie Radosław Sikorski. Byłby to powrót po latach, choć – bądźmy szczerzy – mocniejszej postaci z tego zakresu kompetencji lider Platformy po prostu nie ma.
Nie ma też wątpliwości, że kandydatów na to stanowisko jest więcej. W przeciwieństwie do teki ministra zdrowia. Z informacji Onetu wynika, że największe szanse na tę funkcję ma Joanna Mucha, była minister sportu w latach 2011-2013, która jednakowoż pisała pracę doktorską na temat finansowania publicznej służby zdrowia w Polsce. Do tej pory najczęściej mówiło się w kontekście tej posady o Izabeli Leszczynie, jednak ta ponoć broni się przed tym rękami i nogami. Podobno Donald Tusk myślał o niej jako o nowej szefowej klubu parlamentarnego, jednak tutaj koncepcji ma być więcej.
Ciekawa rozgrywka toczy się o fotel ministra sprawiedliwości. Tu najczęściej ostatnio pada nazwisko byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. On sam unika deklaracji na ten temat. Niektórzy twierdzą, że nie jest on wystarczająco twardy, ale ci, którzy go znają, twierdzą, że to krzywdzące opinie.
Z pewnością jednym z najważniejszych zadań tego, który zastąpi w gabinecie Zbigniewa Ziobrę, będzie rozprawa z Prokuratorem Krajowym Dariuszem Barskim, który w myśl niedawno znowelizowanych przepisów jest nie do ruszenia, chyba że zgodzi się na to prezydent.
Nasi rozmówcy po stronie nowej większości twierdzą jednak, że ustawa jest – brzydko mówiąc – spartolona i Barskiego usunąć można dość łatwo. A na pewno tak mu uprzykrzyć życie, że sam z tej funkcji zrezygnuje.
Tue, 21 Nov 2023 - 01min - 320 - Kaczyński upokorzony przez Hołownię. Ziobro boi się rozliczeń. A Konfederacja ośmiesza się w Sejmie #OnetAudio
Jak by nie patrzeć, Szymon Hołownia ma swój czas. Ostatnie dni to dla lidera Polski 2050 najlepszy okres, jaki trafił mu się w polityce. Nowy marszałek Sejmu do maksimum wykorzystuje swe okienko w burzliwej rzeczywistości powyborczej. Z jednej strony ustępujący premier Mateusz Morawiecki jeszcze walczy o władzę, ale to zrywy coraz bardziej cherlawe — wiadomo, jak skończy się jego misja. Z drugiej przyszły premier Donald Tusk usunął się w cień, w ciszy przygotowując koncepcję totalnej wycinki pisowców z wszystkich instytucji państwa, którą rozpocznie po przejęciu władzy za niespełna miesiąc. Z tego swoistego interregnum — gdy namiestnik Kaczyńskiego w konwulsjach żegna się z władzą, a nowy hegemon jeszcze nie objął urzędu — korzysta właśnie Hołownia, jako pierwszy nominat nowej koalicji. Najpierw zręcznie poprowadził pierwsze posiedzenie Sejmu — dając sobie radę z takimi zawodnikami jak Zbigniew Ziobro czy Przemysław Czarnek, których talent estradowy wykracza daleko poza umiejętności najbardziej charyzmatycznych uczestników „Mam talent”, dawnego show Hołowni w telewizji TVN. Potem nowy marszałek wygłosił orędzie, w którym uspokajał wyborców PiS, że to nie jest koniec ich świata. Wreszcie spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą — jako, bądź co bądź, druga osoba w państwie, która ma zresztą ambicje, by za dwa lata stać się osobą nr 1. Jednocześnie Hołownia upokorzył Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS przez ostatnie 8 lat wchodził na sejmową mównicę jak do swego gabinetu na Nowogrodzkiej — „bez żadnego trybu”, jak sam mawiał. Tym razem też tak chciał, gdy Sejm prowadził pierwszą gorącą debatę dotyczącą sądownictwa. Hołownia mu odmówił — to był symboliczny kres rządów Kaczyńskiego w Sejmie. Debata sądowa wywołała ogromne emocje szczególnie u Ziobry — który popiskiwał na polityków nowej ekipy i wyśmiewał ich, wyzywając od „fujar”. Przestrzegał też, że żadna władza nie jest wieczna, a rozliczenia w przyszłości dotknąć też ich. To był wyraźny dowód na to, że Ziobro boi się rozliczeń, zapisanych przez nową koalicję w umowie o tworzeniu rządu. Gdyby autorzy „Stanu Wyjątkowego” Kamil Dziubka i Renata Grochal mieli obstawiać top polityków PiS, którymi zajmie się Tusk po przejęciu władzy, to rzeczywiście pan Zbyszek znajdzie się wysoko. Listę rzecz jasna otworzy Kaczyński, ale Ziobro to pewny numer 2, zaś trzecią lokatę zajmuje Jacek Kurski, którego Tusk spróbuje odwołać z lukratywnej — i pozornie bezpiecznej — posady w Banku Światowym w Waszyngtonie, by mogła się nim zająć prokuratura. Właśnie przed prokuraturą Tusk chce postawić Kurskiego za to, że całkowicie sprostytuował TVP, czyniąc z niej kanał tępej propagandy i narzędzie brutalnej walki z opozycją wobec PiS.
Sat, 18 Nov 2023 - 1h 22min - 319 - PiS rozbity i upokorzony w Sejmie. Kaczyński wyzywa Tuska od chamów i lumpów. Duda gra swoją grę #OnetAudio
To było przejmujące. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wyborach wraz z każdą kolejną uchwalaną decyzją, Jarosław Kaczyński tracił fragment swego imperium władzy, które pieczołowicie budował przez dwie kadencje. Lider PiS wyraźnie nie mógł się odnaleźć w parlamencie, który przestał pracować pod jego dyktando i zgodnie z rytmem jego dnia. Dość powiedzieć, że prezes PiS spóźnił się na początek obrad, a orkiestra tym razem nie poczekała — i hymn musiał odśpiewać na schodach w sali plenarnej. Nie wiemy, czy prezes uznał to za spisek — bo prezes widzi teraz rękę Donalda Tuska wszędzie, gdzie PiS traci wpływy. W jednym z prezesem jesteśmy zgodni. Na tym pierwszym posiedzeniu jego partia została celowo przez Tuska poniżona i upokorzona. Lider Platformy wyraźnie mści się za 8 lat rządów Kaczyńskiego, który ubliżał opozycji i marginalizował ją w Sejmie. Teraz rolę się zmieniły, a Kaczyński przypomina sobie — z dużym trudnem — jak wygląda bezsilność marginalizowanej opozycji. Dlatego ubliża Tuskowi i jego partii słowami w swym słowniku najgorszymi — wyzywa ich od lumpów i chamów. A także — rzecz jasna — Niemców. Kandydatka PiS na wicemarszałka Sejmu Elżbieta Witek została utrącona w wyborach — Tusk postawił sobie za punkt honoru, aby przekonać do takiego głosowania wszystkich swych koalicjantów. Także Trzecią Drogę, która się wahała, uznając, że największa partia w Sejmie — czyli PiS — musi mieć marszałka. Tusk uznał, że już na początku prac Sejmu musi pokazać elektoratowi oczekującemu rewanżu, że obietnicę rozliczeń traktuje poważnie — stąd jego gra na utrącenie Witek, która była narzędziem opresji Kaczyńskiego w minionej kadencji. Teraz wszechmocna do niedawna marszałek Sejmu będzie szeregowym posłem. Tusk nie przejął się nawet wezwaniami prezydenta w tej sprawie — co pokazuje, że inne przestrogi wygłoszone przez Andrzeja Dudę podczas wystąpienia na pierwszym posiedzeniu Sejmu traktuje równie swobodnie. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Dominika Długosz i Andrzej Stankiewicz szczegółowo omawiają sejmową rozgrywkę głównych graczy, analizując, co będzie się dziać dalej w Sejmie, w którym Kaczyński i Tusk potykają się bezpośrednio po raz pierwszy od 9 lat.
Tue, 14 Nov 2023 - 01min - 318 - Tusk dopiął koalicję. Kaczyński stawia na wojnę z Unią. Glapiński boi się odwołania i grozi odwetem #OnetAudio
Zrobili tak, jak chciał prezydent — liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy jeszcze przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu podpisali umowę koalicyjną. Podczas niedawnych konsultacji powyborczych Andrzej Duda sugerował, że brak umowy może oznaczać, że rząd Donalda Tuska wcale nie musi mieć większości. Teraz prezydent dostał dowód na to, że większość jest. Rzecz jasna, cała rozgrywka Dudy na kwestionowanie koalicji była tylko wybiegiem. Prezydent chciał mieć pretekst, by powierzyć misję tworzenia rządu przedstawicielowi PiS, obecnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Przeczuwając, że Tusk jeszcze przed pierwszym posiedzeniem Sejmu dopnie umowę i pomacha nią Morawieckiemu przed nosem, prezydent nie czekał i już kilka dni temu zapowiedział, że i tak to Morawiecki dostanie misję tworzenia rządu. Misję z góry skazaną na porażkę — PiS musiałoby przekonać do koalicji PSL albo kupić co najmniej 30 posłów. A to jest nierealne. W rzeczywistości rząd PiS upada i za kilka tygodni odda władzę — dlatego autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal obserwują wzbierającą falę odejść ludzi PiS z instytucji państwowych i służb. Nawet butny zazwyczaj wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki spakował swój hippisowski dobytek w reklamówkę i listonoszkę, zwalniając sejmowy gabinet dla wybrańców nowej koalicji. Skala porażki zaczyna docierać do Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS po wyborach zniknął na kilkanaście dni, ale teraz powoli dochodzi do siebie — i próbuje pokazać, że panuje nad sytuacją i ma pomysł, jaką drogą poprowadzić PiS do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach samorządowych oraz europejskich. Na razie jednak to robienie dobrej miny do złej gry — jedynym politycznym pomysłem Kaczyńskiego jest atak na Unię Europejską i przekonywanie, że Berlin — rękami Brukseli — chce zabrać Polsce suwerenność i doprowadzić do, tu cytat, „anihilacji polskiego państwa”. Jednym słowem, pomysłem Kaczyńskiego na wyjście z impasu po nieudanej kampanii wyborczej, jest danie wyborcom jeszcze więcej tego, co było esencją jego kampanii wyborczej — ataku na Unię. Swoją drogą, z doświadczenia wiemy, że gdy prezes mówi o anihilacji czegokolwiek, to jest to dowód na to, że nie ma innego pomysłu na mobilizację elektoratu.
„Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki.
Sat, 11 Nov 2023 - 48min - 317 - Ostatni miesiąc Morawieckiego. Kosiniak-Kamysz dał kosza Dudzie. A prezes Kaczyński zniknął #OnetAudio
To jest "Stan Wyjątkowy" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal. W tym wydaniu omawiamy kulisy decyzji prezydenta, który powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że PiS nie ma w Sejmie większości. Oczywiście — to nie jest tak, że Duda nie umie liczyć. Prezydent wie, że Morawiecki nie zbuduje koalicji i najdalej za miesiąc odejdzie. Tyle że Andrzej Duda liczy nie matematycznie, a politycznie. Jednym z powodów powołania Morawieckiego jest to, że otoczenie prezydenta popycha go do gry o władzę w PiS po Kaczyńskim. Dlatego Duda nie chciał dziś zrażać do siebie ponad 7,5 miliona wyborców PiS, którym trudno byłoby pojąć, że oddaje władzę na tacy znienawidzonemu przez nich Donaldowi Tuskowi. W scenariuszu walki o władzę w PiS kluczowe będą wybory prezydenckie 2025 r. Z jednej strony Kaczyński ryzykuje, że w partii dojdzie do podziałów przy okazji wyłaniania kandydata. Z drugiej — po wyborach prezydenckich Duda będzie młodym emerytem. Jeśli nie znajdzie pracy za granicą — a to niepewny scenariusz — będzie miał dużo czasu i może się włączyć do rozgrywki o władzę na prawicy. Ludzie prezydenta — szef gabinetu Marcin Mastalerek oraz poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski — już wysyłają Kaczyńskiego w stan spoczynku. Na razie prezes zniknął. Po wyborach pojawił się tylko raz, na stypie „Gazety Polskiej” w Spale, gdzie dokonał egzegezy klęski. I częściowo obwinił za nią prezydenta, który wetował co bardziej radykalne pomysły PiS — takie jak czystki w sądach. Swoją drogą, myśląc o nowym rozdaniu na prawicy, Duda szuka możliwości współpracy z PSL — dlatego intensywnie namawiał szefa ludowców Władysława Kosiniaka-Kamysza, by to on przyjął nominację na premiera. Bezskutecznie. Współpracownicy Dudy z rozżaleniem konstatują, że lider ludowców jest lojalny wobec Tuska. Ale może chociaż — to kolejne marzenie Dudy — Kosiniak-Kamysz zostanie ministrem obrony? To stanowisko szczególnie istotne w relacjach rządu z prezydentem, więc WKK i PAD mogliby się częściej spotykać, nie budząc podejrzeń.
„Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie „Podcast roku”. Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku – konkurs im. redaktora Janusza Majki.
Tue, 07 Nov 2023 - 01min - 316 - Ostatni skok PiS na kasę. Spór o posadę marszałka Sejmu. Kosiniak-Kamysz chce być szefem MON #OnetAudio„Stan Wyjątkowy” został nominowany w konkursie "Podcast roku". Spośród nominowanych zostanie także przyznana nagroda publiczności. Zachęcamy do głosowania na "Stan Wyjątkowy": Nagroda publiczności 2023. Podcast Roku - konkurs im. redaktora Janusza Majki.” Przez Polskę idzie fala. To fala działaczy PiS, którzy pospiesznie ewakuują się z państwowych instytucji. To ucieczka przed nową władzą, która jasno zapowiada, że wyrzuci nominatów PiS ze spółek skarbu państwa, TVP, prokuratury i sądów. Politycy PiS butnie przekonują, że oni tu z PSL — drodzy państwo — zrobią koalicję i ocalą Polskę przed Tuskiem. Ale wystarczy przeanalizować masowy eksodus ludzi PiS, zajmujących gorące stołki oraz przeliczyć przyznawane na ostatnią chwilę podwyżki i odprawy, by zrozumieć, że to kompletne bzdury. Uciekają, bo już jest koniec — a prezes nie ma dla nich nic. Funkcjonariusze i politycy PiS na szybko zabezpieczają się przed nadchodzącymi chudymi latami. W każdej niemal instytucji od spółek Skarbu Państwa po media, trwa żonglowanie kontraktami i ściąganie ostatnich pieniędzy. Resorty rozpisują kolejne konkursy, które zostaną rozstrzygnięte jeszcze przed wejściem do resortów nowych ministrów, a wszędzie, gdzie się da pracują niszczarki i kopiarki. Jednocześnie. Trwa też niezwykły ruch, jeśli chodzi o zatrudnienie w różnych instytucjach. Premier Mateusz Morawiecki postanowił obsadzić Komisję Nadzoru Finansowego swoim człowiekiem. Ale to budzi największą dyskusję w samym PiS, bo pisowcy nagle zorientowali się, że KNF to w sumie 1400 etatów dla swoich i naprawdę sporo pieniędzy. A nie wszyscy przecież dostali złote spadochrony do partii i też chcieliby coś ze sobą zrobić. Z kolei opozycja cały czas rozmawia. Non stop ktoś z kimś się spotyka, ktoś coś proponuje i ktoś czegoś chce. Wyciekł pomysł, żeby marszałek Sejmu był rotacyjny - dwa lata Szymon Hołownia i dwa lata Włodzimierz Czarzasty. Ale ten bliski Lewicy pomysł nie podoba się w Trzeciej Drodze. Ludowcy złośliwie mówią, że rotacyjna to może być kosiarka.Twórców „Stanu Wyjątkowego” - Dominikę Długosz („Newsweek”) oraz Kamila Dziubkę (ONET) bawi to, że liderzy PiS wciąż przekonują, iż są w stanie zbudować większość w Sejmie - z PSL. Pisowcy pokochali ludowców miłością wręcz masochistyczną. Premier posunął się nawet do twierdzeń, że mógłby być wicepremierem u premiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, co już zalatuje dużą desperacją. Lider ludowców jest potrzebny wszędzie. W rządzie Donalda Tuska mógłby na przykład objąć resort obrony chociaż do tej pory nie wykazywał absolutnie żadnego zainteresowania wojskiem.Sat, 04 Nov 2023 - 1h 04min
- 315 - Rozliczenie PiS elementem umowy koalicyjnej rządu Tuska. Prezydent ma kandydata na marszałka seniora #OnetAudio
To jest "Stan Wyjątkowy na wybory" — powyborcze wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal.
W tym wydaniu omawiamy kulisy negocjacji między KO, Trzecią Drogą i Lewicą, które w ciągu kilku dni skończą się podpisaniem umowy koalicyjnej. Jej elementem będą twarde rozliczenia z PiS. Nowa koalicja naciska w związku z tym na prezydenta, aby to jej wspólny kandydat Donald Tusk dostał misję tworzenia rządu. Prezydent wciąż się waha, bo z kolei PiS naciska, aby to Mateusz Morawiecki jako kandydat zwycięskiej partii dostał misję tworzenia rządu. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” pokazują na konkretnych przykładach, że politycy PiS wcale nie wierzą, że uda się im stworzyć rząd. Grają na czas, by przygotować sobie złote, ewakuacyjne spadochrony. Działy kadr instytucji i spółek kontrolowanych przez PiS mają pełne ręce roboty — niektórzy uciekają na emerytury i w stan spoczynku, inni odbierają ostatnie podwyżki, dzięki którym wzrosną ich odprawy. To, czy Duda powierzy misję premierowską Morawieckiemu nie ma praktycznego znaczenia — tylko przedłuży rządową agonię PiS. Prezydent nie ma instrumentów, aby zablokować powołanie rządu Tuska — może je tylko opóźniać. Choć — to teoria spiskowa — jest jedna taka możliwość. Chodzi o formalny trik. Otóż spośród sędziwych posłów Duda wskazuje marszałka-seniora — czyli posła otwierającego pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, odbierającego przyrzeczenia od posłów i przeprowadzającego głosowanie nad wyborem nowego marszałka. Nowego marszałka wskaże większość, a zatem to będzie pierwszy test dla koalicji KO-3D-Lewica, która po wyborze przejmie kontrolę nad Sejmem. No to, ale co się stanie, jeśli senior otworzy posiedzenie, odbierze przyrzeczenia i przerwie obrady bez wyboru marszałka? Nazwiska seniorów zaproponowane przez Państwową Komisję Wyborczą prezydentowi pobudzają wyobraźnię, bo są tam m.in. Jarosław Kaczyński (74 l.) i Antoni Macierewicz (75 l.), którzy w swym politycznym życiu już niejedne proceduralny numer wywinęli. Ale — jak się dowiadują twórcy „Stanu Wyjątkowego” — prezydent ma inne pomysł na marszałka-seniora. To marszałkini-seniora. Czy dawna minister rządu Morawieckiego, sojuszniczka Beaty Szydło gotowa jest zablokować nową koalicję?
Tue, 31 Oct 2023 - 01min - 314 - Prezydent może powołać Tuska na premiera. Kaczyński przeprowadza czystki w PiS. Buzuje na lewicy #OnetAudio
To jest czas jego życia. Zwycięska porażka PiS i degradacja politycznego znaczenia Jarosława Kaczyńskiego otworzyły zupełnie nowe możliwości przed prezydentem. Andrzej Duda promienieje jako gospodarz rozmów o tworzeniu przyszłego rządu. Mówi nawet ciepło o trosce o państwo, którą czuje u wszystkich uczestników rozmów — a zatem także u Donalda Tuska, którego PiS oskarżało w kampanii o reprezentowanie interesów Niemiec i Rosji jednocześnie. W PiS panowało do niedawna przekonanie, że prezydent na pewno powierzy premierowską misję Mateuszowi Morawieckiemu, mimo że opozycja jasno deklaruje, iż to ona ma większość, by stworzyć rząd z Tuskiem na czele. Powołanie Morawieckiego miało być — wedle myślenia w PiS — gestem prezydenta wobec jego dawnej partii. Rząd Zjednoczonej Prawicy zyskałby czas na przygotowanie swego odejścia — inna rzecz, że opozycja twierdzi, iż byłby to czas niszczenia dokumentów i przelewania państwowych pieniędzy do swoich ludzi. Morawiecki robi dobrą minę do złej gry — podczas konsultacji prezydenta ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi przekonywał nawet, że może zbudować większość w Sejmie. Nie może — liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia jasno deklarują, że ich kandydatem na premiera jest Tusk. A bez głosów 3D Morawiecki może zapomnieć o misji premiera, zaś PiS — o dalszych rządach. W tej sytuacji prezydent zaczął się wahać. Dobrze wie, że powierzenie Morawieckiemu misji tworzenia rządu może się skończyć groteskowo — nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać o koalicji i nikt nie będzie słuchać jego expose. Ta śmieszność uderzyłaby także w Dudę. Dlatego prezydent poważnie rozważa powierzenie misji tworzenia rządu Tuskowi. Decyzję podejmie po pierwszym posiedzeniu Sejmu, który zbierze się 13 listopada. Jeśli koalicja KO/3D/Lewica wybierze swego marszałka Sejmu — o tej posadzie marzy Szymon Hołownia — to Duda dostanie dowód, że pisowcom nie udało się podkupić posłów opozycji i nowa koalicja rzeczywiście ma większość. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka wcale by się nie zdziwili, gdyby w tej sytuacji Duda postawił na Tuska. Tym bardziej że Kaczyński w ramach powyborczych rozliczeń coraz bardziej otwarcie zahacza prezydenta. Sugeruje, że to on swymi decyzjami — takimi jak wetowanie najbardziej radykalnych ustaw sądowych autorstwa Ziobry — przygasił promień pisowskiej rewolucji tak skutecznie, by w finale żar ów zupełnie zgasł. Inna rzecz, że Kaczyński mówi także o „urojonej rzeczywistości”, w jakiej żyją wyborcy opozycji, o moskiewskich korzeniach partii Hołowni oraz o budowaniu frontu obrony narodu. Wspomina także o końcu Polski. A właściwie, jak mówi, o „Finis Poloniae”. Jak wiadomo zawsze, gdy Kaczyński oddaje władzę, Polska się kończy. Czekamy, kiedy prezes na nowo — jak przed przejęciem władzy — zacznie śpiewać „Boże, coś Polskę” w wersji z czasów rozbiorów, okupacji niemieckiej i czasów PRL, z wersem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” zamiast „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.
Sat, 28 Oct 2023 - 1h 08min - 313 - Sensacyjny plan Tuska. Opozycja mówi jednym głosem. Prezydent w trudnej sytuacji #OnetAudio
Opozycja mówi dość tych gierek i idzie do prezydenta w sprawie utworzenia nowego rządu. Andrzej Duda chyba jeszcze do końca nie wie, co ostatecznie zrobi, ale wie, że politycznie nie jest w najłatwiejszej sytuacji. Czarzasty, Hołownia i Kosiniak-Kamysz i Tusk mówią jasno: mamy większość, powołamy marszałka Sejmu i przede wszystkim damy wotum zaufania rządowi pod kierownictwem lidera Platformy. Wydarzenie historyczne, bo pierwszy raz od lat na żywo transmitowano wystąpienie najważniejszych polityków formacji z obozu anty-PiS. Wygłaszając oświadczenie, opozycja, a zwłaszcza Trzecia Droga chce uciąć spekulacje o tym, że w przyszłym Sejmie mogłaby powstać jakakolwiek inna większość niż ta wywodząca się z KO, Lewicy i Trzeciej Drogi. Bo do dziś politycy Prawa i Sprawiedliwości wręcz nachalnie smalili cholewki zwłaszcza do polityków PSL. Przemysław Czarnek odkrył w sobie Ludowca, a Marek Suski ciepło wypowiadał się na temat byłego posła stronnictwa Eugeniusza Kłopotka w obecności Agnieszki Kłopotek. Suski myślał, że świeżo upieczona parlamentarzysta PSL jest córką Eugeniusza. Dziwnym trafem nie zorientował się, że jest jednak jego żoną. Tak czy inaczej na razie bardziej prawdopodobne jest, że w tzw. pierwszym kroku konstytucyjnym prezydent powierzy misję tworzenia rządu politykowi PiS. Chodzi o przedłużenie obecności pisowców w ministerstwach i spółkach, ale też o zorganizowanie uroczystości Święta Niepodległości 11 listopada. Wracając do rządowych układanek… Dopiero dziś wszystkie partie przyszłej koalicji wykładają karty na stół. Każda ma swoje autorskie propozycje. Tak jak Donald Tusk, który – jak donosi Andrzej Stankiewicz – przygotował plan wręcz sensacyjny. Wynikałoby z tego, że przewodniczący PO chce stworzyć osobisty rząd i nie zamierza zaoferować koalicjantom zbyt wielu stanowisk ministerialnych. W jego założeniu kluczowe resorty obejmą przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, najczęściej ludzie, z którymi pracuje od wielu lat. Chodzi m.in. o Mateusza Szczurka, który miałby pełnić funkcję ministra finansów (tak jak w latach 2013-2015), Bartłomieja Sienkiewicza (były szef MSW, teraz miałby być szefem resortu aktywów państwowych), czy byłą wicepremier i szefową resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską. To jednak nie koniec. Tusk miał złożyć propozycję objęcia szefostwa resortu spraw zagranicznych Barbarze Nowackiej. Adam Szłapka ma zostać ministrem obrony, a Krzysztof Brejza ministrem sprawiedliwości. Lider PO wolałby też w roli marszałka Sejmu Borysa Budkę zamiast Szymona Hołowni, ale wygląda na to, że szef Polski 2050 bardzo chce kierować izbą niższą parlamentu. Niektórzy w PO obawiają się, że Hołownia jako marszałek może dawać politykom PiS zbyt wiele przestrzeni. To jednak właśnie on wygłosił dziś w Sejmie najostrzejsze przemówienie uderzające w ustępującą władzę. Być może zdecydowały o tym doniesienia na temat możliwej inwigilacji polityków opozycji (a zwłaszcza Trzeciej Drogi). Decyzja o tym miała zapaść krótko przed wyborami na naradzie kierownictwa służb w Lucieniu. Służby zaprzeczają, ale opozycja już głośno powtarza postulaty o likwidacji CBA. Nie ma wątpliwości, że po przejęciu władzy przez nową większość służby zostaną przeorane.
Tue, 24 Oct 2023 - 02min - 312 - Opozycja negocjuje skład rządu. Kaczyński rozpamiętuje swój upadek. Czarnek nagle zakochał się w PSL #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Jest. Wreszcie się odezwał. Po pięciu dniach niezwyczajnej jak na niego ciszy powiedział wreszcie, jak jest. Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Prezes PiS Jarosław Kaczyński — największy przegrany wyborów — robi dobrą minę do złej gry. Stara się pokazać, że wszystko rozumie i nad wszystkim panuje. Nie, prezesie. Niczego nie rozumiesz i nad niczym nie panujesz — czego dowodem była brutalna kampania wyborcza, którą sam zaprojektowałaś na swe podobieństwo. I na swą zgubę. Na pierwsze wystąpienie po ogłoszeniu oficjalnych wyborczych wyników Kaczyński wybrał zlot klubów „Gazety Polskiej” w Spale. To najwierniejsi wyznawcy PiS, najtwardsi z twardych, którzy nigdy nie wątpią w geniusz prezesa — za co on przez ostatnie lata odpłacał się „Gazecie Polskiej” szeroko otwartą sakiewką. Kilkudziesięciominutowa analiza porażki PiS wykonana dla pisowskich twardzieli pokazuje, że prezes nie wyciągnął z porażki ani jednego wniosku. Znów naród głosował przez pomyłkę — jak zawsze, gdy Kaczyński przegrywał z Tuskiem w latach 2007-2014. Znów suweren nie docenił, że Kaczyński dał mu kasę — jakby pieniądze miały być jedynym czynnikiem wpływającym na decyzje wyborcze. Znów w tle były Niemcy i Rosja — okazuje się bowiem, że to właśnie ciemne siły wrogich mocarstw stoją za partią Szymona Hołowni, która wraz z PSL stworzyła Trzecią Drogę, odbierając wyborców Kaczyńskiemu. Występ w Spale — już przecież niekampanijny — pokazał, że Kaczyński niestety sam wierzy w swą propagandę, którą przez ostatnie 2 lata sączył wyborcom na spotkaniach w terenie. Szkopuł w tym, że wiara we własną propagandę zawsze, ale to zawsze prowadzi do klęski. Dziś poza słowami Kaczyński niewiele może. Najdalej w ciągu półtora miesiąca państwo wyśliźnie mu się z rąk. Tak, obserwujemy żenujące zabiegi pisowców o względy PSL, z którym mogliby zbudować większościową koalicję. Przoduje w tym desperado Przemysław Czarnek, który marzył po wyborach o posadzie premiera, a teraz zostanie szarym posłem. W dodatku na karku będzie miał dochodzenie w sprawie finansowania publicznymi milionami zakupu nieruchomości przez związane z PiS fundacje w ramach programu zwanego „Willa Plus”. Panie Przemku, pan się nie wygłupia. Zieloni pana nie chcą. W rozpaleniu politycznego uczucia nie pomaga to, że wyzywał ich pan tuż przed wyborami od zdrajców Polski. Ludowcy jednoznacznie prą w kierunku koalicji z Tuskiem i Czarzastym. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — ujawniają kulisy negocjacji, w tym pierwsze typy na nowych ministrów rządu KO-3D-Lewica.
Sat, 21 Oct 2023 - 1h 02min - 311 - Kto wygra wybory? Czy PiS utrzyma władzę? Czy to ostatnie wybory Kaczyńskiego? A może Tuska? #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest wyjątkowe wydanie „Stanu Wyjątkowego” w ostatnim dniu kampanii wyborczej. Za chwilę wszystkich nas unieważni i wymaże cisza wyborcza. Ale zanim się to stanie, to na scenę wkraczają Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz i Kamil Dziubka. To jest „Stan Wyjątkowy” w składzie pełnym, by nie rzec konstytucyjnym.
Fri, 13 Oct 2023 - 02min - 310 - Kluczowi generałowie odchodzą po konflikcie z Błaszczakiem. Morawiecki i Tusk starli się na debacie #OnetAudio
To jest „Stan Wyjątkowy na wybory” — kampanijne wydanie słuchowiska politycznego, które przygotowują Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Renata Grochal. W tym wydaniu omawiamy sensacyjne kulisy odejścia najważniejszych polskich wojskowych. Szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak oraz Dowódca Operacyjny gen. Tomasz Piotrowski podali się nagle do dymisji. Jej powodem jest długotrwały i zaostrzający się konflikt z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem. Po pierwsze, Błaszczak próbował zrzucać na generałów odpowiedzialność za wpadki — takie jak niezauważona rosyjska rakieta, która pod koniec minionego roku spadła w lasach pod Bydgoszczą. Po wtóre, minister, a wraz z nim premier oraz szef PiS Jarosław Kaczyński, próbowali wykorzystywać wojsko w kampanii wyborczej. Po trzecie wreszcie — Błaszczak dla politycznego zysku odtajnił część wojskowych planów obrony Polski, by zaatakować rządy PO za to, że w jednym z najbardziej pesymistycznych wariantów ataku ze strony Rosji, zakładały wycofanie wojska na linię Wisły. Dla PiS to „linia zdrady Tuska” — w ten sposób władza mobilizuje wschodnią Polskę na wybory. Szkopuł w tym, że to nie Tusk pisał plany obronne, tylko generałowie — także Andrzejczak, Piotrowski i ich towarzysze broni. Dlatego generałowie powiedzieli „dość” — celowo odchodząc tuż przed wyborami, by pokazać, że wyborcze hasło PiS „Bezpieczna przyszłość Polaków” jest fikcją. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal oceniają także debatę przedwyborczą, którą zorganizowała TVP. Kto wykorzystał swoją szansę? A kto rozczarował? Jak to było z wazonem od Putina? Jak Morawiecki zmienił poglądy od czasów, gdy był doradcą Tuska? I najważniejsze pytanie — jak debata wpłynie na wynik wyborów?
Tue, 10 Oct 2023 - 01min - 309 - Kaczyński ucieka przed debatą z Tuskiem. Gwiazdy TVP dostają miliony od PiS. Konfederacja tonie #OnetAudioCałość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest jednak specyficzny fenomen — strach Kaczyńskiego przed debatą z Tuskiem. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka, nie chcą się bawić w psychologię. Ale przypominają, że ostatni pojedynek telewizyjny obu panów w 2007 r. pozbawił Kaczyńskiego władzy, a Tuska do władzy wyniósł. Może po prostu prezes jest przesądny i woli nie prowokować losu? Absencja Kaczyńskiego podczas przedwyborczej debaty liderów w TVP niespodzianką nie jest — obstawialiśmy to w ciemno. Sami próbowaliśmy tygodniami przekonywać sztaby PiS i Platformy do zorganizowania debaty. Tusk szybko odpowiedział: tak. Kaczyński kręcił po to tylko, by nie powiedzieć otwarcie „nie”. Odkładając wyborcze traumy Kaczyńskiego z przeszłości, rozumiemy jego decyzję. Wszak TVP należy do niego. To on dosypuje telewizji rządowej miliardy wsparcia z budżetu, bez których by zbankrutowała. To właśnie z kasy prezesa — pardon, z naszej kasy wydawanej przez prezesa — pochodzą wielomilionowe gaże partyjnych wyrobników z TVP, którzy robią prymitywną pisowską propagandę i brutalnie zwalczają opozycję. Ale Danuta Holecka, czy Michał Adamczyk — twarze „Wiadomości” PiS — to tylko narzędzia prezesa. To Kaczyński jest duchowym dyrektorem programowym państwowej telewizji i autorem jej linii politycznej. To także on zdecydował, że chce być prezentowany w TVP w roli zbawcy narodu, obwołując jednocześnie Tuska owego narodu zdrajcą. Czy zbawca mógłby się więc potykać w studiu swej telewizji ze zdrajcą Tuskiem, ryzykując, że się skompromituje, boleśnie się przy tym obijając? No nie. Nie mógł. Ryzyko upadku z piedestału było zbyt duże. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Stankiewicz i Dziubka rozmawiają także o tendencjach, które pokazują ostatnie sondaże tuż przed wyborami. PiS i PO nieznacznie tracą, przy czym PiS traci nieco więcej. Lewica na pewno wejdzie do Sejmu, choć nie będzie tak silna jak w mijającej kadencji — jej wyborcy częściowo zasilili Platformę. Największa niewiadoma to wynik Trzeciej Drogi, który może mieć kluczowy wpływ na to, kto zachowa władzę — jeśli 3D nie wejdzie do Sejmu, to szanse Kaczyńskiego na kolejną kadencję rosną. Dramatyczny bój toczy Konfederacja. Partia, która miesiącami żyła w euforii sondaży przewidujących wynik na poziomie 12-15 proc. właśnie zalicza solidny upadek. Konfederacja wpadła w korkociąg — nie na tyle silny, by wypaść z Sejmu, ale regularnie (po pół punktu tygodniowo) osłabiający notowania. Co pan powie, panie Sławku, gdy 15 października okaże się, że pana partia zdobędzie jakieś 8-9 proc., czyli niewiele więcej, niż 4 lata temu, gdy nie było tam takiej gwiazdy tik-toka i podatków jak pan? Niech pan zawczasu wypije za błędy — najlepiej piwo. W dniu wyborów może się okazać, że tylko picie piwa jest pańską mocną stroną.Sat, 07 Oct 2023 - 52min
- 308 - Kaczyński coraz brutalniejszy. Tusk gra o milion. A Morawiecki atakuje sam siebie #OnetAudio
To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.
W tym wydaniu Andrzej Stankiewicz (ONET) i Dominika Długosz omawiają polityczne konsekwencje starcia gigantów — chodzi o marsz zorganizowany w stolicy przez Platformą Obywatelską oraz konwencję wyborczą PiS w Katowicach. Bohaterem obu wydarzeń był Donald Tusk. To dla niego do Warszawy przyjechało kilkaset tysięcy ludzi, to przeciwko niemu Kaczyński skrzyknął do katowickiego Spodka kilkanaście tysięcy swoich najwierniejszych działaczy.
Autorzy „Stanu Wyjątkowego” opowiadają — bazując na swych rozmowach wśród polityków — że ani marsz ani konwencja nie przyniosą znaczących zmian w notowaniach PiS i Platformy. Ale to nie znaczy, że oba wydarzenia nie miały znaczenia. Wręcz przeciwnie. Tyle, że kluczowe pytanie jest inne — co się stanie z Trzecią Drogą, w której są zarówno wyborcy sprzyjający opozycji, jak i osoby o bardziej prawicowych przekonaniach.? Powiedzmy to wprost: jeśli zderzenie Platformy z PiS może mieć konsekwencje, to właśnie dla Trzeciej, która w razie utraty poparcia może nie przekroczyć progu wyborczego. W takiej sytuacji zyska zwycięzca. A dziś większe szanse na zwycięstwo ma PiS, za którym stoi propagandowy aparat TVP i partyjny szejk Daniel Obajtek, który obniża ceny paliw, nie wahając się — jak wieść gminna niesie — użyć do tego rezerw strategicznych. Wszystko dla partii!
Tue, 03 Oct 2023 - 01min - 307 - PiS straszy Tuskiem. Trzecia Droga wisi na włosku. Obajtek wspiera partię matkę #OnetAudio
Prawo i Sprawiedliwość ma plan na resztę kampanii wyborczej. Coraz więcej, coraz ostrzej, coraz bardziej złowrogo. Codziennie widzowie TVP i wyborcy PIS dostają swoją dawkę nienawiści wobec Tuska. Prawo i Sprawiedliwość wybrało motyw przewodni ostatniej prostej kampanii wyborczej - to będzie linia zdrady Tuska. Chodzi o “linię obrony na Wiśle”, która miała “oddać pół Polski Rosjanom”. TVP w każdym materiale kilkakrotnie powtarza frazę “linia zdrady” a politycy PiS ruszyli w Polskę z obwoźną kampanią, żeby do wszystkich zwłaszcza w Polsce wschodniej dotarło, że Tusk chciał “zamienić Lublin w Buczę”.
Wszystkie miasta na wschodnich ziemiach miały być Buczą. Polacy mieszkający tutaj mieli zostać pozostawienia sami sobie. Linia zdrady Tuska to linia hańby całej Platformy i PSL-u, który współtworzył rząd - ogłosił w Stężycy Przemysław Czarnek startujący z Lubelszczyzny. To, że obrona na linii Wisły była 5 (słownie piątym) etapem obrony Polski przed potencjalną agresją ze wschodu jakoś w okrzykach polityków PiS się nie przebija. Nie ma mowy także o tym, że ten wariant jest elementem najgorszego rozpisanego w 2011 roku scenariusza, w którym NATO z opóźnieniem uruchamia artykuł piąty Paktu Północnoatlantyckiego a zatem wojsko Polskie przez kilka dni musi samodzielnie odpierać wrogą armię. Ba, politycy PiS nie wspominają o tym, że zaledwie 3 lata temu w symulacji wojennej, którą urządzili wojsko rosyjskie doszło do Warszawy w 5 dni. To wszystko politykom PiS, którzy jeżdżą z mapką podzielonej Polski po kraju jakoś umyka. Bardzo dzielnie po stronie partii rządzącej walczy Telewizja Rządowa. Nie ma co specjalnie się dziwić, że pracownicy TVP są tak zaangażowani, bo nagle chyba zaczęli martwić się o przyszłość. Mamy zatem nie tylko wrzaski i manipulacje, ale także zwyczajne kłamstwa. Cała antena - teoretycznie informacyjna - zamienia się nie tylko w sztab PiS, ale w strefę gorącej politycznej wojny. W tej wojnie nagle wszyscy zaczęli mieć wewnętrzne sondaże, które wskazują na pobicie przeciwnika i gwarantowane zwycięstwo. PiS podnosi własne morale i morale wyborców, których jeszcze nie zdążyło wystarczająco nastraszyć. W dodatku musi też trochę podnosić na duchu prezesa, którego bardzo martwią sondaże nie dające partii samodzielnej większości. Donald Tusk też ujawnia sondaże i właściwie z tego samego powodu. Też chce zmobilizować wyborców i przekonać ich, że jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze tylko niewielki wysiłek i uda się pokonać PiS. Ale to co cieszy największych graczy bardzo martwi tych mniejszych. Efekt niedzielnego marszu może oznaczać polityczny koniec Trzeciej Drogi. Im większe poparcie dla KO tym mniejsze może być dla Hołowni i Kosiniaka-Kamysza i dla Lewicy. Lewica to jeszcze jakoś sobie poradzi, bo ma do przekroczenia 5 proc. próg, ale Trzecia Droga buja się na progu i bardzo łatwo może obsunąć się pod lód. Chociaż oczywiście wszyscy politycy TD zapewniają, że idą na 12 a nawet 15 procent. Po zwycięstwo! Najgorsza informacja jaką mogliby dostać panowie i panie z Trzeciej Drogi brzmi “Tusk wierzy, że może wygrać z PiSem”. Dlaczego to źle dla PSL-u i Polski 2050? Bo jeśli Tusk w to wierzy to wierzy także, że metoda d’Hondta zagra na jego korzyść i to on dostanie premię ze zmarnowanych głosów. Wtedy porażka Trzeciej Drogi gwarantowałaby mu sukces. Zawiązuje koalicję z Czarzastym i ma święty spokój przez następne kilka lat. Hołownia ląduje poza polityką a PSL zrobi wszystko, żeby wrócić do Sejmu. Niebywała rzecz zdarzyła się na rynku paliw. Otóż nagle w całej Polsce awarii uległy dystrybutory. Jeden po drugim padały jak muchy. Oczywiście bez związku z mailem z centrali Orlenu, który nakazywał w przypadku braku paliwa wywiesić kartkę (byle nie czerwoną!) o awarii. Wiele wskazuje na to, że problem na stacjach wystąpił dwa tygodnie za wcześnie, bo pan prezes Obajtek postanowił szybko wesprzeć partię karmicielkę. Obniżył ceny, a co za tym idzie inflację i teraz dziwi się, że Polacy nauczeni doświadczeniem tankują we wszystko co się da. Nigdy nie wiadomo, kiedy nasz narodowy gigant paliwowy będzie musiał podreperować budżet i przywali nam cenę po 10 złotych za litr. To znaczy wiadomo. Po 15 października.Kolejna posłanka została poszarpana a biuro następnej zostało ewakuowane po groźbach wysadzenia. Codziennie PiS wskazuje na konkurentów politycznych krzycząc “zdrajcy!” a media narodowe ochoczo podchwytują tę narrację. Tylko ani partia, ani pracownicy rządowej telewizji i radia nie zastanawiają się nad tym jacy wyjdziemy z tej kampanii. Czy kiedykolwiek uda się naprawić to co politycy robią ze społeczeństwem.
Sat, 30 Sep 2023 - 44min - 306 - Odkrywamy największą tajemnicę premiera. Ziobro dybie na Kaczyńskiego. Konfederacja traci poparcie #OnetAudioCałość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium. W tekście Jacka Harłukowicza Onet ujawnia, jakie i gdzie nieruchomości posiada Iwona Morawiecka. Premier już 4 lata temu zapowiadał, że chętnie ujawni stan posiadania małżonki, ale niestety prawo mu nie pozwala. Po 4 latach prawo nadal nie pozwala, premier nie jest w stanie po prostu zapytać żonę czy może ujawnić jej majątek i sprawę znowu we własne ręce muszą brać dziennikarze. Dominika Długosz i Renata Grochal w tym odcinku Stanu Wyjątkowego zastanawiają się, dlaczego Iwona Morawiecka zdecydowała się sprzedać działkę pod Wrocławiem za ułamek wartości. Cena wynikająca z jej oświadczeń i dokumentów, do których dotarł Jacek Harłukowicz to niecałe 15 milionów, a wartość zdaniem ekspertów to 77 milionów. Czy zatem małżonka premiera ma interesującą taktykę biznesową, która pozwala jej zrezygnować z 60 milionów złotych? A może po prostu ma inne cele? Dziennikarki "Newsweeka" zastanawiają się także nad tym czy dwie wieże to hak, który Ziobro trzyma na wszelki wypadek i użyje go wobec Jarosława Kaczyńskiego. PiS wyraźnie zrezygnowało już z jakiejkolwiek pozytywnej kampanii. Codziennie mamy straszenie Tuskiem i Niemcami, przeważnie jednocześnie, i nowy element, czyli ataki na Agnieszkę Holland i jej film “Zielona Granica”. Wszystko to razem ma zbudować atmosferę strachu, która przekona wyborców PiS, że warto pójść do urn. Renata Grochal i Dominika Długosz dyskutują także o tym,, dlaczego spada poparcie dla Konfederacji i czy PiS próbuje obniżyć poparcie dla Lewicy.Tue, 26 Sep 2023 - 01min
- 305 - Kaczyński ostro uderza w Holland. Przemoc w kampanii. Zełenski oskarża rząd PiS o granie na Moskwę
Co to był za tydzień! Jeszcze przed kinową premierą filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland o kryzysie migracyjnym na pograniczu polsko-białoruskim, PiS rozpętało kampanię przeciwko znanej reżyserce. Już sam trailer wystarczył, żeby prezes i pomniejsi działacze popadli w polityczną gorączkę. - Chodzi o to, by obrazić polski mundur, by obrazić Polaków! – grzmiał na wiecu wyborczym Kaczyński, pytając w czyim to jest interesie!? Prezes samokrytycznie przyznał, że choć motywacje Tuska potrafi rozszyfrować w mig, to motywacji Holland nie rozumie. Ale jak wiadomo lider PiS ma pamięć słona i od razu sobie przypomniał, że ojciec Holland był „stalinowskim komunistą”. - Coś mi tam do głowy przychodzi, ale nie będę tego w tej chwili omawiał – zdradził swoim sympatykom prezes. Czyli świetnie państwu znana metoda „wiem, ale nie powiem”, którą Kaczyński stosuje od lat. Wyjątkowo tym razem prezydentowi udało się przebić prezesa. Otóż Andrzej Duda powiedział, że na film Holland się nie wybiera i ogólnie zgadza się z hasłem rzuconym przez jakiegoś strażnika granicznego, znanym z niemieckiej okupacji „tylko świnie siedzą w kinie”. Co prawda Duda nie wyjaśnił, czy teraz jesteśmy pod pisowską okupacją, czy ktoś inny nas najechał (znowu źli Niemcy?), ale do kina chodzić nie wypada. Jednak Duda, który gościł w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, miał większa problemy niż film Holland. Musiał odnieść się do słów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który w reakcji na polskie embargo na ukraińskie zboże, powiedział, że „niektórym się może wydawać, że odgrywają własną rolę, ale tak naprawdę pomagają przygotować grunt dla moskiewskiego aktora”. Nasza duma narodowa tego nie wytrzymała, a obrażony Duda odparował, że „tonący wszystkiego się chwyta”. Skandal dyplomatyczny zatacza coraz szersze kręgi. Do awantury włączył się premier, jedynka PiS-u w Katowicach, który oświadczył, że Polska „już nie przekazuje uzbrojenia na Ukrainę, my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń”. Morawieckiemu rzadko się zdarza wywołać taki rezonans, ale tym razem największe światowe media zauważyły wynurzenia polskiego premiera, komentując, że przez kryzys zbożowy Polska kończy z dostawami broni dla oblężonego sąsiada. Dobrze, że do wyborów zostały już tylko trzy tygodnie, bo w pogodni za głosami Konfederacji gorące głowy z PiS mogłyby wypowiedzieć wojnę (na razie werbalną) nie tylko Ukrainie. Gorączka wyborcza udziela się nie tylko politykom, ale i policjantom. Senator Krzysztof Brejza ujawnił w internecie zdjęcia granatnika z gabinetu komendanta Szymczyka, który szef polskiej policji wziął za … głośnik. My jako autorzy słuchowiska politycznego na broni nie za bardzo się znamy, ale - dalibóg! - głośnika to ustrojstwo darowane w Ukrainie nie przypomina. Z pewnością możemy za to państwu powiedzieć, że głośniki nie zostawiają takich dziur w murach, jak pocisk wystrzelony z granatnika przez pana komendanta. Panu Szymczykowi za zrujnowanie kilku pomieszczeń komendy włos z głowy nie spadł, za to za trzymanie prawdziwego głośnika, posłanka KO Kinga Gajewska została przez podwładnych pana Szymczyka zawleczona do milicyjnej, przepraszamy policyjnej suki. Policjanci bronili się, że pani posłanki nie poznali, więc nie wiedzieli, że wlec jej nie powinni, bo ma poselski immunitet. A że przez megafon próbowała zakłócać wiec wyborczy premiera, informując o aferze wizowej PiS, to policja musiała jej ręcznie wytłumaczyć, że władzy przeszkadzać nie wolno. Przecież prezes powiedział wyraźnie: „proszę popierać i nie przeszkadzać”. Gajewska i tak miała sporo szczęścia, że wyszła z tego cało, bo akcją policji dowodził nadkomisarz „Dusiciel”, który podczas innej interwencji tak chwycił za gardło działacza Lotnej Brygady Opozycji, że chłop ledwie dychał. Ale i policjantom należy się dobre słowo. Śląscy stróże prawa błyskawicznie zatrzymali mężczyznę, który najpierw wyzywał posła KO Borysa Budkę niewybrednymi porównaniami do Niemców i trzody chlewnej, a potem postanowił przejść od słów do czynów. Próbował wyrwać Budce telefon, przy okazji go szarpiąc. Gorączka wyborcza, podlewana kampanijnym sosem, trwa. Temperatura wciąż rośnie.
Sat, 23 Sep 2023 - 47min - 304 - PiS buduje kampanię strachu. PO wygrywa prawybory w Wieruszowie. Awantura przed budynkiem TVP #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.
Prawo i Sprawiedliwość ruszyło do kolejnej fazy kampanii. Tym razem buduje dwutorową narrację - z jednej strony to PiS jest gwarantem bezpieczeństwa, z drugiej zagrożeniem jest wszystko dookoła. Prawo i Sprawiedliwość zmienia swój stosunek do Ukrainy i wraca do tego co politycy PiS prezentowali przed wojną - pewnego chłodu w relacjach z Kijowem. To część strategii, która ma na celu odebranie głosów Konfederacji i jednocześnie mobilizację własnego elektoratu.
Do tego posłużył także nagrany przez Mariusza Błaszczaka, który ujawnił plan obrony z 2011, który zakładał także obronę na linii Wisły. I chociaż wszyscy, którzy czytali plan mówią, że to wyrwane z kontekstu trzy strony a ówczesne plany obrony były także planami NATO politykom PiS nie przeszkadza to w budowaniu legendy o tym, że Tusk chciał zmienić Lublin w polską Buczę.
W Stanie Wyjątkowym omówimy też dokumenty, które pokazują, że polski konsulat na Białorusi pod koniec grudnia zeszłego roku podpisywał umowy z globalnym pośrednikiem wizowym spółką VFS. Część osób, które dotarły przez Mińsk do polskiej granicy wracało do stolicy Białorusi i tam otrzymywało legalną wizę wjazdową do Polski.
Mimo tych zabiegów partii rządzącej opozycja wygrała prawybory w Wieruszowie, co wyraźnie podniosło morale i otworzyło kilka nowych możliwości w kampanii. Politycy KO wracają do TVP i zamierzają na antenie państwowej telewizji informować o aferze wizowej. Na konferencję Donalda Tuska wkroczył jeden z pracowników TVP w pełni uzasadniając przekonanie polityków PO, że TVP jest elementem prowadzenia przez PiS kampanii.
Tue, 19 Sep 2023 - 01min - 303 - Wawrzyk w szpitalu. Kaczyński straszy Trzaskowskim. Banaś wieszczy aresztowanie swego syna przez PiS #OnetAudio
To najbardziej efektowny upadek w rządach PiS. Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk ledwie kilka tygodni temu miał wszystko — rządową posadę, fotel w sejmowych ławach PiS oraz dostęp do prezesa, premiera i prezydenta na tyle bliski, by móc sobie z nimi nagrywać filmiki na tik-toka. Dziś tik-tok zalany jest reklamami firm, które handlują polskimi wizami w Azji i Afryce. A Wawrzyk, który odpowiada za „aferę wizową”, został ekspresowo wyrzucony z rządu i list wyborczych PiS. W finale załamany trafił do szpitala.
Życzymy ministrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Nie zwalnia nas to jednak z powinności opisywania jego odpowiedzialności za proceder przekrętów przy przyznawaniu polskich wiz.
Wszak Wawrzyk dumnie reprezentował władzę, która twierdziła, że łatwo nie odda Azjatom ani Afrykańczykom ani jednej wizy. Straszyła nas ich terrorystycznymi poglądami i gwałcicielskimi ciągotami, uzasadniając w ten sposób budowę zapory na granicy z Białorusią, za którą imigranci koczują, próbując dostać się do Polski. Tak, to Putin z Łukaszenką ich tam przerzucili. Ale jednocześnie to polski rząd budował swój twardy antyimigracyjny wizerunek na trzymaniu wszystkich za murem — nawet kobiet i dzieci. A teraz okazuje się, że pod murem wcale nie trzeba było stać, że można się było za pieniądze dostać do Polski, jeśli trafiło się do odpowiednich ludzi, dobrze ustawionych w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Do ludzi Wawrzyka — któremu niezmiennie życzymy dużo zdrowia, wierząc, że im będzie zdrowszy, ty są większe szanse, że zacznie mówić.
Otóż Wawrzyk pomógł swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Znamy szczegóły jednego z najbardziej efektownych przerzutów nielegalnych imigrantów z Indii. To nie jest żart: ściągani przez ekipę Wawrzyka Hindusi udawali ekipy filmowe z Bollywood. Za przerzucenie do Ameryki każdy płacił 25-40 tys. dol.
Prezes Kaczyński bagatelizuje aferę wizową. Ale chwała mu za to, że raczył w swej bezkresnej łaskawości przyznać, że afera w ogóle jest. Tygodniami politycy PiS ukrywali przyczyny dymisji Wawrzyka oraz jego partyjnej egzekucji z kieleckiej listy PiS, na której miał towarzyszyć samemu prezesowi. Teraz znamy prawdę — tyle, że dzięki dziennikarzom. Bo dopiero po serii publikacji niezależnych mediów, Kaczyński musiał przyznać, że afera jest.
To niejedyny ból głowy prezesa. Szef PiS martwi się otóż, że na finiszu kampanii — najpewniej podczas marszu zwolenników Koalicji Obywatelskiej za 2 tygodnie — Donald Tusk dokona politycznej wolty. Że zrezygnuje z kandydowania na premiera, wyznaczając do tej roli Rafała Trzaskowskiego. Popularny prezydenta stolicy ma szanse przyciągnąć do KO grupę nowych wyborców i zdemobilizować część elektoratu PiS, który nie boi się go tak, jak Tuska.
Myśląc o swych głównych przeciwnikach, prezes Kaczyński nie zapomina także o mniejszych. Otóż sztab PiS zaczął operację obliczoną na maksymalne osłabienie Konfederacji. Prezes NIK Marian Banaś twierdzi, że na finiszu kampanii specsłużby chcą zatrzymać jego syna, który jest kandydatem Konfederacji w wyborach. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) wyjaśniają, z czego wynikają obawy Banasia. Ważnym elementem w tej opowieści są — tak ich nazwijmy — „aniołowie nowej nadziei”, którzy odwiedzili liderów Konfederacji z pewnym ultimatum. Tak, dobrze Państwo czują: to wysłannicy archanioła Zbigniewa.
Sat, 16 Sep 2023 - 29min - 302 - Sztab PiS ośmiesza Kaczyńskiego. Rząd idzie na starcie z Ukraińcami. Tusk sprawdza majątek premiera #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest "Stan Wyjątkowy na wybory". Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.
W tym wydaniu dziennikarze Onetu Kamil Dziubka i Andrzej Stankiewicz opowiadają o tym, że PiS zdecydowało się na otwartą walkę z Konfederacją, żeby przejąć część jej elektoratu. Stąd mocne promowanie przez premiera sprzeciwu wobec przywozu do Polski ukraińskiego zboża. Efekt już widać — sondaże PiS idą do góry, zaś Konfederacja spada. To ryzykowna gra PiS, wszak jednocześnie Konfederacja w nowym Sejmie może być potencjalnym koalicjantem. Jeśli będzie za słaba, to Kaczyński będzie musiał szukać bardziej skomplikowanej większości.
Na zwrot w swej kampanii zdecydował się także Donald Tusk. Lider PO przestaje walczyć z wewnętrzną konkurencją po stronie opozycji. Planuje nawet inicjatywy, które mają pokazać wyborcom, że opozycja antypisowska działa razem. Powód? Tusk wie, że jeśli Lewica czy Trzecia Droga nie wejdą do Sejmu — a mają przeciętne sondaże — to PiS będzie miało szansę nie tylko rządzić trzecią kadencję, ale rządzić samodzielnie trzecią kadencję.
Jedno się nie zmienia — Tusk intensywnie zajmuje się majątkiem premiera, sugerując jednocześnie, że gdy Morawiecki był jego doradcą, to kombinował, jak się dorobić na państwowym. Czujemy — a nawet wiemy — że skrywany wielomilionowy majątek państwa Morawieckich jak zwykle przed wyborami będzie kłopotem dla PiS.
Tue, 12 Sep 2023 - 01min - 301 - Państwowe spółki rzucają miliony na pomoc PiS w kampanii. KO w defensywie. Gwiazdor TVP bił kochankę #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Wiedzieliśmy, że ten moment nastąpi. Zastanawialiśmy się tylko kiedy i jak spółki skarbu państwa sięgną do swych zasobnych — zasilanych przez nas — sejfów, żeby pomóc w kampanii swym panom z PiS. I właśnie się to dzieje. Teraz widać wyraźnie, jaki mechanizm wymyślił Jarosław Kaczyński, aby wydoić spółki skarbu i obejść restrykcyjne przepisy wyborcze, które ograniczają wydatki na kampanię. Otóż Kaczyński ogłosił całkowicie fikcyjne referendum, którego data pokrywa się z wyborami. To powoduje, że kampania wyborcza nakłada się na kampanię referendalną. A zaletą kampanii referendalnej jest to, że może ją prowadzić każdy, zaś limity finansowe nie obowiązują. Pożądany przez Kaczyńskiego efekt już jest — do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się jak dotąd 13 fundacji prowadzonych przez największe i najbogatsze spółki skarbu państwa. Tak, chcą prowadzić kampanię referendalną. Wszyscy to czujemy, ale nazwijmy rzeczy po imieniu: to będzie kampania wyborcza PiS za pieniądze spółek skarbu państwa. Za nasze pieniądze. To prawda, w ostatnich dniach kampania partii opozycyjnych — od PO po Konfederację — znalazła się w maraźmie. Widać to po sondażach: PiS się odbiło, Koalicja Obywatelska stoi w miejscu, Konfederacja, Trzecia Droga i Lewica spadają. Ale twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) stawiają inne pytanie. Czy z PiS w ogóle da wygrać, kiedy wszystkie służby, instytucje państwa i media państwowe prowadzą partyjną propagandę, a spółki skarbu potajemnie oliwią partyjny fundusz wyborczy dodatkowymi milionami? Jarosław Kaczyński zbudował własną nomenklaturę — grupę ludzi rozlokowanych na kierowniczych stanowiskach w kluczowych instytucjach i spółkach państwowych, którzy mają osobisty interes, żeby bić się o wygraną PiS. Dziś łożą miliony — nasze, a nie swoje — by pomagać partii, dzięki której są królami życia. Zmiana władzy byłaby dla nich katastrofą — wszyscy straciliby lukratywne stanowiska, a częścią zajęłaby się prokuratura. Tak — to jest nomenklatura PiS, która będzie walczyć bez pardonu.
Sat, 09 Sep 2023 - 1h 04min - 300 - Kaczyński mści się na własnych ludziach. Trzecia Droga wyrzuca fankę Putina. A Konfederacja skreśla miłośniczkę mięsa z psów #OnetAudio
To jest „Stan Wyjątkowy na wybory”. Słuchowisko polityczne Andrzeja Stankiewicza, Dominiki Długosz, Kamila Dziubki i Renaty Grochal teraz dwa razy w tygodniu. Do standardowego programu w sobotę o 20.00 dokładamy dodatkowe wydanie kampanijne — zawsze we wtorek o 19.00 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji program będzie dostępny w ramach pakietu Onet Premium.
W pierwszym odcinku Renata Grochal oraz Andrzej Stankiewicz typują swoje ulubione listy wyborcze PiS. Andrzej Stankiewicz obstawia Lubuskie, gdzie prezes Kaczyński umieścił tak złożonych bohaterów, jak Łukasz Mejza (naciągał rodziców ciężko chorych dzieci i kręcił przy dotacjach z UE), Jacek Kurzępa (zanim wszedł do Sejmu nie miał na spłatę kredytu i groził partii, że zatrudni się w niemieckim sklepie wysyłkowym, dziś jako poseł PiS na jednoosobowej działalności gospodarczej zarabia 400 tys. zł rocznie, a mimo to wykazuje stratę), czy Marek Surmacz (jako wiceszef MSW osobiście kazał policjantom kupić hamburgery i dostarczyć do pociągu swej koleżance, dziś europosłance PiS Elżbiecie Rafalskiej). Jest też wśród kandydatów syn Rafalskiej, żeby także nepotyzm pasował do tej listy PiS.
Renata Grochal faworyzuje listę PiS w Gdańsku, którą otwiera Kacper Płażyński. Pan Kacper był kandydatem PiS na prezydenta Gdańska w 2018 r. Po przegranych wyborach zarejestrował się jako bezrobotny i dostał prawie 20 tys. na założenie kancelarii prawnej. Miał wówczas 30 lat i majątek wart ok. 900 tys. zł. Na dalszych miejscach gdańskiej listy PiS — sami zdrajcy i buntownicy, którzy wrócili do PiS na przestrzeni lat. Także tacy, którzy buntowali się przeciwko wystawieniu Płażyńskiego na prezydenta Gdańską. Tak więc widać, że prezes wybacza.
Ale w tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” autorzy pokazują, że gdańscy potępieńcy, którym prezes darował winy, to wyjątek od reguły. Bo w PiS przy okazji układania list trup ściele się gęsto. I to na samych szczytach partii i rządu. Bo generalnie prezes raczej nie wybacza.
Lecą też głowy kandydatów w innych partiach. Trzecia Droga przeraziła się, że jej kandydatka do Senatu wcale nie udaje i naprawdę wielbi Putina — więc ją skreśliła z listy. Z kolei Konfederacja uznała, że są jednak granice kontrowersji, których nie przekroczy — i zakończyła wewnątrzpartyjną, pluralistyczną dyskusję o wartościach płynących z jedzenia psów. Zakończyła drastycznie — jej inicjatorkę wyrzuciła z list. Czyli przynajmniej psy mogą po wyborach spać spokojnie
Tue, 05 Sep 2023 - 04min - 299 - "Stan Wyjątkowy na wybory. Dodatkowe wydanie kampanijne! #OnetAudio
Od 5 września "Stan Wyjątkowy" będzie emitowany dwa razy w tygodniu. Zapraszamy na specjalne wydania naszego słuchowiska politycznego we wtorki. Premiera o 19 na stronie głównej Onetu oraz w serwisie YouTube. Po emisji do wysłuchania i obejrzenia w ramach pakietu Onet Premium. Zapraszają Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka.
Tue, 05 Sep 2023 - 298 - Kaczyński przytula skazanego Bąkiewicza. Tusk uderza Giertychem. Ludzie premiera wycięci z list PiS #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Nie, nie jesteśmy zdziwieni. Przecież jeśli przez ostatnie lata prezes Kaczyński kazał zainwestować kilka baniek w organizacje Roberta Bąkiewicza — zapiewajły Marszu Niepodległości — to prędzej czy później ta inwestycja musiała się zwrócić. Bąkiewicz na listach PiS to — patrząc czysto politycznie — bardzo praktyczny ruch. Skonfliktowany ze swymi brunatnymi kumplami z Konfederacji, ma przyciągać do PiS wyborców ultranarodowych i antyunijnych, a także wszelkiej maści organizacje nacjonalistyczne i kibolskie. To logiczne w tym sensie, że Kaczyński walczy o polityczne życie i robi wszystko, aby zmaksymalizować wynik PiS — zmienił prawo wyborcze tworząc nowe komisje na wsiach, angażuje w kampanię kasę spółek skarbu i rozpisał referendum, w którym nie obowiązują kampanijne limity finansowe, więc można wtłoczyć gigantyczną kasę w promocję PiS. W tym planie Bąkiewicz ma przyciągnąć do PiS jakiś ułamek wyborców nacjonalistycznych — ale o wyniku decydować będzie seria takich ułamków. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) nie chcą sobie rościć praw do etosu Lecha Kaczyńskiego. Zbyt wielu jest do tego pretendentów. Ale znaliśmy zmarłego prezydenta wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć jedno: przewraca się w swym grobie na Wawelu. Bąkiewicz to jedna z sensacji na listach PiS. Ale owych sensacji jest znacznie więcej. Andrzej Stankiewicz oraz Dominika Długosz skrupulatnie analizują listy PiS, pokazując aktualny rozkład sił poszczególnych frakcji w partii. Po kształcie list wdać jasno, kto i za co został ukarany. Bo prezes kumulował haki i wpadki swych ludzi przez całą kadencję. A teraz nadszedł czas wypłaty.
Sat, 02 Sep 2023 - 54min - 297 - Tusk wygrywa z PiS w sądzie. Policja śledzi Kołodziejczaka. Konfederacja promuje mięso z psów #OnetAudio
Wiceminister Maciej Wąsik, niegdyś znany jako bywalec imprez, na których Mariusz Kamiński miał całować psa - bokserkę „Tequilę”, z przytupem zainaugurował swoją kampanię. Wąsik postanowił na piknik rodzinny w swoim okręgu wyborczym ściągnąć policyjnego Black Hawka. Gdyby wiedział, że cała akcja zakończy się spektakularną klapą i dziennikarskim dochodzeniem, gdzie są kwity zezwalające na organizację pokazu lotniczego, a w PiS zaczną krążyć memy ze zdjęciami z filmu „Helikopter w ogniu”, pewnie puknąłby się w głowę. Ale co tam! Jak mówił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, służby mają dbać o wizerunek rządu, więc nikt w policji nie wpadł na to, by wybić wiceministrowi z głowy pomysł wypożyczenia Black Hawka na kampanijny piknik. Impreza zamieniła się w piknik grozy, gdy helikopter przeleciał tuż nad głowami uczestników, kosząc przy okazji linię wysokiego napięcia. Uczestnicy imprezy na pewno na długo zapamiętają piknik wiceministra Wąsika, choć trudno powiedzieć, czy po tych wątpliwych atrakcjach będą chcieli na niego zagłosować. Ale, jak mówią w PO, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Donald Tusk zaryzykował i wziął na listy Michała Kołodziejczaka z Agro Unii, zwanego przez niektórych „nowym Lepperem”. W ten sposób Tusk chce ściągnąć głosy wsi. Okazuje się, że strach PiS przed utratą wiejskiego elektoratu jest tak duży, że odbiera niektórym rozum. Otóż ktoś wpadł na pomysł, by wysłać za Kołodziejczakiem policyjny ogon. „Młody Lepper” nie w ciemię bity i od razu zauważył, że kiedy tylko przyjeżdża do Warszawy, robi się wokół niego podejrzanie niebiesko od policyjnych mundurów. Postanowił więc zdemaskować grupę pościgową. Przyznajemy, że nie było to szczególnie trudne, bo policjanci wyjątkowo nieudolnie prowadzili obserwację. Wszystko zarejestrowała kamera Agro Unii i obywatele mogli zobaczyć na własne oczy, jak polska policja się „błaźni”. Swoją drogą, to przykre, że w tej instytucji, liczącej 103 tys. funkcjonariuszy, nie zalazł się nikt, kto przeciwstawiłby się wykorzystywaniu policyjnego munduru do kampanii jednej partii, i to tak głupiej, że głowa boli. Nie wiadomo, czy Kołodziejczak pomoże Koalicji Obywatelskiej wygrać wybory, ale Tusk już może uznać, że przyjęcie na listy lidera Agro Unii, który w ostatnich dniach koncentrował uwagę mediów, mu się opłaciło. Ale to nie był jedyny powód do tego, by na piątym piętrze kamienicy przy ul. Wiejskiej w Warszawie, gdzie mieści się siedziba PO, wystrzeliły korki od szampanów. W minionym tygodniu Platforma Obywatelska wygrała pierwszy proces w trybie wyborczym z PiS. Proces był o spot, w którym PiS zarzuciło Platformie, że pod rządami Tuska bezrobocie w Polsce sięgnęło 15 procent, a premier Mateusz Morawiecki nazwał lidera KO „premierem polskiego bezrobocia”. Sąd uznał te informacje za nieprawdziwe, bo bezrobocie za Tuska w szczytowym momencie osiągnęło 14,4 proc. Szkoda, że eksperci od bezrobocia z PiS nie pamiętają, że za pierwszych rządów PiS w 2006 r. bezrobocie sięgnęło nie 14,4 proc., ale 18 procent. Jak zatem Morawiecki nazwałby Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego?
Partie finalizują tworzenie list wyborczych. Trzecia Droga pokazała swoje jedynki na listach. Już wiadomo, że Szymon Hołownia nie wystartuje z Warszawy, jak pozostali liderzy tylko z Białegostoku. Czyżby przestraszył się, że Tusk pobije go na głowę? Ale także w PiS pojawił się pomysł, żeby przesunąć Jarosława Kaczyńskiego z Warszawy do województwa Świętokrzyskiego. Działacze PO kpią, że Kaczyński chce zrejterować przed Tuskiem, bo się przestraszył. Sztabowcy PiS mówią, że to nieprawda, a start Kaczyńskiego z Kielc może przysporzyć partii dodatkowe mandaty.
Ale i tak w tym tygodniu bank rozbiła Konfederacja proponując, by znieść zakaz handlu psim mięsem. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Kamil Dziubka zapewniają, że psiego mięsa nie ruszą, za to ciekawe, jak ten osobliwy pomysł ocenią wyborcy Konfederacji. Jednak, proszę państwa, idzie jesień, słońce przestanie tak ostro świecić, co – miejmy nadzieję - nieco ochłodzi rozgrzane głowy niektórych polityków. Chociaż po ostatnich występach trudno przewidzieć, z czym jeszcze wyskoczą nasi parlamentarni przedstawiciele. Do wyborów zostało 50 dni, a kampania zapowiada się wyjątkowo gorąca. Mamy tylko jedną prośbę, trzymajcie Wąsika z dala od granatników.
Sat, 26 Aug 2023 - 1h 00min - 296 - Tusk idzie po wieś, Kaczyński chce tępić "czyste zło", a rosyjska komisja zaginęła w akcji #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Był ciepły, letni poranek… Stolica. Zgiełk godzin porannego szczytu powoli ustępował, a skąpane w słońcu miasto zatapiało się w codziennej rutynie. Nic nie zwiastowało wydarzeń, które za chwilę miały nastąpić. Na zapleczu jednej z sal warszawskiego hotelu mężczyzna w białej koszuli powtarzał w głowie przygotowane wcześniej przemówienie. Wiedział, że to, co za chwilę ogłosi, wstrząśnie całym krajem…
Nie wiemy, czy Bogusław Wołoszański tak zacząłby jeden z kolejnych odcinków „Sensacji XX wieku”, ale jedno wiemy na pewno: „Sensacji” na antenie TVP na razie nie będzie. Państwowa stacja właśnie skasowała z ramówki wszystkie odcinki tego programu po tym, gdy mężczyzna w białej koszuli, czyli Donald Tusk, ogłosił, że Wołoszański będzie liderem piotrkowskiej listy Koalicji Obywatelskiej.
W walce o Sejm autor jednej z najsłynniejszej serii w historii telewizji w Polsce zetrze się z Antonim Macierewiczem, czego nie omieszkał podkreślić lider Platformy Obywatelskiej. Wprawdzie małostkowi obserwatorzy sceny politycznej, do jakich niewątpliwie zaliczamy się również i my, przypominają, że za Bogusławem Wołoszańskim ciągną się oskarżenia o współpracę z wywiadem w PRL (miał mieć pseudonimy Rewo i Ben) ale sam świeżo upieczony polityk przekonuje, że to odgrzewane kotlety.
Zapewnia, że nie otrzymywał żadnych pieniędzy, na nikogo nie donosił, ani nikogo nie skrzywdził. Inna sprawa, że chyba większego znaczenia w kampanii to mieć nie będzie, zwłaszcza że prezes Prawa i Sprawiedliwości toleruje w swoim bliskim otoczeniu Kazimierza Kujdę (obecnie doradcę Jacka Sasina), który – jak uznał sąd lustracyjny – świadomie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Wołoszański to niejedyny celebryta na listach Koalicji Obywatelskiej. Tusk potwierdził swoją zapowiedź z wiecu w Ustroniu. Z okręgu bielskiego do Sejmu wystartuje dawny trener Adama Małysza Apoloniusz Tajner, który już zdążył wystawić PiS jak najniższe noty.
Jednak największe emocje wzbudziła obecność na listach KO Michała Kołodziejczaka z Agrounii, który jeszcze dwa miesiące temu nie zostawiał na Donaldzie Tusku suchej nitki, a kiedyś robił sobie nawet słitfocie z Robertem Bąkiewiczem, ulubionym narodowcem obecnej władzy. Tusk puścił to wszystko w niepamięć i wystawił Kołodziejczaka na pierwszym miejscu w okręgu konińskim.
Szef Agrounii, który w ostatnich latach o współpracy rozmawiał już chyba ze wszystkimi i kilka sojuszów zerwał tylko w tym roku, ma dla Tuska spróbować wyrwać kawałek wiejskiego elektoratu. Był do wzięcia, bo wcześniej czarną polewkę dała Kołodziejczakowi Trzecia Droga. Hołownia bał się go jak diabeł święconej wody, więc Ludowcy – choć smalili cholewki do Agrounii – musieli obejść się smakiem.
Jak ustaliliśmy, Kołodziejczaka miała przekonać dość luźna formuła współpracy zaproponowana przez Tuska. Agrounia i KO mają nie podpisywać formalnej umowy, a Kołodziejczak i jego ludzie mają dostać przestrzeń do politycznego budowania się.
Platforma miała przeprowadzić szczegółowe badania w elektoracie Koalicji Obywatelskiej. Ma z nich wynikać, że wyborcy KO dobrze odbierają Kołodziejczaka, bo utożsamiają go z frontalną krytyką PiS. Liczą też na to, że Agrounia pomoże odbić partii władzy część elektoratu wiejskiego, którego większa część od lat jest nie do zdobycia przez Platformę.
Z informacji Onetu wynika również, że jednym z akuszerów sojuszu KO i Agrounii był Artur Balazs. W ostatnich latach to człowiek cienia, ale też wciąż bardzo wpływowa postać. Był ministrem w kilku rządach. W trakcie swojej kariery był związany m.in. z AWS, Platformą, a nawet Jarosławem Gowinem.
W 2006 r. był jednym z negocjatorów koalicji Samoobrona-PiS-LPR, reprezentującym Andrzeja Leppera. W wyborach prezydenckich wspierał Bronisława Komorowskiego, a w 2020 r. Władysława Kosiniaka-Kamysza. W ostatnich latach zaczął mocno krytykować politykę PiS na wsi.
Tusk zaskoczył swoich ludzi również innymi posunięciami na listach. Wypchnął z Sejmu Grzegorza Schetynę i odesłał do Senatu. Były szef PO będzie się bił o mandat z okręgu wrocławskiego. W Senacie ma również wylądować Małgorzata Kidawa-Błońska. A jeszcze niedawno wydawało się, że wicemarszałek Sejmu otworzy toruńską listę KO do Sejmu.
W 2019 r. jako liderka warszawskiej listy KO Kidawa-Błońska zdobyła ponad 400 tys. głosów i wygrała z Jarosławem Kaczyńskim . Był to również najlepszy indywidualny wynik w kraju.
Na ostatniej prostej jednak Donald Tusk zmienił decyzję. Wiceszefowa izby niższej parlamentu wystartuje do izby wyższej parlamentu. W jednym z okręgów w Warszawie wystartuje zamiast obecnego senatora Aleksandra Pocieja.
Podobno szef Platformy obiecał Kidawie-Błońskiej fotel marszałka Senatu w przyszłej kadencji. Nie przywiązywalibyśmy się do tego. Złośliwi twierdzą, że Tusk bez żalu przehandluje tę posadę w zamian za jakieś ministerstwo, gdyby nadarzyła się okazja do stworzenia po wyborach koalicyjnego rządu.
Do tego jednak daleko. Lokomotywy PO muszą wykręcić wyniki w swoich okręgach. Ale nie tylko w wyborach sejmowych. Wspomniany Senat również jest istotny, o czym liderzy opozycji świetnie wiedzą. Dlatego kolejny raz i – już raczej ostatecznie – dogadali się w sprawie paktu senackiego.
Nie ma w tym układzie Romana Giertycha, który zgłaszał chęć startu. Pełnomocnik Tuska i jego rodziny w kilku sprawach nie zdecydował się na start, choć w ostatnich dniach groził, że wystartuje wbrew ustaleniom paktu w jednym z okręgów w Warszawie.
Tam wspólną kandydatką opozycji ma być Magdalena Biejat z Partii Razem. Giertych zlecił badania i stwierdził, że miałby szansę na sukces, ale ryzyko wygranej kandydata PiS znacząco by wzrosło. Mecenas na razie zostanie więc na bocznym torze.
Wciąż nie wiadomo za to, co z Ryszardem Petru. Były szef Nowoczesnej dostał propozycję powalczenia o Senat w Stalowej Woli. Petru doskonale jednak wiedział, że nie szans ma mandat nie ma tam żadnych, bo to okręg wybitnie pisowski.
Dlatego zmienił koncepcję. Teraz chce wejść do Sejmu z okręgu warszawskiego, czyli tam, skąd będzie startował lider Konfederacji Sławomir Mentzen. Petru znalazł sobie sposób na kampanię. Próbuje podgryzać konfederatów, ośmieszając ich pomysły na gospodarkę.
Jak wieść gminna niesie, ekonomista naprawdę mocno wierzy w to, że Donald Tusk jeszcze zmieni warszawską układankę. Teoretycznie taka możliwość istnieje jeszcze do początku września.
Zapewne do ostatniej chwili z ogłoszeniem list będzie czekał Jarosław Kaczyński. Lider PiS pewnie chce mieć spokój i pewność, że nikt, kto dostanie słabe miejsce na liście, nie wierzgnie mu w trakcie jakiegoś istotnego głosowania.
Na razie idzie sprawnie. PiS przeforsował w Sejmie referendum, które odbędzie się razem z wyborami parlamentarnymi. Zamiast jednego pytania będą cztery.
Zero pytań prawdopodobnie usłyszy od członków tzw. rosyjskiej komisji Donald Tusk. Komisja, która miała być batem na lidera Platformy, na razie nie powstała. Wiele wskazuje na to, że nie powstanie nigdy, o czym powiedział właśnie szef sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast. Wprawdzie jego słowa zdementował później Adam Bielan, ale czasu na powołanie i rozpoczęcie prac komisji właściwie już nie ma.
Na razie więc Donald Tusk triumfuje i przekonuje, że to efekt marszu 4 czerwca.
A Jarosław Kaczyński teraz już właściwie w każdym przemówieniu wspomina o szefie Platformy. Ostatnio zwymyślał go na pikniku wojskowym w Uniejowie. Dość powiedzieć, że zrobił to, mając za plecami żołnierzy. Prezes takimi głupotami, jak konstytucyjnie zapewniona apolityczność wojska, nie przejmuje.
Mówi, że Tusk to czyste zło, które trzeba tępić. W debacie z nim spotkać się jednak nie chce, choć naczelni Onetu i Wirtualnej Polski zaproponowali, że zorganizują takie spotkanie. Donald Tusk od razu się zgodził. Nowogrodzka przysłała z kolei odpowiedź, że prezes Jarosław może debatować, ale z Manfredem Weberem, liderem Europejskiej Partii Ludowej.
Dziwna sprawa, bo jednocześnie Sejm przegłosował uchwałę o sprzeciwie wobec rzekomej zagranicznej – czytaj niemieckiej - ingerencji w polskie wybory. Ponieważ jesteśmy małostkowi, przypominamy, że niedawno włoska premier Georgia Meloni powiedziała, że zwycięstwo PiS będzie dla Polski najlepszym rozwiązaniem.
Ciekawe też, że dziwnym trafem hiszpański parlament nie wysmażył podobnej uchwały. Wszak Jarosław Kaczyński przed niedawnymi wyborami parlamentarnymi w tym kraju nagrał specjalne wystąpienie dla Hiszpanów, przekonując do głosowania na prawicowo-populistyczną partię VOX.
Zastanawiamy się, czy prezesowi ktoś już powiedział, że ugrupowanie doznało w tych wyborach bolesnej porażki.
Sat, 19 Aug 2023 - 53min - 295 - Kaczyński straszy wojną. Tusk wierzy w „miękką rurę” Dudy. A redaktor Dziubka ujawnia tajemnice PiS #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. No to jedziemy! Prezydent wyznaczył datę wyborów na 15 października, co znaczy, że zaraz poznamy ostateczne koalicje, w jakich wystartują wszyscy główni gracze. Jednocześnie kompletowane są listy wyborcze — do twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” dobiegają odgłosy politycznych tortur, jakie liderzy urządzają swym kandydatom, słyszymy echa walk, słychać błagania i szlochy. Oj, będzie się działo przy rejestracji list — twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka szeroko opowiadają o tych walkach o polityczny byt: w PiS, Platformie, w Trzeciej Drodze, w Konfederacji. Zwracamy także uwagę na to, co dzieje się w obozie władzy. Prezes Kaczyński wyraźnie stawia w kampanii na wojsko i bezpieczeństwo — chce straszyć Polaków wojną i jednocześnie przekonywać, że tylko jego Putin się boi. Wierzy w to bardziej, niż w połączone z wyborami referendum, którego kolejne pytania ujawnia ze sztucznym suspensem. Wyznaczenie wyborów na 15 października ze wszech miar nie było ukłonem prezydenta pod adresem lidera PO Donalda Tuska, który miał już ukute zawołanie „października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego”. To był gest pod adresem PiS, bo taka data zbiega się z Dniem Papieskim, a zatem w dniu wyborów politycy obozu władzy będą próbowali bezkarnie prowadzić agitację pod kościołami, zasłaniając się walką o wiarę i pamięcią o Janie Pawle II. Widać wyraźnie, że w kluczowym momencie dla przyszłości politycznej Polski, prezydent po cichu wraca na łono matki-partii. Wysłał nawet swojego człowieka do sztabu wyborczego PiS. Niektórzy uważają, że prezydencki minister Paweł Szrot ma przynosić Dudzie informacje z Nowogrodzkiej. Ale większość jest jednak przekonana, iż jest na odwrót — wszak Szrot już wcześniej bywał podejrzewany o przekazywanie prezesowi plotek z Pałacu Prezydenckiego. Duda aktywnie włącza się w kampanię obozu władzy wcale nie dlatego, że nagle zapałał ognistym uczuciem do Jarosława Kaczyńskiego. Ich relacje dziś są wyjątkowo chłodne — i to mimo że prezes publicznie broni prezydenta przed zarzutami Tuska, że „mięknie mu rura”. Wszak Duda pamięta, co stało się trzy lata temu, gdy walczył o swoją reelekcję — Kaczyński próbował się go pozbyć, wystawiając w wyborach Beatę Szydło lub Mateusza Morawieckiego. Historię tę — i wiele innych tajemnic obozu władzy — Kamil Dziubka ujawnia w swej książce „Kulisy PiS”, która właśnie ukazała się na rynku. W „Stanie Wyjątkowym” redaktor Dziubka ujawnia jeszcze więcej skrywanych, pisowskich sensacji.
Sat, 12 Aug 2023 - 53min - 294 - Kryzys w Trzeciej Drodze. Kaczyński idzie na starcie z Ukraińcami. Czarnek chce być premierem #OnetAudio
Podobno małżeństwa z rozsądku są najtrwalsze. Jednak pożycie partii Władysława Kosiniaka-Kamysza z ugrupowaniem Szymona Hołowni całkowicie tej tezie przeczy. Pobrali się zdecydowanie zdroworozsądkowo. Ludowcy — przyduszani przez PiS na wsi — w razie samodzielnego startu do Sejmu mogliby nie przekroczyć progu wyborczego i po ponad wieku działalności złożyliby swój sztandar do muzeum ruchu ludowego. Podobny problem miał Hołownia. Spychany na marines przez rosnącego w siłę Donalda Tuska, na jesieni mógłby wylądować poza Sejmem i rozsyłać swe CV do telewizyjnych „talent show”. Problem z małżeństwem PSL i Polski 2050 jest jednak taki, że wyborcy czują, iż nie ma w nim za grosz emocji i miłości. Dlatego wspólny sojusz Hołowni i Kosiniaka dumnie zwany Trzecią Drogą dołuje w sondażach. A to znaczy, że koalicja na niewiele się zdała i obie formacje wróciły do punktu wyjścia — czyli obaw, że nie uda im się wejść do Sejmu. Tyle, że razem. Dlatego ludowcy jako doświadczeni gracze już kombinują, jak poprawić swoją sytuację. Swoją, nie Hołowni — dla jasności. Najpierw bez pytania go o zdanie dokooptowali do swego klubu grupkę posłów z dawnego Porozumienia Jarosława Gowina, którzy mają szanse uzyskać dobre wyniki wyborcze. Potem zaczęli rozmawiać z rozłamowcami z Konfederacji, na czele z popularnym w elektoracie wolnorynkowym Arturem Dziamborem. A wreszcie złożyli ofertę współpracy liderowi rolniczych zadymiarzy Michałowi Kołodziejczakowi z AgroUnii, z którym PiS sobie wyraźnie nie radzi. Hołownia się wściekł. Powiedział Kosiniakowi, że nie chce słyszeć o takich transferach — sugerował, że po wyborach nowe nabytki PSL pójdą na współpracę z PiS. Przyszłość 3D stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie panowie się dogadali — bo nie mieli wyjścia. Ale twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) przepowiadają, że to nie koniec tarć. Bo Hołownia nie wie jeszcze jednego: że liderzy PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Piotr Zgorzelski utrzymują regularne kontakty z premierem Mateuszem Morawieckim. Wszak obrotnym ludowcom może się to przydać po wyborach, gdy PiS będzie żebrać o koalicję. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz oraz Dominika Długosz ujawniają, że Morawiecki może mieć po wyborach silnego rywala do premierostwa — nawet jeśli przyniesie prezesowi w wianie ludowców. Intensywny lobbying za swą kandydaturę prowadzi konserwatywny ultras Przemysław Czarnek. Minister edukacji zakłada, że po wyborach dojdzie raczej do koalicji PiS z Konfederacją, a wtedy — w co głęboko wierzy — tylko on będzie pasował na premiera wspólnego rządu. Czarnek jest już narodowy i katolicki — jak Konfederacja. Ostatnio zaczął nawet wygrażać Ukraińcom — prawie tak jak konfederaci. Inna rzecz, że to element szerszej kampanii PiS, na którą przyzwolenie dał prezes Kaczyński.
Sat, 05 Aug 2023 - 48min - 293 - Kiedy politycy zaczną się okładać? Kto zalał nas śmieciami? Ile kuzyn Kaczyńskiego doi ze spółek? #OnetAudio
Właściwie to moglibyśmy już zacząć pracę nad rankingiem kampanijnych przemocowców. Na pewno w czołówce znalazłby się wiceminister środowiska Jacek Ozdoba. Młodzian ów łączy gaszenie płonących wysypisk śmieci przywiezionych z Niemiec za czasów PiS z intensywną pracą udami oraz rękami podczas nalotów na konferencje prasowe swych konkurentów z Platformy, wytykających mu śmieciowe zaniedbania. Wysoko zapewne jest jego towarzysz partyjny Janusz Kowalski, który — jak twierdzą nieżyczliwi mu politycy PO — podczas nalotów nie tylko się przepycha, ale jeszcze pluje. Ostatnio Kowalski — który udaje, że jest wiceministrem rolnictwa — prawie się pobił z Michałem Kołodziejczakiem, liderem chłopskiej AgroUnii. To są epickie sceny: na ministerialnym korytarzu wysoki, przylizany Kowalski stoi twarzą w twarz z niskim, skromnie odzianym Kołodziejczakiem. Obaj wrzeszczą na siebie, a na ich twarzach widać wściekłość. Brakuje tylko iskry, żeby dali sobie po razie. Kołodziejczak nie poprzestał na starciu z Kowalskim i na spotkaniu w Ministerstwie Rolnictwa zwyzywał innych wiceministrów tak brutalnie, że jeden z nich — Rafał Romanowski — rwał się do spotkania z nim „w cztery oczy”. Starcie osobiście powstrzymał minister Rober Telus. Tak wygląda kampania wyborcza AD 2023. A twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” zastanawia jedno: kto pierwszy nie wytrzyma. Oczywiście zakładamy, że takie przepychanki i awantury to w pełni zaplanowane akcje kampanijne. Tyle że gdy oglądamy zdjęcia z ataków biodrem i łokciem, z przepychanek i wyzwisk, to dochodzimy do wniosku, że panów przemocowców często ponosi temperament i rękoczyny wiszą w powietrzu. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) analizują także atak Jarosława Kaczyńskiego, który wykrzyczał na pikniku rodzinnym — finansowanym z publicznych pieniędzy — że Donald Tusk to „ryży wróg narodu”. Szukamy źródeł furii prezesa i wychodzi nam, że raczej nie znikną — więc furii będzie do wyborów tylko więcej. Tusk sugeruje, że ten atak to nie jest przypadek. Twierdzi, że Kaczyński przygotowuje się do przesunięcia wyborów, aby pozaprawnie zatrzymać pochód opozycji do władzy. To jest prawdziwy powód, dla którego Tusk zwołuje milionowy marsz na 1 października — chce postraszyć Kaczyńskiego, by nie sięgał po żadne triki. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” pochylają się też z troską nad występami pana premiera, który natrętnie próbuje włączyć się do pojedynku Kaczyńskiego z Tuskiem. Filmiki pana premiera są stylowe — ostatnio modne są ciemne, militarne koszule i wojskowe polo w kolorze khaki. Ale poczucie bezpieczeństwa w nas to nie buduje, jako że premier opowiada straszliwe androny.
Sat, 29 Jul 2023 - 32min - 292 - Joanna i Marika — polityczna wojna o kobiety. Tusk straszy PiS milionami. Układ Banasia z władzą #OnetAudio
Ta historia naprawdę może mieć wpływ na wynik wyborów. Pani Joanna z Krakowa została osaczona przez policję po tym, gdy połknęła kupione przez Internet środki na wywołanie aborcji i w depresji trafiła do szpitala. Kobieta twierdzi, że policjanci dostali wzmożenia na hasło „aborcja” i za wszelką cenę próbowali dociec, czy ma poronne tabletki i gdzie je zdobyła — dlatego też kazali jej kucać i kasłać, a jednocześnie zabrali laptopa i telefon. Policjanci twierdzą, że w szpitalu jedynie chronili kobietę, która mogła się targnąć na swoje życie, a sprzęt pani Joanny chcieli sprawdzić, by chronić inne kobiety przed zakupem podejrzanych środków. Można byłoby nawet w tę policyjną wersję uwierzyć, gdyby nie to, że zachowanie mundurowych wstrząsnęło lekarzami, zajmującymi się pomocą pani Joannie. Doszło do utarczek policji z personelem szpitala, a medycy to nagrali. To nie są nagrania korzystne dla policji — autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) prezentują je w całości. Nalot na panią Joannę z miejsca stał się sprawą polityczną. Donald Tusk zapowiedział, że 1 października — czyli zaledwie 2 tygodnie przed planowanymi wyborami — zorganizuje „marsz miliona serc”. Z jednej strony Tusk rozumie, że historia Joanny przemawia do każdego jego potencjalnego wyborcy. Z drugiej — i tak po sukcesie marszu 4 czerwca myślał o zorganizowaniu kolejnej wielkiej manifestacji. Doskonale zna Kaczyńskiego i wie, że w ostatnich dniach przed głosowaniem prezes może sięgnąć po triki wymierzone w opozycję. Wielki marsz ma być straszakiem, powstrzymującym Kaczyńskiego przed nadmierną brawurą. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Renata Grochal oraz Andrzej Stankiewicz pokazują też, jak swymi działaniami Zbigniew Ziobro wpakował za kratki nacjonalistę Marikę, a teraz próbuje z tego wybrnąć, uwalniając ją i podwożąc do domu. Opisują także kulisy najnowszych politycznych transferów, w tym start syna prezesa NIK Mariana Banasia do Sejmu z list Konfederacji. Przy okazji ujawniają, że Banaś senior wcale nie jest wobec władzy tak krytyczny, jak mogłoby się wydawać. Panie Marianie, bo pamiętliwi jesteśmy. To co z tymi zapowiadanymi raportami — o patologiach w TVP, o sukcesach Polskiego Ładu, o złodziejstwie w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju? Już dotarły na biurko prezesa na Nowogrodzkiej?
Sat, 22 Jul 2023 - 47min - 291 - Kaczyński składa hołd Rydzykowi. Możliwe transfery opozycji. Zdumiewające głosowanie Konfederacji #OnetAudio
W najnowszym wydaniu „Stanu wyjątkowego” Dominika Długosz i Kamil Dziubka zastanawiają się, co kryje się za niedawną, dla wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości dość zaskakującą wizytą wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Górze. O przyjeździe szefa wszystkich szefów na pielgrzymkę Radia Maryja do ostatniej chwili wiedziało wąskie grono osób. Tym głębiej i spokojniej oddychali ci, którzy na szczycie Jasnej Góry ostatecznie się pojawili i pląsali w rytm religijnych pieśni. Ojciec Tadeusz Rydzyk zgodnie z wieloletnią tradycją zaatakował, jak to określił, niemiecką Unię Europejską, ludzi bez honoru, którym w głowie tylko „ojro”. Niestety nie zająknął się o tym, ile „ojro” przytulił na swoją słynną toruńską geotermię. Nie bądźmy jednak małostkowi. Szef Radia Maryja i innych toruńskich „dzieł” przekonywał, że zła Bruksela chce Polskę zniszczyć. Od lat mówi wprawdzie to samo i jakoś tym brukselskim urzędnikom zniszczyć się Polski nie udało, ale zdaniem ojca dyrektora tym razem może być inaczej. Wtórował mu Jarosław Kaczyński, który z ambony nad błoniami jasnogórskimi ostrzegał przed zamachem na polską suwerenność, którego siła już dawno nie była tak znacząca. Prezes udowadniał, że władzy oddać nie można, bo ci, którzy ją przejmą, otworzą bramy dla wszelkich plag, z którymi teraz boryka się Europa Zachodnia. Nie dziwi nas, że prezes PiS przestał się przejmować jakimikolwiek wezwaniami do uszanowania autonomii Kościoła. Nie dziwi nas też, że zapomniał o apelu biskupów, którzy w trakcie niedawnego posiedzenia konferencji Episkopatu Polski właśnie na Jasnej Górze apelowali o niewykorzystywanie świętych miejsc do wyborczej agitacji. Lider PiS walczy o wszystko, więc ima się wszelkich możliwych metod. Zwłaszcza że po prawej stronie wyrosła mu silna konkurencja. Rosnąca w sondażach Konfederacja nie ukrywa, że uważa się za prawdziwych reprezentantów wartości konserwatywnych. Jak mawia Grzegorz Braun, Prawo i Sprawiedliwość to „łże prawica”. Z pewnością więc wizyta Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Górze miała również i ten podtekst. Chodziło o to, by ojciec Tadeusz nie miał zamiaru choćby spoglądać w stronę ekipy Bosaka i Mentzena. Kaczyński wie, co robi. Rydzyk to biznesmen i prowadzi własną politykę. Kiedy ziobrowi zdrajcy zostali wyrzuceni z PiS w 2011 roku, a prezes mówił o przecięciu w zarodku bolszewickiego spisku (tak, tak, panie Zbyszku, tak Jarosław Kaczyński mówił o panu), ojciec Tadeusz nie miał zamiaru od lidera Solidarnej Polski się odwracać. Nie przyłączył się do tych, którzy najchętniej strąciliby pana Zbigniewa w przepaść, co szefowi Prawa i Sprawiedliwości niespecjalnie było w smak. Dziś oczywiście Nowogrodzka ma na ojca dyrektora przełożenie większe – wprost proporcjonalne do ofiar rzucanych na toruńską tacę. Jednak ojciec Tadeusz, jako specjalista od rzeczywistości wiecznej, wie, że nic nie jest wieczne. Oczywiście oprócz wiecznych interesów toruńskiego biznesmena. W mijającym tygodniu Jarosław Kaczyński objawił się jednak nie tylko na Jasnej Górze. Udzielił wywiadów Polskiej Agencji Prasowej i Super Expressowi. Zapewnił, że podwyżka świadczenia 500 plus o trzysta złotych to nie koniec i w przyszłości jest gotów wysupłać jeszcze więcej. Rzecz jasna, jeżeli Polacy zagłosują na PiS. Wprawdzie największa partia opozycyjna również mówi o waloryzacji świadczenia i to jeszcze szybciej, ale Kaczyński o tym nie wspomina, bo nie pasowałoby to do opowieści o liberalnej Platformie, która ciągle kłamie i chce wyłącznie zabierać. Prezes przy okazji zapowiedział też, że po wyborach odejdzie z rządu i to nawet, jeśli Prawo i Sprawiedliwość utrzyma władzę. Pan prezes powiedział też, czym się w rządzie zajmuje. Otóż zajmuje się wszystkim, czym trzeba, a czasami robi nawet jeszcze więcej. Formalnie podobno został przygotowany akt prawny, który dzieli kompetencje w rządzie na nowo, ale na razie opinia publiczna nie może go zobaczyć. Może do wyborów się uda. Problem może wynikać z tego, że podobno Jarosław Kaczyński po powrocie do Kancelarii Premiera próbował się zorientować, jak naprawdę stoją sprawy. Ponoć zaczął rwać sobie włosy z głowy, kiedy jego wierny druh Marek Kuchciński (przez przypadek od kilku miesięcy szef Kancelarii Premiera) przedstawił mu raport. Nie dziwi nas również i to. Minister Kuchciński uchodzi za człowieka, który gubi się we własnym gabinecie. Zdarza mu się również w środku dnia powiedzieć „dobry wieczór”. Raport mógł, mówiąc delikatnie, nie wyglądać profesjonalnie. Niezbyt profesjonalnie wygląda w ostatnim czasie komunikacja Lewicy. A konkretnie jednego z jej liderów Roberta Biedronia. Pan Robert, europoseł, ma taką przypadłość, że dość rzadko bywa w Polsce, więc jak już tu jest i idzie do mediów, chce żeby było z przytupem No to było. Biedroń poinformował wszem i wobec, że negocjacje opozycji w sprawie paktu senackiego zostały zerwane. Najciekawsze jest jednak to, że jego słowom zaprzeczają wszyscy, w tym ci, którzy z ramienia Lewicy są zaangażowani w negocjacje. Zapewniają, że na dniach porozumienie może zostać przyklepane, tylko że najpierw muszą się spotka liderzy i dobić targu. Jak wieść niesie, wypowiedź Biedronia może być elementem wewnętrznej rozgrywki na Lewicy. Sprawa jest prosta. Sondaże tego bloku są dziś gorsze niż cztery lata temu, więc prawdopodobnie Lewica posłów straci, a nie zyska. Robi się więc ciasno. Kandydatów do Sejmu jest zbyt dużo, więc toczy się gra o to, by kilku wysłać do Senatu. Ale na to musi się zgodzić Donald Tusk, bo to on ma do dyspozycji największą pulę miejsc. Nie wiadomo, czy Michał Dworczyk będzie się ubiegał o miejsce na liście do Sejmu. Niektórzy plotkują, że najchętniej zająłby się odbudową Ukrainy. Były szef Kancelarii Premiera, który już dawno miał odejść z KPRM, wciąż tam jest. Jeździ na Ukrainę i załatwia sprawy. Wiele wskazuje na to, że i tak będzie zmuszony startować, bo immunitet może mu się przyda. Prokuratura pana Zbyszka prowadzi śledztwo w sprawie e-maili ze skrzynki pana ministra. Być może jednak winy ministrowi Dworczykowi zostaną darowane, jeśli pan minister dopnie jesienią możliwą koalicję z Konfederacją. Wprawdzie Mentzen i spółka zaprzeczają, by mieli zamiar na cokolwiek dogadywać się z PiS, ale Stan Wyjątkowy chętnie pokazałby całą wielką ławę poselską tych, którzy zapewniali, a i tak się dogadali. Zwłaszcza że nowe ujawnione maile potwierdzają, że Dworczyk, bliski współpracownik premiera, prowadził już kilka lat temu rozmowy ze środowiskiem Konfederacji na temat współpracy. Stan Wyjątkowy postanowił na koniec jeszcze raz wrócić na Jasną Górę. A tam szyku zadał były wicepremier Jacek Sasin i jego bliski współpracownik, czyli prezes Enei Paweł Majewski w trakcie pielgrzymki Radia Maryja wręczyli ojcu Rydzykowi okazały miecz „z czasów Mieszka I". Ponoć kosztował ćwierć miliona złotych. Wprawdzie pojawili się złośliwcy, którzy uważają go za falsyfikat, ale domyślamy się, że może nimi kierować zazdrość. Najzabawniejsze może być jednak to, że ów miecz został zakupiony już wiele miesięcy temu. W magazynach tworzonego przez ojca Tadeusza Muzeum Pamięć i Tożsamość przeleżał od początku roku. Dopiero teraz nadarzyła się okazja, by go publicznie wręczyć. Jak słyszymy, sprawa wzbudziła niemałe emocje wśród innych prezesów pisowskich spółek. Nie ze względu na koszt całej zabawy, ale na to, że nie pomyśleli, by samemu coś szefowi Radia Maryja sprezentować.
Sat, 15 Jul 2023 - 36min - 290 - Tusk atakuje PiS migrantami. Syn posłanki PiS podejrzany o pobicie. Akcja podsłuchowa w trybunale #OnetAudio
W najnowszym odcinku słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Renata Grochal i Kamil Dziubka zastanawiają się, czy PiS polegnie od własnej broni. Wygląda na to, że Donald Tusk odrobił lekcję i wie, że z populistami można wygrać tylko populizmem. Spot lidera KO, który wytknął PiS, że straszy uchodźcami i migrantami, mimo że sprowadził do Polski najwięcej obcokrajowców od lat, wywołał popłoch w partii rządzącej.
- To będzie taki prawdziwy milion Kaczyńskiego – mówił Tusk, ujawniając rządowe rozporządzenie, według którego jeśli PiS wygra wybory, może sprowadzić do Polski ponad milion obcokrajowców. Kontratak lidera KO wywołał popłoch w szeregach PiS. Do tego stopnia, że Jarosław Kaczyński, który słynie z tego, że nie lubi udzielać wywiadów, dał specjalny wywiad Polskiej Agencji Prasowej. W rozmowie odciął się od polityki własnego rządu. Prezes ogłosił, że rozporządzenie w sprawie migrantów „to była inicjatywa urzędnicza, która była zdecydowanym błędem, ale została rozpoznana i zatrzymana”. Czy prezes zdobędzie się na to, by wysłać kwiaty Tuskowi, albo może lepiej dobre wino, bo Tusk jest znany z zamiłowania do dobrych trunków. Według autorów „Stanu Wyjątkowego” to mało prawdopodobny scenariusz.
Kontratak Tuska i wejście z PiS w licytację na migrantów zniesmaczył za to komentariat. Część polityków i publicystów zaczęła kręcić nosem na to, że Tusk przejmuje metody PiS.
- Tusk chce wygrać wybory, a nie wygrywać opinie publicystów – ocenił Kamil Dziubka w programie „Stan Wyjątkowy”, pytany przez Renatę Grochal, czy da się wygrać z populistami, nie sięgając po ich broń.
Ale nie tylko migrantami żyła w minionym tygodniu Polska. Nasz kraj odwiedziła premier Włoch Giorgia Meloni, sojuszniczka PiS, która pobłogosławiła partię Kaczyńskiego przed wyborami. Meloni oświadczyła, że byłoby najlepiej, gdyby PiS i Morawiecki nadal rządzili Polską po jesiennej elekcji. Premier był wyraźnie rozanielony, choć gdy szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber wyraził nadzieję, że po wyborach władzę w Polsce przejmą PO i PSL, partie należące do jego grupy politycznej w europarlamencie, Morawiecki pomstował, że to jest „grupa Webera” i porównał ją z rosyjskimi najemnikami z „grupy Wagnera”. Czy teraz można uznać, że PiS gra w grupie Meloni? I z kim Morawiecki by ją porównał, skoro wiadomo, że Włosi uchodzą za jedno z bardziej prorosyjskich państw w Europie?
Media informowały też o problemach posłanki PiS Iwony Arent. Otóż syn pani poseł jest podejrzany o brutalne pobicie byłej dziewczyny. Kobieta miała być – według prokuratury – bita pięściami po twarzy, uderzana otwartą ręką w twarz, kopana, czym narażono ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Posłanka PiS próbowała początkowo bronić syna mówiąc, że nie brał udziału w pobiciu, jedynie „poniosły go nerwy, szarpnął dziewczynę za włosy i ją opluł”. Po kilku godzinach – najwyraźniej po konsultacjach ze sztabem – uznała jednak, że musi zawiesić działalność polityczną.
- Ta sprawa będzie wracać, choć nie sądzę, żeby to spowodowało, że Iwona Arent wypadnie z list PiS – mówi Kamil Dziubka.
Ale dzieje się też kącik trybunalskim. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zauważają, że Trybunał pani Przyłębskiej jeszcze się nie odkłócił, do czego wzywał prezydent, ale doszło tam do pewnych przetasowań. Otóż sędzia – dubler Mariusz Muszyński zamieścił wpis na blogu, w którym poinformował, że przestał być wiceprezesem TK, bo skończyła się jego 6-letnia kadencja. W związku z tym przeprowadził się z gabinetu wiceprezesa „do pokoiku sędziego prawie w końcu skrzydła tzw. sędziowskiego”.
„Moją obecną sąsiadką jest sędzia Krystyna Pawłowicz. A że głośno mówi, a pokoje małe, ściany cienkie (kartongips), to już po jednym dniu widzę, jak ciekawe to będzie sąsiedztwo” – napisał na blogu Muszyński.
- Profesor Pawłowicz nigdy nie gryzła się w język, więc ja sobie wyobrażam, co się musi dziać za tą ścianą – mówi Kamil Dziubka.
- To sąsiedztwo będzie burzliwe – przewidywała Renata Grochal.
Muszyński zwierzył się, że jako szeregowy sędzia poczuł się naprawdę wolny i czuje, jak puszczają mu „hamulce złośliwości”. Czy to oznacza, że zdradzi nam jakieś ciekawe kulisy trybunału? Na razie pisze o ciasteczkach w saloniku prezes Przyłębskiej, i „kawałkach pięknego tortu bezowego”, które wylądowały na talerzu. Niestety nie chce ujawnić, kto pałaszował te słodkości.
Sat, 08 Jul 2023 - 43min - 289 - Ziobro na kolanach przed prezesem. Kaczyński wicepremierem ds. wygranej PiS. Żalek o „mafii” Bielana #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Zupełnie nie rozumiemy, czemu suweren miast i wsi nie okazuje swego entuzjazmu. Czemu nie wylega na ulice, nie otwiera musujących trunków i nie sypie konfetti, skandując imiona w pierwszej kolejności Jarosława, czasem Zbigniewa, oraz — w dużo rzadziej — Adama. Przecież stało się właśnie TO! Zjednoczona Prawica po miesiącach dąsów i pląsów, po ciężkiej walce na haki, po okładaniu się oskarżeniami o zdradę interesów narodowych poprzez kupczenie z Unią Europejską — wreszcie zawarła upragnioną koalicję wyborczą. Tak, na niezbyt obfitym w publikę wiecu w Turowie, w industrialnej scenerii kominów tamtejszej elektrowni i kopalni, prezes „Jarosław! Jarosław! Jarosław!” odebrał hołd lenny od Zbigniewa Ziobry (Suwerenna Polska) i Adama Bielana (Republikanie) oraz paru innych zupełnie nieistotnych pomagierów, którymi Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) nie chcą nawet zaprzątać głów Szanownych Odbiorców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”. To ucałowanie prezesowskiego, mocno już wypolerowanego od hołdów sygnetu, jest symboliczne na wielu poziomach. Nas bardzo zainteresował poziom przestępczy. Otóż dopuszczenie Bielana do ukorzenia się przed prezesem znaczy tyle, że centrala PiS uznała, iż za złodziejstwo Republikanów w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju — szacujemy je na minimum 200 mln — da się obciążyć Jacka Żalka. To dawny kompan Bielana w Republikanach, który jako wiceminister funduszy odpowiadał za nadzór nad NCBiR. Żalek sam jednak tonąć nie zamierza. W głośnym wywiadzie dla TVN24 ujawnia kulisy działań ludzi Bielana przy śmierdzących, korupcyjnych projektach w NCBiR. I nazywa ich „zorganizowaną grupą przestępczą“. My brawurowo staniemy w obronnie pana Adama, sojusznika prezesa Jarosława. Mafia Bielana nie jest możliwa. Po prostu. I mamy na to koronny argument — przecież to byłaby karykatura „gangu Olsena”.
Sat, 01 Jul 2023 - 38min - 288 - Kaczyński w pościgu za Tuskiem. Łapówki i prochy dla działaczy PiS. Trzecia Droga w ślepej uliczce #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. No i starli się. Nie w samo południe i bez wyciągniętych coltów — ale prawie bezpośrednio. To „prawie” to jakieś 200 km, które dzieli Wrocław — w którym źle mówił o Kaczyńskim Donald Tusk — oraz Bogatynię, w której ubliżał Tuskowi Kaczyński. Mocno sobie nawrzucali. Były mafie, złodziejstwo, korupcja, zdrada Polski, a nawet handel prochami — a to wciąż dopiero początek prawdziwej kampanii wyborczej. Ewidentnie PiS jest w defensywie. Nie dość, że pospiesznie Kaczyński wymienił szefa sztabu wyborczego, to jeszcze zmienił miejsce konwencji PiS, byle tylko pognać za Tuskiem, przez ostatni tydzień objeżdżającym Dolny Śląsk. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — zauważają, że ten pościg jest korzystny dla obu głównych ugrupowań, bo zagospodarowuje emocje 2/3 elektoratu, którym dzielą się PiS i Platforma. Sondaże pokazują, że w tej sytuacji pozostałe ugrupowania opozycyjne są w poważnych opałach — poza Konfederacją, której notowania sięgają kilkunastu punktów. Gdyby dziś przeanalizować większość sondaży, to widać kilka prawd. Otóż PiS oscyluje na poziomie 32-34 proc. i nie jest w stanie urosnąć. Platforma wciąż jest druga, ale rośnie i już regularnie przekracza 30 proc poparcia. Tyle, że potencjalni koalicjanci Tuska — czyli Trzecia Droga Hołowni i Kosiniaka-Kamysza oraz Lewica Czarzastego — są w opałach. Zwłaszcza Hołownia i Kosiniak mogą mieć problem z przekroczeniem progu wyborczego. A Tusk z samą Lewicą nie miałby — na tę chwilę — większości w Sejmie. Jednocześnie nawet w razie wygranej, Kaczyński nie mógłby rządzić samodzielnie — tak jak przez dwie ostatnie kadencje. Za to gdyby zdecydował się na trudną koalicję z Konfederacją, to miałby komfortową arytmetycznie większość w Sejmie. Umówmy się — takie wyniki wyborów nie byłyby dobre ani dla Kaczyńskiego ani dla Tuska. Dlatego twórcy „Stanu Wyjątkowego” przewidują, że czeka nas jeszcze niejeden western.
Sat, 24 Jun 2023 - 49min - 287 - Wojna w sztabie PiS. Kaczyński straszy imigrantami. Komisja do spraw Tuska pozbawiona zębów #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
A taki był fajny, pisowsko-podkarpacki. Nie powiemy: będzie nam brakować europosła Tomasza Poręby, który w piątkowy wieczór w ramach rozrywki i relaksu podał się do dymisji z zacnej posady szefa sztabu wyborczego PiS. Będzie nam brakować Poręby, bo to człowiek sukcesu — nigdy normalnie nie pracował, a milionerem został dzięki partii-matce. A właściwie dzięki ojcu-prezesowi, który wysłał go na sowity żołd do Europarlamentu w nagrodę za inspirujące partyjne donosy. W dodatku — i tego może nam żal nawet bardziej — jegomość ów gwarantował nam sporą porcję politycznej rozrywki podczas obserwowania kampanii PiS. Jakby nie patrzeć Poręba osiągnął wiele. Oto, mimo że Kaczyński obiecał podwyżkę 500 Plus, niższy wiek emerytalny, darmowe leki dla juniorów i seniorów młodszych — rosną wcale nie notowania PiS, tylko Platformy. Zapytaliśmy po tej dymisji jednego z naszych informatorów — głęboko skrytych w pisowskich szeregach — o nastrój prezesa. Bardzo przeklinał, bo tylko w ten sposób był w stanie opisać stan Kaczyńskiego, który generalnie nie przeklina. Prezes jest tak zdesperowany, że nakazał czołowym europosłom PiS powrót do kraju i start do Sejmu, byle tylko uciułać trochę więcej głosów w wyborach. Schedę po Porębie przejmie zapewne wezwany właśnie w tym trybie europoseł Joachim Brudziński, który generalnie głównie przeklina. To jego wulgarne emploi ma być receptą na chaos w sztabie PiS, gdzie okładają się wrogie partyjne frakcje. Innym dowodem na to, że Kaczyński znalazł się w desperacji, jest rzucony właśnie pomysł referendum w sprawie sprowadzania do Polski imigrantów. Prezes liczy, że uda mu się wywołać takie emocje wokół imigracji, jak w kampanii w 2015 r., gdy straszył przenoszonymi przez cudzoziemców pierwotniakami i pasożytami. Tyle że — powtórzymy — jak dotąd pomysły sprzed 8 lat nie działają. W dodatku prezes nie ma najlepszej passy. Ledwo co przepchnął przez Sejm powołanie komisji do spraw rosyjskich wpływów — obliczonej na skazanie Donalda Tuska zakazem zajmowania stanowisk państwowych — a już się musiał wycofać. Komisja została pozbawiona zębów i przekształcona w organ niemal rozrywkowy. To dobra informacja dla miłośników politycznej groteski — takich jak twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”).
Sat, 17 Jun 2023 - 30min - 286 - Tusk dogania Kaczyńskiego. Morawiecki grozi opozycji kijem. Koalicja Hołowni z PSL ledwo zipie #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Mamy wrażenie, jakby odwróciły się role. Od 2015 r. w każdej kampanii wyborczej to PiS nadawało ton, to sztab na Nowogrodzkiej skutecznie obmyślał, jak dogodzić Polakom, to wreszcie Jarosław Kaczyński był fetowany przez tłumy. A teraz? To Platforma jest w natarciu — po raz pierwszy od utraty władzy. To sztabowcy Platformy z dużą lekkością rozbrajają kolejne pomysły PiS. To wreszcie dla Donalda Tuska do Warszawy przyjechały setki tysięcy ludzi. Kaczyński w tym czasie jeździ po Polsce z wianuszkiem pisowców, prezentuje dawno postawione mury na granicy i otwiera otwarte już drogi, cytując przy tym Golec uOrkiestrę: że niby było ściernisko, a on zrobił San Francisco. Skądinąd SF to miasto przyjazne dla LGBT, co dodatkowo może świadczyć o odwróceniu ról. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — dokonują egzegezy kulejącej kampanii PiS i studiują sondaże po marszu 4 czerwca. Co z nich wynika? Że Tusk zbliża się do Kaczyńskiego na niebezpieczną dla władzy odległość. Nie ma się co dziwić nerwowości premiera, który jeździ po spółkach skarbu i na spotkaniach z załogami udaje swojaka. Udaje tak, jak to liberał z krwi i kości sobie wyobraża — atakuje Platformę za to, że prywatyzowała. Nie dodaje — bo to nie pasuje do imidżu swojaka — że sporą część majątku narodowego wyprzedał on sam jako prezes banku BZ WBK, który pośredniczył w prywatyzacjach, suto na tym zarabiając. Swoją drogą, przy okazji tych wizyt wyjawił kostyczny zazwyczaj Morawiecki swe ukryte pragnienia. Otóż chciałby obijać kijem polityków Platformy odzianych w kufajki lub waciaki. Panie Mateuszu, z tej strony pana nie znaliśmy. Tusk marszem osiągnął coś jeszcze — całkowitą hegemonię po stronie opozycji. Wedle informacji „Stanu Wyjątkowego” najbardziej trzeszczy w koalicji Trzecia Droga. Sondaże tego mezaliansu Hołowni z PSL nie są imponujące. Jeśli tak dalej pójdzie, to kryzys w tym związku — a może nawet zdrada i rozwód — mogą nastąpić jeszcze przed wyborami.
Sat, 10 Jun 2023 - 51min - 285 - Po co Kaczyńskiemu komisja ścigająca Tuska? Jakich dokumentów szuka? Czemu Duda jest za i przeciw? #OnetAudio
Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej. Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq
Sat, 03 Jun 2023 - 39min - 284 - Specjalne wydanie. Długosz, Grochal, Dziubka i Stankiewicz w interaktywnej dyskusji z widzami | Zapowiedź
Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej.
Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq
Thu, 01 Jun 2023 - 283 - Kaczyński wystraszył się Tuska. Morawiecki z Ziobrą w oborze. Czarnka napędzają pragnienia #OnetAudio
Już 5 czerwca o godz. 18 specjalne, interaktywne wydanie słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy". Jego twórcy Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka oraz Renata Grochal zapraszają nie tylko do słuchania i oglądania, ale także — to nowość! — do włączenia się w rozmowę dotyczącą gorącej sytuacji politycznej.
Udział w wydarzeniu mogą wziąć wszyscy subskrybenci pakietu Onet Premium. Jeśli nie jesteście Państwo subskrybentami, możecie do nas dołączyć klikając w ten link: https://premium.onet.pl/ Link do rejestracji na wydarzenie: https://eventory.cc/event/stan-wyjatkowy-live?private_code=Ns9qX8yAaq
Sat, 27 May 2023 - 57min - 282 - Kaczyński sypie kasę przed wyborami. Morawiecki bambikiem Tuska. Duda ośmiesza Błaszczaka #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Co Jarosławowi Kaczyńskiemu wychodzi najlepiej? Zdaniem twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Renaty Grochal („Newsweek”) — rozdawanie publicznych pieniędzy. Gdyby prześledzić wszystkie tzw. wielkie programy społeczne PiS, to okaże się, że wypaliły tylko te, które polegają na prostym rozdawaniu kasy. Za to katastrofą kończą się na naszych oczach te dalekosiężne wizje prezesa, które wymagały większej finezji oraz nieco bardziej wykwintnych zdolności organizacyjnych. Na tej zasadzie sukcesem jest program 500 Plus, które polega na dawaniu wyborcom pieniędzy do ręki, zaś katastrofą — Mieszkanie Plus, czyli budowanie przez państwo tanich mieszkań na wynajem dla tych, których nie stać na kredyt. Kaczyński dobrze zna mocne strony swej formacji i jej defekty. Dlatego też było oczywiste, że w ostatnich miesiącach kampanii postawi na to, co się już sprawdziło — a zatem dosypie kasy na programy społeczne. Prezes doskonale wie, że niewiele więcej może zaoferować, bo jego partia nie jest w stanie wykazać się skutecznością nie tylko w mieszkalnictwie, ale także w innych obszarach ważnych dla obywateli, takich jak służba zdrowia czy edukacja. Dlatego też na dwudniowej konwencji PiS — zorganizowanej wedle analogii do ula, w którym Kaczyński siłą rzeczy był królową-matką — ogłoszony został projekt podniesienia 500 Plus do 800 zł, wprowadzenia darmowych leków dla seniorów powyżej 65. roku życia oraz dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia oraz likwidacji opłat na autostradach. Wszystkie te projekty łączy jedno — to po prostu dosypanie ludziom gotówki. W zamian za to wyborcy mają dać Kaczyńskiemu trzecią kadencję. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” opisują nową hierarchię w PiS, którą Kaczyński pokazał podczas kongresu. Na zdecydowany nr 2 w partii wyrasta premier Mateusz Morawiecki — prezes nawet podzielił się z nim owacją za 800 Plus. Na trzecim miejscu jest marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Nadal odsunięta jest była premier Beata Szydło, która — według twórców „Stanu Wyjątkowego” — nawet nie wiedziała, że Kaczyński podniesie 500 Plus, wprowadzone wszak za jej rządów. Morawiecki kuje żelazo póki gorące. Ponieważ Kaczyński wciąż ze względów zdrowotnych nie jest w stanie wrócić do wyborczego objazdu Polski, premier przejął tę rolę. Ma jednak Morawiecki — w odróżnieniu od prezesa — jedną zasadniczą słabość. Otóż lubi otwierać, przecinać i inaugurować. Lubi być dobroczyńcą. Kłopoty są wtedy, kiedy jedzie tam, gdzie nie ma czego otworzyć, przeciąć, ani zainaugurować. Ale wtedy dopiero widać legendarną sprawność premiera. Weźmy wizytę w Tylmanowej pod Nowym Targiem. Tam premier otworzył most, z którego mieszkańcy korzystają już od pół roku. Żeby Morawiecki mógł otworzyć otwarty już most, trzeba go było zamknąć, a przez to odciąć część wsi. Zupełnie nie rozumiemy, czemu Donald Tusk — który wciągał Morawieckiego do polityki, czyniąc go ponad dekadę temu swym doradcą — nazywa z tego powodu premiera „bambikiem”. Jak sprawdziliśmy w słowniku gwary tiktokowej „bambik” to nieudacznik i przegryw. Stanowczo protestujemy, panie Tusk. Wszak otwarcie już otwartego mostu — i to po uprzednim jego zamknięciu — to szczególny talent. Choć z drugiej strony to szkoda, premierze Morawiecki, że „mieszkań plus” pan tak sprawnie nie otwierał. W tej kategorii toś pan rzeczywiście skończony „bambik”.
Sat, 20 May 2023 - 55min - 281 - Kaczyński królem pszczół. Ziobro odpala śledztwo w sprawie pieniędzy PiS. Błaszczak atakuje wojsko #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Prezes PiS Jarosław Kaczyński rozpoczął naglą, dwudniową konwencję PiS porównując ją do ula, w którym uwijają się pracowite pszczółki (w tej roli politycy PiS) produkujące pyszny miodzik (to rzecz jasna program obozu władzy). Mówiąc szczerze, uderzyło nas to porównanie. Zaiste, Kaczyński jak mało kto pasuje do roli królowej-matki. Ale czyżby w tej słodkiej alegorii kryło się także ukryte wskazanie, że w roju są trutnie? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) podejrzewają, że tę haniebną rolę Kaczyński przypisuje ziobrystom. Zupełnie się temu nie dziwimy. Wszak ostatnie tygodnie są w ulu wyjątkowo ciężkie. Negocjacje o dalszym wspólnym wytwarzaniu miodu przez PiS i Suwerenną Polskę utknęły w martwym punkcie. Nie ma się zatem co dziwić, że szef trutni Zbigniew Ziobro ujawnił, że prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania kampanii wyborczej PiS. Prezes jednej ze spółek skarbu państwa z południa Polski miał zbierać od działaczy i sympatyków PiS pieniądze na „szeroko rozumianą działalność polityczną“, która — jak zakładamy — mogla nie być produkcją pysznego miodu. Wpłaty nie były bowiem robione na konto ula, tylko przekazywane z ręki do ręki (ze skrzydełka w skrzydełko?). To śledztwo to gigantyczne ryzyko dla PiS — przepisy o finansowaniu partii są bardzo restrykcyjne. Jeśli partia wykorzystywała podejrzane pieniądze, to ryzykuje odrzucenie sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą, a co za tym idzie utratę gigantycznych, wielomilionowych subwencji z budżetu państwa. A to grozi PiS bankructwem. Ostro grają trutnie, prawda? Ich szef Ziobro prowadzi jeszcze kilka innych śledztw, które psują atmosferę w ulu. Tropi na przykład przywóz do Polski marnej jakości żywności z Ukrainy, w czym przodowała jedna z firm drobiarskich, której prezes jest kumplem Mateusza Morawieckiego. Szef trutni poinformował także o śledztwie w sprawie rosyjskiej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Na szczęście rakieta nie miała ładunku atomowego i na szczęście nie wybuchła. Problem polega na tym, że spadła w grudniu, ale została znaleziona raptem kilkanaście dni temu. Premier mówi, że nie wiedział, iż rakieta spadła w grudniu. Prezydent też nie miał pojęcia. Minister obrony też mówi, że nie wiedział i chce wyrzucić dowódcę operacyjnego armii, który ponoć ukrył informację o tym, że wojsko zgubiło ruską rakietę. Tyle, że szef sztabu mówi, że wojsko o wszystkim władze informowało. Tak, trutnie mogą zacierać ręce. Tyle, że nam ręce opadają.
Sat, 13 May 2023 - 32min - 280 - Kaczyński walczy z seksualizacją. Ziobro poniżany przez PiS. Wojna na haki w Trybunale Przyłębskiej #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Przyznajemy — nieco się o prezesa martwimy. By użyć popularnych ostatnio w obozie władzy analogii do I Rzeczpospolitej — ewidentnie prezes padł ofiarą politycznej zasady „nihil novi”. W trwającej kampanii Jarosław Kaczyński stawia na wyłącznie na te rozwiązania, które już nie raz się sprawdziły: szczuje na Unię Europejską, wyzywa opozycję i obsadza Donalda Tuska w roli niemieckiego parobka, jednocześnie zapowiadając szukanie — poprzez specjalnie utworzoną komisję — jego kremlowskich ciągot. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — zauważają, że w tym podręcznym prezesowskim pakieciku jątrzenia nie ma zupełnie nic nowego, żadnej nowej obietnicy, nowej oferty, a nawet nowego konfliktu. Do niedawna brakowało nam tylko prezesowskiego nalotu na mniejszości LGBT — na tym paliwie PiS wygrało ostatnie wybory europejskie, a i w prezydenckich wpadło parę ważnych punktów. Ale i ten brak prezes właśnie nadrobił — oznajmił otóż, że poprze „obywatelski” projekt ustawy walczącej z „seksualizacją dzieci”. Jego hasłem staje się więc znów przegonienie ze szkół organizacji LGBT — jak w każdych wyborach. Nie bardzo wiadomo, jak Kaczyński definiuje seksualizację, z którą chce walczyć — ale nie o prawo tu chodzi, tylko o politykę. Bo ów „obywatelski” projekt to po prostu pomysł PiS. Kaczyński nie chce jednak wnosić go do Sejmu jako projekt partyjny. Woli zbierać pod nim podpisy wyborców, bo rozdmuchać zagrożenie „seksualizacją” i zmobilizować elektorat konserwatywny do głosowania na PiS. „Nihil novi”. Nic nowego także w negocjacjach Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobrą o wspólnym starcie ich partii. Aż nam żal pana Zbyszka — nikt we władzach PiS nie traktuje poważnie jego gróźb, że Solidarna Polska jest silna, zwarta i gotowa wystartować samodzielnie i odbić PiS parę punktów. Ziobro zrobił nawet w Warszawie kongres swej partii — przyjechało jakieś 2 tys ludzi. Na nasze oko to cała partia Ziobry, w tym leśnicy z kontrolowanych przez ziobrystów Lasów Państwowych oraz beneficjenci Funduszu Sprawiedliwości, czyli partyjni cwaniacy opłacani przez Ziobrę z pieniędzy należnych ofiarom przestępstw. Co uradzili na tym wiekopomnym zlocie? Zaśpiewali wszystkie zwrotki hymnu, pomodlili się, trochę poszczypali PiS, opluli Unię Europejską i zmienili nazwę na Suwerenna Polska, żeby uciec od problemów finansowych. Bali się nawet zasugerować, że wystartują w wyborach bez Kaczyńskiego. Prezes czuje słabość Ziobry. Nie tylko go upokarza, odwlekając negocjacje o listach wyborczych. Rzuca na stół jeszcze jeden projekt — chce wprowadzić w Trybunale Konstytucyjnym takie zmiany, aby ubezwłasnowolnić kilku zbuntowanych sędziów, którzy wypowiedzieli wojnę jego namiestniczce Julii Przyłębskiej. Tych 5-6 sędziów uważanych jest za stronników Ziobry. Niecierpliwie czekamy, czy Ziobro zagłosuje za prawną kastracją swoich ludzi. Prezes też czeka.
Sat, 06 May 2023 - 53min - 279 - Hołownia w ramionach Kosiniaka. Kaczyński tresuje Ziobrę. Ludzie Morawieckiego „odkurzają” TVP #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Na pierwszy rzut oka to przełom — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosili, że ich partie pójdą razem do wyborów. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — nie będą małostkowo wypominać, że ten celebrycko-chłopski serial trwał dobre pół roku. Dziś politycznie istotne jest to, że zaczyna się wyłaniać konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów. Czy to znaczy, że wspólny start Polski 2050 oraz PSL to pewnik i teraz należy czekać na dalsze decyzje Platformy oraz Lewicy? Co to, to nie. Rzeczywiście Hołownia i Kosiniak zapewne pójdą w jednym bloku. Ale nie jest wykluczone, że będzie to blok szerszy. Ba, nie jest wykluczone, że będzie to koalicja tworzona przez Donalda Tuska. Wśród liderów PO i Lewicy panuje bowiem przekonanie, że Hołownia i Kosiniak będą do wakacji nerwowo patrzeć na sondaże, kalkulując, czy dostali od wyborców premię za wspólny start, czy też raczej na wspólnym starcie sondażowo tracą. Jeśli nie będzie bonusu, a tym bardziej jeśli przyjdzie sondażowe manko, to — słyszą twórcy „Stanu Wyjątkowego” — w wakacje Hołownia i Kosiniak mogą się udać z proszalną misją do Tuska, by ich ukoił i przytulił, gwarantując miejsca na listach. Tak, to prawda — opozycja jest skłócona, nawet jeśli udaje, że tak nie jest. Ale, Szanowni Wyborcy, władza jest nie lepsza. Szef PiS Jarosław Kaczyński przez dwie kadencje używał Zbigniewa Ziobry jako tarana, by podbić prokuraturę, sądy i — wiemy, że to groteska — Lasy Państwowe. A teraz — aż nam się łza się w oku kręci — zachowuje się, jakby gotów jest ów stępiony, zużyty już częściowo i zamortyzowany taran po prostu porzucić. Otóż negocjacje w sprawie wspólnego startu Ziobrowej Solidarnej Polski z PiS utknęły w martwym punkcie, bo Kaczyński nie chce być zakładnikiem ziobrystów — tak jak to jest w tej chwili. Co prawda proponuje Ziobrze i paru jego ludziom miejsca na listach, ale tylko tyle, by po wyborach nie mogli stworzyć samodzielnego klubu w Sejmie — dziś mają taką możliwość. Ziobro macha szabelką, przekonując, że on sobie bez Kaczyńskiego da radę. Zwołuje kongres swej partii i zmienia jej nazwę na Suwerenna Polska. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” nie widzą w tym żadnej wielkiej strategii, tylko strach Ziobry. A to znaczy, że na pewno będziemy się dobrze bawić. Swoją drogą ta zabawa właśnie rusza: Ziobrowa prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzed 10 lat. To doniesienie biznesmena Marka Falenty bohatera „afery taśmowej” — czyli nagrań kelnerów, które przyczyniły się do utraty władzy przez Platformę. Prokuratura bada otóż, czy Donald Tusk jako premier przekroczył uprawnienia kontrolując należącą do Falenty spółkę Składy Węgla, która handlowała rosyjskim węglem. Brzmi to logicznie? No właśnie: niezbyt. Po co PiS miałoby odpalać śledztwo, które raczej Tuskowi przysporzy chwały niż napyta biedy? Twórcy „Stanu Wyjątkowego” patrzą na tę sprawę inaczej. Wszak Falenta przed wybuchem afery dostarczył nagrania prominentnym ludziom w PiS, a potem próbował ich tym szantażować, gdy został skazany za odsiadkę za zlecanie podsłuchów. W dodatku jednym z nagranych jest Mateusz Morawiecki — bo dekadę temu jako prezes zagranicznego banku był doradcą Donalda Tuska. Jak dotąd znamy jedną taśmę Morawieckiego — którą ujawnił Onet. Jest niesmaczna i pokazuje cynizm Morawieckiego, który wychwalał wówczas Angelę Merkel, obnosił się audiencjami nawet u poślednich ministrów Platformy i marzył o obniżaniu oczekiwań społecznych, rzewnie wspominając, że gospodarka kwitła „jak ludzie ci zapier***li za miskę ryżu”. Ale Onet ujawnił także zeznania kelnerów, według których jest jeszcze jedna taśma, o wiele bardziej dla Morawieckiego niebezpieczna. Według kelnerów na jednej z taśm Morawiecki miał dyskutować o zakupie nieruchomości na tzw. słupy, czyli przez podstawione osoby. Zabawmy się w teorie spiskowe. A jeśli śledztwo w sprawie Tuska nie jest wcale śledztwem w sprawie Tuska? Tak tylko pytamy.
Sat, 29 Apr 2023 - 28min - 278 - Kaczyński twierdzi, że Putin zamordował mu brata. Tusk źle znosi plotki, że zastąpi go Trzaskowski #OnetAudioCałość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To ma być prawdziwy cios wymierzony w smoleńskich sceptyków, którzy nie wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oto w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej szef PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział złożenie do prokuratury doniesienia o zamordowaniu prezydenta, jasno wskazując, że w roli zleceniodawcy widzi Władimira Putina. W ten sposób po 13 latach — w ciągu których szef PiS czasem mówił o zamachu, by potem mówić, że wcale tak nie mówił — wreszcie mamy klarowną linię polityczną PiS: Kreml zabił Lecha Kaczyńskiego, który integrował Europę Środkowo-Wschodnią, niwecząc mocarstwowe plany Putina. Rzecz jasna doniesienie w imieniu prezesa Kaczyńskiego złożył jego smoleński powiernik Antoni Macierewicz. Jakie to doniesienie ma znaczenie prawne? Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mówią wprost: żadnego. Wszak prokuratura od dnia katastrofy 10 kwietnia 2010 r. prowadzi śledztwo w sprawie wszystkich jej okoliczności. Co więcej — gdy PiS przejęło władzę i podporządkowało sobie organa ścigania, w prokuraturze powstał speczespół smoleński, który przejął śledztwo i zaczął dogłębnie analizować teorię zamachu Putina — jak dotąd bez żadnych rezultatów. Na tym tle dochodziło przez lata do tarć prokuratorów smoleńskich z Macierewiczem. Oni żądali od niego dowodów na kolejne teorie zamachowe, a on nigdy im nic nie dał, obawiając się prawnej weryfikacji swych fantastycznych zarzutów. Właśnie po to jest doniesienie. Oto po 13 latach rządów Jarosław Kaczyński podniósł smoleński zamach do rangi jedynie słusznej doktryny partii i państwa. Ministrowie — zarówno wierzący w zamach, jak i smoleńscy ateiści — muszą karnie słuchać i entuzjastycznie klaskać, gdy Kaczyński mówi o mordzie smoleńskim. Wszystkie instytucje państwa PiS budują mit zamachowy — od mediów państwowych po wspierający władzę Kościół. Media niezależne, obnażające kłamstwa Macierewicza, objęte są karnym postępowaniem Krajowej rady Radiofonii i Telewizji, kierowanej przez radykalnego partyjnego towarzysza Macieja Świrskiego. Do pełnego uznania Smoleńska za mord Putina na Lechu Kaczyńskim brakuje tego jednego — decyzji prokuratury, że katastrofa była zamachem. Stąd doniesienie — nie chodzi w nim o prawo, a o polityczny nacisk. Ponieważ prokuratura nie chce uznać zamachu w ramach standardowego smoleńskiego śledztwa, dostała teraz konkretne zamówienie — ma wszcząć śledztwo z doniesienia Kaczyńskiego i Macierewicza, potwierdzić ich teorie zamachowe oraz wystawić list gończy za włodarzem Kremla. Twardzi wyborcy PiS muszą być wniebowzięci, że prezes wraca do formy po wielomiesięcznej rekonwalescencji kolana. W ciągu raptem kilku dni aktywności Kaczyński zdążył już wygłosić parę ważkich przemówień — nie tylko ogłosił zamach w Smoleńsku, ale także całkowicie wstrzymał import żywności z Ukrainy, o wyzwiskach pod adresem opozycji nie wspominając. Ale opozycja też się zbroi. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski wystąpili wspólnie na wiecu wyborczym Platformy, by przeciąć plotki, że w ich politycznym związku się nie układa, że mają ciche dni, a może wręcz, że grozi im separacja. Moment nie jest przypadkowy — w politycznym światku furorę zrobiła plotka, wedle której Trzaskowski zastąpi Tuska przed wyborami jako kandydat opozycji na premiera. Szef Platformy źle znosi plotki, które pozbawiają go roli lidera opozycji i głównego kandydata do walki z Kaczyńskim. Trzaskowski to rozumie — dlatego zadeklarował, że będzie wspierać Tuska w kampanii. Ale w tym tandemie nie ma nic za darmo — Trzaskowski chce dostać od Tuska obietnicę startu w wyborach prezydenckich lub wyjazdu do Brukseli na komisarza UE. Tyle, że ludzie Tuska nie są pewni, jak długo Trzaskowski wytrwa w postanowieniu grania na lidera PO, a nie na siebie.Sat, 22 Apr 2023 - 44min
- 277 - Kaczyński rzuca się na pomoc PiS. Prokuratura bada leczenie męża Witek. Kukiz ma wreszcie miliony #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Prezes wrócił. Jarosław Kaczyński został zmuszony do przerwania rekonwalescencji po operacji kolana, by ratować swą partię. Rząd PiS znalazł się w najpoważniejszych tarapatach od przejęcia władzy 8 lat temu — błędy popełnione przez premiera i ministra rolnictwa w ciągu ostatniego roku doprowadziły do zalania Polski tanią, niskiej jakości żywnością z Ukrainy, przez co polscy rolnicy stracili możliwość sprzedaży swoich produktów. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — zauważają, że na wsi od kilku miesięcy trwa bunt, który właśnie przeradza się w rebelię. Wojowniczych nastrojów rolników, którzy stracili źródło utrzymania, nie uspokoiła nawet niedawna dymisja ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który miesiącami zapewniał, że ma import pod kontrolą. Tym bardziej, że była to dymisja w stylu PiS: władza nie tylko nie przyznała się do odpowiedzialności za rolną katastrofę, ale wręcz pozostawiła Kowalczykowi insygnia wicepremiera i dołożyła posadę szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, tak jakby na poprzednim stołku wykazał się gospodarskim myśleniem. Ponieważ wściekłość na wsi jeszcze się wzmogła po powołaniu na nowego ministra Roberta Telusa — posła PiS, który także miesiącami twierdził, że import z Ukrainy jest pod kontrolą — Kaczyński uznał, że musi odrzucić kule na bok i wziąć sprawy w swoje ręce. Zwołał konwencję rolną PiS i ogłosił drastyczne kroki — wprowadzenie zakazu przywożenia do Polski zboża i dziesiątków innych rodzajów żywności z Ukrainy oraz powszechny skup ukraińskiego zboża już zalegającego w polskich silosach i magazynach. Nie ma co jednak obsadzać Kaczyńskiego w roli Mesjasza polskiej wsi. Kaczyński rzuca się na pomoc własnej partii w sytuacji, gdy zasadniczą przyczyną błędów był on sam. Przez rok wyzywał od ruskich agentów tych wszystkich, którzy ostrzegali, że ukraińska żywność rozlewa się bez kontroli. Nagłe pojawienie się prezesa to jasny dowód na to, że wewnętrzne badania Nowogrodzkiej pokazały, iż ostry bunt na wsi dramatycznie zagraża poparciu dla PiS — a zatem, że władza może przegrać wybory. Na wszystkie inne kryzysy w ostatnim czasie Kaczyński nie reagował wcale, albo co najwyżej wydawał gromkie oświadczenia, gdy zakładał, że mogą być kosztowne politycznie. Tak było chociażby po głośnej publikacji Radia Zet, które ujawniło, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące śmierci pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego w Jaworze. Córka zmarłej twierdzi, że jej matka nie żyje dlatego, że nie było dla niej miejsca na OIOM-ie szpitala w pobliskiej Legnicy. A nie było jej zdaniem dlatego, że od 2,5 roku na legnickim OIOM-ie leży mąż marszałek Sejmu Elżbiety Witek. „Czynienie zarzutu z powodu tego, iż pani marszałek Elżbieta Witek, jako kochająca żona od dłuższego czasu walczy o życie i zdrowie swojego ciężko chorego męża, i wykorzystywanie tych informacji do walki politycznej jest po prostu działaniem niegodnym i zasługującym na najtwardsze słowa potępienia” — stwierdził Kaczyński. Prezes PiS wie, że ta historia także może zaszkodzić PiS. Z jednej strony, po ludzku, każdy Witek współczuje — ratowanie bliskich za wszelką cenę to szlachetna normalność. Ale jednocześnie wszyscy ludzie mają własne doświadczenia ze służbą zdrowia, w tym niestety historie z pogranicza życia i śmierci. I ciężko ich będzie przekonać, że też mogliby liczyć na całodobową, drogą opiekę na OIOM dla swych bliskich przez 2,5 roku.
Sat, 15 Apr 2023 - 40min - 276 - Co ze zdrowiem Jarosława Kaczyńskiego i kto w obozie władzy wykorzystuje słabość prezesa PiS? | TEASER #OnetAudioCałość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. To jest wyjątkowe wydanie „Stanu Wyjątkowego”. Wszyscy prowadzący — Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka — spotykają się razem w studiu, by politycznie podsumować sytuację polityczną na półmetku kampanii wyborczej. Na pierwszy ogień idzie obóz władzy. Cały odcinek "Stanu Wyjątkowego" dostępny jest w serwisie Onet.pl dla abonentów Onet Premium (wersja wideo) oraz w aplikacji Onet Audio (wersja audio). Pełną wersję wideo możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Premiera części pierwszej w świąteczną Niedzielę o 12.00. Część druga - która dotyczy sytuacji opozycji - dostępna będzie od południa w Poniedziałek Wielkanocny.Sat, 08 Apr 2023 - 04min
- 274 - Konfederacja bez Żydów i gejów. Kaczyński grozi wrogom Przyłębskiej. Weselne przygody szefa policji #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Nie ma co do tego wątpliwości — Konfederacja to polityczny projekt z pełną premedytacją budowany na ekstremalnych postulatach i radykalnych teoriach. Batożyć gejów? Czemu nie! Straszyć Żydami, którzy odbiorą Polakom ziemię? A jakże! Grozić kobietom dokonującym aborcji 10-letnią odsiadką? Oczywiście! Do tego poszczekać na Unię Europejską i obiecać likwidację podatków — i oto cały program Konfederacji. Tak to przynajmniej wyłożył jeden z liderów tej formacji Sławomir Mentzen, gdy 4 lata temu współtworzył Konfederację. Dziś nagranie z wykładu Mentzena — które prezentują autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — jest dla konfederatów niewygodne, bo pokazuje ich cyniczną grę na emocjach. Ale wykład ów — czy też raczej biznesplan na zrobienie partii — otwiera oczy na cynizm Konfederacji. Nie, to nie jest niespodzianka. Wszak Konfederacja to sojusz dwóch środowisk politycznych, które samodzielnie nie byłyby w stanie dostać się do Sejmu. Do korwinistów latami zrażał sam ich lider Janusz Korwin-Mikke, plujący na kobiety i mniejszości, szukający za to dobrych stron w pedofilii i putinizmie. Od narodowców odstręczały wygolone karki i czarne koszule ich najwierniejszych szwadronów. Po stworzeniu sojuszu obu partyjek, schowaniu Korwina i czarnych karków, Konfederacja osiągnęła wyborczy sukces — oba elektoraty dodały się z nawiązką. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) opisują, jak Konfederaci wspięli się na polityczny szczyt. W niektórych sondażach są już trzecią siłą, z poparciem sięgającym kilkunastu procent. Czy to efekt rządów Kaczyńskiego, który wypromował modę na walkę z Brukselą i rechotanie z mniejszości? Czy może skutek zaniedbań Tuska, który walcząc z PiS o elektorat socjalny, porzucił liberalne gospodarczo postulaty, zostawiając je potomkom Korwina? A może to błędy Hołowni, który jako polityczna nowalijka zgarnął elektorat antysystemowy, a potem współpracą z systemowym PSL go zawiódł i popchnął w kierunku konfederatów? W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej Stankiewicz rozmawiają także o kondycji Jarosława Kaczyńskiego, który przerwał bolesną rekonwalescencję ortopedyczną, by dać odpór wrogom Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym. Ci źli ludzie — tłumaczymy prezesa — dybią na jej wyjątkową fuchę, która nierozerwalnie związana jest ze szczególną pozycją w jego rankingu. Zazdrośnicy chcą panią Julię wysadzić z siodła, by zająć jej miejsce w TK i prezesowskim rankingu. Prezes powiedział wichrzycielom twarde „nie”, gdyż nie jest gotów do zmian towarzyskich w swym życiu. Ale to „nie” znaczy niewiele — bo prezes stracił kontrolę nad Trybunałem. A to bardziej bolesne, niż kontuzja kolana. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zastanawiają się również, czy kontrolę nad własnym życiem i rodziną ma jeszcze generał Jarosław Szymczyk, szef policji. Córka generała kumplowała się z żoną gangstera i kibola — zaprosiła ich nawet na swe wesele. Młodzian ów śpiewał rapy o nienawiści do policjantów i policyjnych donosicieli — by po zatrzymaniu samemu zostać kapusiem i prosić córkę generała o wstawiennictwo u papy. Generał nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu rzekł latorośli, by się nie interesowała jego pracą. My za to doceniamy humanitarną postawę generalskiej córy. Na pewno dziewczyna ma dobre serce. Ewentualnie — lubi ostry rap o podwładnych papy.
Sat, 01 Apr 2023 - 34min - 273 - Kaczyński rozwścieczył rolników. Trzaskowski czarnym koniem wyborów. Schody Sasina gwarancją kariery #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Coś pęka, coś się kończy. Na naszych oczach kruszy się twardy dotąd sojusz między PiS a rolnikami, który pozwalał Jarosławowi Kaczyńskiemu wygrywać wszystkie wybory od niemal dekady. Właśnie świadoma decyzja prezesa PiS sprzed lat o przekształceniu PiS w partię rolniczą i wiejską miała kluczowe polityczne znaczenie. Pozwoliła Kaczyńskiemu nie tylko zdobyć władzę, ale i przeprowadzić masę kontrowersyjnych zmian, polegających głównie na przejmowaniu kontroli nad wszystkimi możliwymi instytucjami i ich pieniędzmi, po to by zaprząc je do umacniania władzy PiS. Akurat dla rolników i mieszkańców wsi pazerność PiS na prokuraturę, sądy, media, samorządy, spółki nie robiła latami wrażenia. Nie przeszkadzał im nepotyzm i dojenie państwa. Wręcz przeciwnie. W środowisku, w którym ważne są więzi rodzinne i klanowe, skuteczność i finansowy spryt, Kaczyński uważany był latami za Politycznego Guru, Nieomylnego Wizjonera i Wielkiego Sternika. Dziś w ludzi prezesa rolnicy rzucają jajkami, wykrzykując najbardziej pierwotne antykaczyńskie hasło „sp***aj dziadu”, dorzucając biblijnych „judaszy”, oraz kosmopolitycznych „złodziei”. Ten nagły zwrot to konsekwencja błędów popełnionych przez władzę po wybuchu wojny w Ukrainie. Tak się składa, że Ukraina to jeden z największych na świecie producentów zbóż. Rząd PiS chcąc pomóc Ukraińcom, zgodził się na eksport ich zboża przez Polskę. Polscy rolnicy obawiali się, że część ukraińskiego zboża pozostanie w naszym kraju, obniżając ceny skupu — politycy PiS przekonywali jednak, że tak się nie stanie. No i się stało. Dlatego rolnicy wykrzykują antypisowskie hasła i rzucają jajkami w ludzi prezesa. Ta sytuacja może mieć gigantyczne polityczne reperkusje — PiS wygrywa wybory tylko wtedy, gdy zdecydowanie zwycięża na wsi. A w tej chwili Kaczyński nie ma dobrego pomysłu, jak pomóc polskim rolnikom, którzy nie są w stanie sprzedać swego zboża. Kampania wyborcza staje się nieprzewidywalna dla PiS także dlatego, że możliwa jest nagła zmiana po stronie opozycji — spekuluje się, że na ostatniej prostej Donald Tusk mógłby wysunąć Rafała Trzaskowskiego jako kandydata opozycji na premiera. Widać wyraźnie, że windując notowania Koalicji Obywatelskiej pod 30 proc., Tusk sięgnął szklanego sufitu — raczej wiele więcej nie wywalczy, zohydzany każdego dnia przez TVP. Trzaskowski też dostaje ciosy od telewizji pisowskiej, ale jednocześnie ma w porównaniu z Tuskiem kilka zalet. Przede wszystkim — jest młodszy i dotąd nie rządził, co daje mu większe szanse na zdobycie nowych wyborców. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” jego twórcy, dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka pochylają się także nad sensacyjnym sondażem dowodzącym, że jedna lista wyborcza opozycji miałaby wgnieść w ziemię PiS. Może to możliwe. Na razie jednak to ów sondaż służy Tuskowi do tego, by wgniatać w ziemię Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy nie chcą iść na wybory z Platformą. Stankiewicz i Dziubka zajmują się także Puszczą Karpacką, w której kontrolowane przez ziobrystów Lasy Państwowe rżną drzewa na potęgę, twierdząc jednocześnie, że takiej puszczy nie ma. Jednocześnie dziennikarze Onetu odpowiadają na wezwanie byłego rzecznika PiS, by powiedzieć, za co młodzież nienawidzi PiS. Wreszcie przyglądają się karierze budowlanego sponsora Jacka Sasina. Biznesmen, który pożyczał wicepremierowi kasę na drewniane schody w jego willi, właśnie szturmem przejmuje Polski Komitet Olimpijski, który sponsorują spółki podlegające Sasinowi. Dla wszystkich marzących o karierze w spółkach skarbu i organizacjach sportowych Stankiewicz i Dziubka mają podniecającą plotkę. Podobno Sasin buduje nowy dom na Podlasiu. A nuż potrzebuje na schody?
Sat, 25 Mar 2023 - 26min - 272 - Tusk odgraża się PiS za śmierć Mikołaja Filiksa. Kaczyński nie jest w stanie prowadzić kampanii #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Lider Platformy Donald Tusk podczas spotkań z wyborcami otwarcie oskarża PiS o odpowiedzialność za śmierć Mikołaja Filiksa, syna posłanki PO Magdaleny Filiks. Media państwowe wspierane przez polityków obozu władzy ujawniły informacje ze śledztwa przeciwko pedofilowi, który był związany z zachodniopomorską Platformą. Państwowe radio oraz TVP podały jednak tak wiele szczegółów sprawy, że stało się jasne, iż syn posłanki był jedną z ofiar pedofila. Tusk przedstawia wyborcom wywód, w którym przypisuje władzy odpowiedzialność za to, że Mikołaj popełnił samobójstwo. Powtarza także, że ma dla liderów PiS i Solidarnej Polski program „Cela Plus”. To pokazuje, że stawką wyborów przestała być gra o władzę — to gra o wszystko. Tym razem Tusk nie żartuje o rozliczeniach z Kaczyńskim i Ziobrą, tak jak to robił w 2007 r., gdy odsunął PiS od władzy po raz pierwszy. Wtedy ściganie PiS pozorował, dziś naprawdę pała żądzą zemsty — sprawa śmierci Mikołaja Filiksa jest najnowszą kartą w długim rachunku rozliczeń, gdzie poczesne miejsce zajmują także działania obozu władzy wobec rodziny Tuska. Politycy PiS jak mogą unikają komentowania samobójstwa Mikołaja Filiksa i dość podłej roli mediów przez nich kontrolowanych w ujawnieniu jego danych jako ofiary pedofila. To dla nich niewygodna sprawa. Zostawiają ją w pełni swej partyjnej szczekaczce, czyli TVP, która łże, łże, łże. Autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zauważają, że kierownicy propagandy z TVP pojechali się skarżyć na ataki Tuska do samej Brukseli. Czyli, używając ich dotychczasowej, retoryki — bezwstydnie donoszą na Polskę. Politycy PiS czują, że objazd Tuska pomaga Platformie. Dlatego tygodniami czekali z niecierpliwością, aż wykuruje się Jarosław Kaczyński i wróci do spotkań w powiatach. Jednak prezes po operacji nogi wciąż niedomaga i nie ma szans, by ruszył w Polskę przed początkiem kwietnia. W związku z tym w trybie awaryjnym w teren ruszył premier Mateusz Morawiecki. Ale, umówmy się, widać, że to nie jest to. Nawet na Podkarpaciu, nawet przy starannym doborze uczestników spotkań i mocnej choreografii, Morawiecki wypada blado — nie szczuje na LGBT i nie krytykuje Unii Europejskiej. Jedyne co ma do powiedzenia, to „Tusk i Platforma” — powtarzane dziesiątki razy. My to rozumiemy. Skoro gość był Tuskowym podwładnym całymi latami, to ma tego Tuska wdrukowanego w głowę. Ze zdrowotnej słabości Kaczyńskiego korzysta Ziobro. Po pierwsze, odgrzewa wojnę z Morawieckim. Po drugie — zaczyna twardą kampanię ideologiczną. Ziobro paraduje ze spluwą za paskiem spodni, jego prokuratura doprowadza do skazania proaborcyjnej aktywistki, w Sejmie procedowana jest jego ustawa karząca więzieniem za krytykę Kościoła, a ze śledztw ciekną kwity niekorzystne dla PiS. Takie negocjacje koalicyjne to lubimy. Panie Jarosławie, panie Zbigniewie, ale przecież w końcu i tak się dogadacie. Inaczej przecież Tusk tym razem naprawdę was posadzi. Choć może nie razem.
Sat, 18 Mar 2023 - 47min - 271 - Kaczyński rusza na odsiecz papieżowi. Mikołaj Filiks zaszczuty przez TVP. Bielan sponsorem złodziei #OnetAudioCałość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Jarosław Kaczyński może wreszcie odetchnąć. Po reportażu telewizji TVN24, która obciążyła Jana Pawła II odpowiedzialnością za tolerowanie pedofilów w sutannach, obóz władzy dostał zupełnie nowe paliwo polityczne. Prezes podjął decyzję, że z obrony JP2 zrobi nowy dogmat wyborczy PiS. Dlatego reakcja na reportaż TVN24 jest wyjątkowa. Na pierwszy rzut oka — brutalna, histeryczna i groteskowa. Ale to pozory. To bowiem świadoma operacja rozdmuchania przez PiS doniesień TVN24, ich przeinaczenia i dyskredytowania, by maksymalnie zmobilizować własny elektorat. Przyciśnięty drożyzną i zniesmaczeni aferami wyborcy PiS mogliby jesienią zostać w domach — to największe niebezpieczeństwo dla Kaczyńskiego. Rozbudzenie ich emocji wokół „obrony” Jana Pawła II przed „komunistami”, nazywanie doniesień dziennikarskich „drugim zamachem”, wpisywanie papieża w panteon nietykalnych polskich symboli narodowych — na równi z białym orłem, flagą narodową oraz jasnogórską Madonną — to wszystko jest starannie zaplanowaną operacją polityczną. Chodzi zapędzenie ludzi do urn, by głosowali za obroną papieża — czyli na PiS. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — zauważają, że Kaczyński robi to, co kocha robić: zmusza scenę polityczną do podzielenia się w takich sposób, by to on na tym zyskał. Dlatego też szybko PiS wysmażyło radykalną uchwałę w Sejmie, by postawić centrową opozycję w trudnej sytuacji. No bo jak to, twardzi katolicy Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, a nawet katolik light Donald Tusk nie przyłączą się do „obrony” Polskiego Papieża? Toż to z miejsca zapisanie się do obozu wrogów Polski. Robienie polityki na papieżu właśnie w tej chwili jest dla PiS wyjątkowo użyteczne, bo obóz władzy znajduje się w poważnym kryzysie. Samobójstwo Mikołaja Filiksa — syna posłanki PO Magdaleny Filiks — na nowo zwróciło uwagę na łajdactwa kontrolowanej przez władzę Telewizji Polskiej. Pod koniec grudnia TVP twarzami swoich „gwiazd” i „gwiazdeczek” — opłacanych dziesiątkami tysięcy miesięcznie z publicznych środków — przyczyniła się do ujawnienia, że syn Filiks był ofiarą pedofila. Po jego śmierci kilkanaście dni temu te same „gwiazdy” i „gwiazdeczki” TVP rozpoczęły operację rozmywania swej odpowiedzialności i przerzucania winy za tę śmierć na opozycję. Obrona papieża na pewno pomoże przykryć atak na rodzinę posłanki Filiks. Obrona papieża ma także przykryć najnowsze machlojki finansowe w Zjednoczonej Prawicy. Chodzi o czyste, wysokiej próby złodziejstwo, jakiego dopuszczali się ludzie Adama Bielana i jego Partii Republikańskiej w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, skąd lekką ręką miało wypłynąć prawie 200 mln zł. Ponieważ złodziejstwa nie dało się już ukryć, z rządu wyrzucony został wiceminister Jacek Żalek, który odpowiadał za nadzór nad NCBiR. Ale Żalek sam tonąć nie zamierza — zaniósł do prokuratury stenogramy i opisy nagrań ludzi Partii Republikańskiej, w których Bielan nazywany jest „sponsorem”, który ma własne „projekty”, z których fundamentalny — niezła komedia — zwie się „Czarny Węgiel”. Nie, nie jest to spóźniony projekt zaopatrzenia Polaków w węgiel na zimę. Chodzi o takie ustawienie się w spółkach energetycznych, by w dobrym zdrowiu i z pełną sakiewką przetrwać przegraną PiS i zmianę władzy. Sprawę pokrzyżowali dziennikarze, a potem politycy opozycji, ujawniając „pajęczynę Bielana” w NCBiR. W efekcie nie ma 200 baniek na firmy kumpli, nie ma „Czarnego Węgla”, za to są taśmy i CBA. Panie Adamie, chyba została panu już tylko modlitwa. Tylko proszę w to nie mieszać papieża. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” zalecają modlitwę do prezesa.Sat, 11 Mar 2023 - 43min
- 270 - Ziobro negocjuje z Kaczyńskim za pomocą prokuratury. Kamiński i Wąsik mogą pójść do więzienia #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka z dużym zadowoleniem przyjęli sygnały świadczące o przyspieszeniu negocjacji koalicyjnych wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Decyzja prokuratora generalnego i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry o odpaleniu śledztwa w sprawie łamania tajemnicy państwowej przez ministra Michała Dworczyka (PiS) — zausznika premiera, zaciekłego wroga ziobrystów — wskazuje na to, że negocjacje te są owocne i niechybnie zmierzają do pozytywnego finału. Dawny nielegalny kolekcjoner materiałów wybuchowych Dworczyk jako szef Kancelarii Premiera był konkurentem szefa MON Mariusza Błaszczaka. Przez prywatną skrzynkę Dworczyka, założoną na darmowym serwerze, przepływała masa wojskowych dokumentów. Podejrzana jest zwłaszcza korespondencja Dworczyka z jego „doradcą ds. obronności” pułkownikiem Krzysztofem Gajem, który chełpi się pokątnym kopiowaniem tajemnych dokumentów, w tym analiz NATO. Pan Zbyszek gra wysoko. Wszak to także subtelne zwrócenie uwagi, że kluczowy doradca Dworczyka — od lat specjalizującego się we Wschodzie — jest mocno antyukraiński i prorosyjski, popierał m.in. zajęcie Krymu przez Putina. My się subtelnościom pana Zbyszka nie dziwimy. Czas leci, wybory za pasem, a jego partyjka wciąż żyje w niepewności. Nie wiadomo na jakich warunkach Kaczyński weźmie Solidarną Polskę na listy. Ba, wypuszcza swego czołowego psa obronnego wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, by trochę powarczał, że PiS nie potrzebuje ziobrystów. Śledztwo w sprawie Dworczyka to przypomnienie, że prokuratura od lat przygląda się prominentnym politykom PiS i biznesmenom z kręgu władzy. Mogą się one skończyć różnie, by nie rzec — ich finał wprost zależy od pomyślności rokowań koalicyjnych. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorzy Dziuba i Stankiewicz ujawniają także kulisy wojny w Trybunale Konstytucyjnym. Wygląda na to, że przy wsparciu szefa PiS kierowniczka TK Julia Przyłębska obroniła swój stołek — prośbą, groźbą i politycznym przekupstwem. Ale jest mało prawdopodobne, że skłócony Trybunał — zgodnie z zaleceniem Kaczyńskiego — zatwierdzi kompromis z Brukselą w sprawie zmian w sądownictwie, tak by przed wyborami dotarły do Polski pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Jest jeszcze jeden kłopot. Kierowniczka TK Julia Przyłębska zajęta zaciekłą obroną swego stołka — z którym wiążą się takie przywileje jak biesiady z Kaczyńskim, auto z kierowcą, ochrona, apartament i wyszynk na koszt państwa — przez 6 lat zapomniała wydać ważne dla PiS orzeczenie. Miała ochronić szefów MSWiA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przed odsiadką, na którą zostali skazani za przekroczenie uprawnień podczas korupcyjnego polowania na szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Wobec nieróbstwa Przyłębskiej szefami MSWiA postanowiła się zająć Izba Karna Sądu Najwyższego. A to im nie wróży najlepiej.
Sat, 04 Mar 2023 - 30min - 269 - Biden za miękki dla prezesa PiS. Marta Kaczyńska lansuje dietę z robaków. Bielaniści kradną na chama #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.
Tak, wiemy, że wedle PiS agentem Kremla jest każdy, kto twierdzi, że prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu nie przypadło do gustu wystąpienie prezydenta Joe Bidena w Warszawie. Problem polega na tym, że Kaczyński tak właśnie uważa — widać to na nagraniu, które zrobił aktywista LGBT Bart Staszewski, specjalizujący się w sprawieniu politykom PiS kłopotów. Kaczyński mówi tam krótko, zwracając się do byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego: „Nic nie powiedział”.
Wyszło na wielu poziomach głupio. Po pierwsze, PiS twierdziło, że przyjazd Bidena to wydarzenie rangi światowej, żywa historia dziejąca się na naszych oczach — no a tu foch najważniejszego pisowca. W dodatku Kaczyński podzielił się tą gorzką refleksją z Bieleckim, przyjacielem osobistym i politycznym Donalda Tuska — który zresztą stał obok. Nie, machina propagandowa PiS nie mogła na to pozwolić. Czołowi krętacze władzy szybko wymyślili, że niby Kaczyński odpowiadał Bieleckiemu, który go zaczepił. I miał mu rzec „nic nie powiedziałem”, a nie „nic nie powiedział”. Są dość toporne braki w tej wersji. Nie wiadomo, o czym niby Kaczyński rozmawiał z Bieleckim. I nie wiadomo, czemu Bielecki ma zupełnie inną wersję. Już w dniu publikacji nagrania powiedział Onetowi o swym tete-a-tete z prezesem: „Przechodził, przywitał się i rzeczywiście skomentował jednym słowem — »mało powiedział«, czy coś w tym stylu”.
Znaczące jest też to, że w tej sprawie milczy sam Kaczyński, a za dezinformację wzięli się jego liczni klakierzy, którzy albo nie słyszeli tej subtelnej wymiany zmian, albo w ogóle nie było ich podczas wystąpienia Bidena pod Zamkiem Królewskim.
Dla twórców słuchowiska „Stan Wyjątkowy” Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Dominiki Długosz („Newsweek”) rozczarowanie prezesa jest całkowicie zrozumiałe. Kaczyński ma po prostu wysokie oczekiwania wobec wystąpień publicznych. Za treściwe i politycznie istotne uważa tylko takie przemowy, w których atakuje się LGBT, oskarża opozycję o zdradę, ewentualnie nazywa Unię Europejską IV Rzeszą. Takie wyśrubowane oczekiwania prezesa spełnia rzecz jasna tylko sam prezes.
Ale zadowolenia z wizyty Bidena nie ma także w Platformie. To dlatego, że ludzie Rafała Trzaskowskiego i współpracownicy Donalda Tuska podstawiali sobie nogi w wyścigu swych pryncypałów o spotkanie z prezydentem USA. Stronnicy obu niezbyt się lubiących liderów PO tak namiętnie się okładali, że zaczęli na wyścigi sączyć przecieki, z których miało wynikać, że konkurent ledwie musnął prawicę Bidena i już był wysyłany za drzwi. To prezent dla propagandy PiS, która z radością zrobiła z Trzaskowskiego i Tuska mało znaczące pionki tej wizyty — na ich własne życzenie.
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” redaktorstwo Długosz i Stankiewicz zajmują się także opowieściami o tajemniczych taśmach, które dokumentują finansowe i obyczajowe dokonania ludzi związanych z Partią Republikańską Adama Bielana — to taki mikro sojusznik PiS z makro apetytami finansowymi. Tak się składa, że w instytucjach kontrolowanych przez bielanistów ruszyło przedwyborcze złodziejstwo na pełną skalę. Ciekawe, do kogo dojdzie CBA? Agenci właśnie wkraczają do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, skąd miliony wypływają już setkami do podejrzanych spółek ludzi z kręgu bielanistów.
W części spożywczej programu twórcy „Stanu Wyjątkowego” oswajają się z robaczaną dietą, za którą prawica wini Platformę i Brukselę. My jednak wiemy, komu należy dziękować za dania ze świerszczy i szarańczy oraz przekąski z larw mącznika młynarka. Tak, tak, to Marta Kaczyńska jest pionierką w lansowaniu białka z owadów. A w Brukseli robaki do spożycia akceptuje polityk PiS Janusz Wojciechowski, unijny komisarz do spraw rolnictwa z nadania stryja pani Marty. Smacznego!
Sat, 25 Feb 2023 - 26min - 268 - Duda pokazuje Kaczyńskiemu gest Kozakiewicza. Bałamutne triki Przyłębskiej. Konfederacja się rozpada #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Staramy się liczyć skrupulatnie i wychodzi nam, że prezes PiS Jarosław Kaczyński i prezydent Andrzej Duda nie rozmawiają ze sobą od jakiś 3 lat. Tak, nawet w ostatnim roku, gdy trwa wojna na Ukrainie, ich kontakty są przelotne i kompletnie nieznaczące. Panowie się nie muszą lubić — w sumie nigdy się nie lubili. Najdziwniejsze jest jednak to, że wchodzą sobie w drogę albo walczą w kluczowych kwestiach. Kiedy Duda w zeszłym roku przedstawił projekt ustawy o sądownictwie, która miała zapewnić Polsce wypłatę pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, to Kaczyński z inspiracji Ziobry tak ów projekt w Sejmie zdemolował, że Bruksela uznała, że prezydent ją wystawił — i odmówiła wypłaty. Z kolei gdy niedawno to premier Morawiecki za zgodą Kaczyńskiego na nowo dogadał się z Brukselą i przedstawił własną wersję kompromisu — słynną ustawę o Sądzie Najwyższym — to Duda poczuł się wystawiony do wiatru i ośmieszony. Dlatego odmówił podpisu pod ustawą, kierując ją do karykaturalnego Trybunału Konstytucyjnego, który jest potężnie skłócony. Duda oczywiście wiedział, że prezeska TK Julia Przyłębska zajęta jest głównie walką o utrzymanie własnego stołka, napierana przez zbuntowanych sędziów z PiS, na czele z dawnymi ludźmi specsłużb — Bogdanem Święczkowskim (były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz ex-prokurator krajowy) oraz Mariuszem Muszyńskim (agent wywiadu Urzędu Ochrony Państwa). Wiedział więc też prezydent, że Przyłębska dociśnięta przez kwestie natury egzystencjalnej, nie ma czasu na takie farmazony, jak miliardy euro z KPO dla Polski. Wniosek z tego prosty — Duda nie chciał, żeby ustawa sądowa tercetu Kaczyński/Morawiecki/Bruksela weszła w życie. Gdyby ją zawetował, zrobiłaby się z tego awantura — zostałby oskarżony o działania dywersyjne. Wygodniej mu było właśnie skierować ustawę do przegniłego TK, bo to mniej go naraża, a skutek będzie pewnie taki sam — ustawa nigdy nie wejdzie w życie. Tak czy inaczej prezydent z premedytacją zablokował rządowi możliwość żonglowania kasą z KPO w kampanii wyborczej. Nie, to nie jest oczywiście tak, że Duda chce na złość Kaczyńskiemu zatopić PiS. Duda chce pokazać, że minęły czasy, gdy potulnie realizował wytyczne prezesa. Ponieważ ustawa trójcy Kaczyński/Morawiecki/Bruksela w jego przekonaniu uderzyła w prezydenckie uprawnienia, wprowadzając weryfikację legalności powołań sędziowskich, postanowił sięgnąć po broń atomową — chce pokazać prezesowi, że nie pozwoli się upokarzać. A że stawką jest kasa z UE? Cóż, panowie potrafią rywalizować nawet w kwestii pomocy dla Ukrainy — co jest jeszcze gorszym pomysłem. W tym wydaniu słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” jego autorzy Renata Grochal („Newsweek”) oraz Kamil Dziubka (ONET.PL) rozmawiają także o kryzysie w Polsce 2050 — wbrew uspokajającym komunikatom Szymona Hołowni dziennikarze przewidują, że partia będzie tracić kolejnych działaczy po tym jak odeszła Hanna Gill-Piątek, szefowa sejmowego koła hołowian. Redaktorzy relacjonują także dożynki w Konfederacji — ewidentnie radykalny sojusz narodowców i ultraliberałów w obecnym kształcie powoli się kończy. Czy PiS na tym skorzysta i skusi ich do koalicji po wyborach? Na pewno koalicja z PiS się opłaca. Weźmy taką kanapową, śmieszną partyjkę Republikanie — to rodzaj związku zawodowego paru wiceministrów, na którego czele stoi Adam Bielan, człowiek który zrobi wszystko — naprawdę WSZYSTKO — za fotelik w Europarlamencie. Niestety, Republikanie jako koalicjanci PiS mają dostęp do kasy. Efekt? Minister sportu republikanin Kamil Bortniczuk dał organizacji sportowej kierowanej przez kumpla posła republikanina Mieczysława Baszkę program sportowy wart ponad 200 mln zł. Główny sportsmen zapewnia, że za pośrednictwem Baszki pieniądze te trafią do małych klubów. A ile z tego w Baszkowych kończynach górnych pozostanie na zawsze? Powiedzmy tak. Jak ostatnio organizacja Baszki dostała od Bortniczuka 14 mln zł, to zmarżowała to sobie na 10 proc. Marżę od 200 mln proszę więc sobie obliczyć we własnym zakresie. Ale powiedzmy, że wchodzimy w kwoty porównywalne do budżetów wyborczych sporych partii.
Sat, 18 Feb 2023 - 44min - 267 - Hołownia zaczyna pękać. Czarnek dumą Kaczyńskiego. Sikorski pazerny na dirhamy #OnetAudio
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Niedługo wytrwał w swych politycznych ślubach samotności Szymon Hołownia. Wystarczyło parę tygodni smażenia, przypiekania i grillowania ze strony jego własnych posłów, a także polityków opozycji oraz związanych z opozycją intelektualistów i publicystów, by lider Polski 2050 chwycił za telefon i na nowo zaczął wydzwaniać do szefów innych antypisowskich partii. Zaczął od tego, którego wcześniej w pierwszej kolejności wystrychnął na dudka — szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Panowie byli już przecież po słowie, już tuż-tuż mieli skonsumować swój polityczny związek i obwieścić wspólną wyborczą listę. Ale Hołownia — facet doświadczony dwukrotnym pobytem w klasztorze — w ostatniej chwili uciekł sprzed ołtarza. Fiasko rozmów między PSL a Polską 2050 zapowiadało zmianę w polityce Hołowni, który uznał, że nie opłaca mu się nie tylko współpraca z ludowcami, ale w ogóle jakakolwiek koalicja przedwyborcza. Postawił na samotność — dlatego odmiennie od pozostałych formacji opozycyjnych zagłosował przeciw rządowej ustawie o Sądzie Najwyższym, która ma pomóc w uruchomieniu pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Za decyzją Hołowni nie stała merytoryczna ocena ustawy — odesłanie jej przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego pokazuje, że nie tylko Hołownia uważa ją za podejrzaną. Zagłosował nie przeciw PiS, tylko przeciw pozostałej opozycji. Przypomniał sobie, że wszedł do polityki po to, by łowić elektorat Platformy, Lewicy i PSL — a więc, że musi się od nich odróżnić. Problem polega na tym, że wywołał wojnę we własnych szeregach. W efekcie z Polski 2050 odchodzi Hanna Gill-Piątek, pierwsza posłanka partii, złowiona przez Hołownię 2,5 roku temu z Lewicy. Do odejść przymierzają się kolejni prominentni przedstawiciele formacji Hołowni, którzy chcieliby współtworzyć wielką listę opozycji. Dlatego właśnie Hołownia się wycofał i zadzwonił do Kosiniaka. Dziś ich wspólny start jest znów bardzo prawdopodobny. Swoją drogą PiS odetchnęło. Wedle naszych rozmówców z rządu, taka była główna obawa prezesa Kaczyńskiego: że konserwatywny do szpiku Hołownia, nowy, młody i przystojny — wprost wymarzony kandydat na zięcia dla sporej części wyborców PiS — będzie hurtowo odbierał głosy Kaczyńskiemu. Pod wpływem własnych posłów Hołownia — przeciwnik aborcji i przyjaciel wielu księży — podryfował bardzo na lewo. Dziś na gwiazdę prawicy wyrasta Przemysław Czarnek, minister edukacji. Czarnek został ministrem, bo Kaczyński był niezadowolony z poprzedniego edukatora Dariusza Piontkowskiego. Chodziło o to, że Piontkowski — mniej czy bardziej udolnie — po prostu zarządzał edukacją. A Kaczyński nie chciał zarządzania. Jak każdy twardy ideolog chciał do ministerstwa edukacji posłać inkwizytora, by kształtować umysły młodych. Czarnek jako jeden z największych ideologicznych radykałów pasował do tego zadania. Zmienił programy nauczania, przetasował punktowanie naukowców za publikacje fachowe i próbuje pogonić lewicowe organizacje pozarządowe ze szkół. W tym sensie logiczne jest to, że obmyślił i realizuje program „Willa Plus” — przeznaczył grube miliony na dofinansowanie organizacji związanych z PiS, wyposażając je w majątek na lata. Choć prezes jest dumny z ministra — co było widać podczas sejmowej awantury o „Willę Plus” — to jednak obaj się trochę cofnęli. Doposażone willami, apartamentami i działkami organizacje nie będą mogły ich sprzedać za 5-10 lat, tylko za 15. Jak na Czarnka, to ogromna skala ustępstw, choć obiektywnie — niewielka. Konserwatywną gwiazdą PiS był niegdyś Radek Sikorski. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) mogliby nawet zaryzykować tezę, że odkąd osierocił PiS, to mu nie idzie. Ośmiorniczki na taśmach kelnerów — przez które Platforma przegrała wybory — to on zamawiał. Alkowpisy w Internecie, które potem wykorzystuje ruska propaganda — też on. Dość marnej jakości sugestie, że Kaczyński chciał z Putinem rozebrać Ukrainę — też Radek. A teraz dwa miliony zł, czyli ponad 1,5 mln dirhamów od Arabów — czynnemu politykowi o dużym apetycie na przyszłe stanowiska nie uchodzi wciągać kasę od innych państw i to pod wieloma względami szemranych. Swoją drogą, panie Radku, gdy Pan był na konferencji w Emiratach w listopadzie, to minął się pan z Ławrowem? Też tam wpadł.
Sat, 11 Feb 2023 - 34min - 266 - Willa+ testamentem Kaczyńskiego. Ludzie PiS sterują Konfederacją. Ksiądz Szydło wierzy w Obajtka #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Nie mamy co do tego wątpliwości — program Willa+ to realizacja politycznego testamentu Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS ma już grubo ponad 70 lat i wie, że nawet jeśli utrzyma władzę po wyborach parlamentarnych na jesieni, to emerytura polityczna zbliża się wielkimi krokami. Prędzej czy później prawica straci władzę, a nowa ekipa — czy to Platforma, Lewica, Hołownia, PSL czy jakiś dziś jeszcze nieznany polityczny twór — wytnie wszystkich ludzi PiS z instytucji oraz spółek, gdzie wiodą dziś luksusowe i błogie życie na koszt podatników. Co wtedy? To właśnie pytanie stało u źródeł operacji, którą Kaczyński przeprowadza rękami oddanego mu ministra edukacji Przemysława Czarnka. Prezes PiS postanowił wyposażyć swych ludzi w trwały majątek, który pomoże im przetrwać chude lata, przegrupować siły i przygotować kontratak w celu odzyskania władzy. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) nie mają wątpliwości, że najłatwiej przegrupować siły i przygotować kontrofensywę w spokojnych willach i okazałych apartamentach najdroższych dzielnic Warszawy, ewentualnie w uroczych domkach na prowincji, na skraju prywatnego lasu, z pluskającymi w prywatnych stawach rybami i ulami pełnymi prywatnych pszczół. Dlatego też zupełnie się nie dziwimy, że związane z PiS i Kościołem fundacje oraz stowarzyszenia masowo rzuciły się na Czarnkowe — przepraszamy, państwowe — dotacje. W ten sposób dostały z ministerstwa edukacji miliony na zakup nieruchomości, które — zgodnie z decyzjami Czarnka — za 5-10 lat będą mogły sprzedać lub wykorzystać do robienia biznesu. Uwłaszczenie nomenklatury, dojenie państwa, prywata — przypominają nam się słowa z arsenału Kaczyńskiego, gdy recenzował rządy SLD, Platformy i PSL. Większość wniosków tych partyjnych fundacji dostała negatywne opinie członków komisji konkursowej — czyli urzędnicy resortu edukacji nie chcieli firmować programu Willa+. Cóż z tego, skoro Czarnek wyrzucił ich opinie do kosza i osobiście zdecydował o przekazaniu kasy towarzyszom. Lubimy ministra za tę brawurę — a danie pół miliona fundacji, która powstała trzy dni przed konkursem to naszym zdaniem największy dowód Czarnkowej odwagi. Całe 40 mln zł wydane na realizację programu Willa+ poszło z pieniędzy resortu edukacji, które mogły zostać przeznaczone na remonty szkół, szatni, sal gimnastycznych i świetlic. Ale potrzeby nauczycieli i uczniów nie są ważne, gdy w grę wchodzą wartości wyższe — a Kaczyński z Czarnkiem uznali, że zakup willi przez pisowców to czysty patriotyzm. I trudno się z nimi nie zgodzić. Wszak działacze PiS nie przetrwają chudych lat, się nie przegrupują i się nie dorobią w salach gimnastycznych, szatniach i świetlicach. Oczywiście myśląc strategicznie o tym, co będzie za lat 5 czy 10 prezes PiS nie porzuca taktycznej rozkminy, jak zachować władzę. Wyobrażenie sobie trzeciego z rzędu parlamentarnego zwycięstwa Kaczyńskiego wielkiego wysiłku nie wymaga. Po stronie PiS są dziś niemal wszystkie instytucje państwa, spółki skarbu i Kościół. A i doposażone we włości fundacje na jesieni też pomogą. Ten specyficzny miks tronu z ołtarzem, państwowego grosza i topornej propagandy jest szansą Kaczyńskiego — ale do samodzielnych rządów nie wystarczy. Dlatego już kilka miesięcy temu w PiS zaczęły być przygotowywane scenariusze na wypadek zwycięstwa cherlawego, gdy trzeba będzie szukać koalicjanta. Jak ustalił „Stan Wyjątkowy” już dziś posłańcy i lobbyści PiS intensywnie kręcą się na zapleczu Konfederacji, urabiając wszystkie jej skrzydła, by po wyborach były gotowe do mezaliansu z Kaczyńskim.
Sat, 04 Feb 2023 - 27min - 265 - Tusk chce skonfiskować kasę Rydzykowi. Sasin robi kocioł Morawieckiemu. Suski walczy z wiatrakami #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. To wygląda na przemyślany plan. Szef PO Donald Tusk zapowiada, że jeśli wygra wybory, to wydusi od ojca Tadeusza Rydzyka zwrot setek milionów, którymi PiS faszeruje jego fundację i media. To poważna deklaracja z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że Tusk ujawnił jakiego triku prawnego chce użyć: chodzi o tzw. konfiskatę rozszerzoną. To ukochane dziecko Zbigniewa Ziobry, który wprowadził do prawa możliwość konfiskaty mienia złoczyńców jeszcze przed ich skazaniem. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka zwracają uwagę, że konfiskata rozszerzona to rozwiązanie prawne zaprojektowane do walki z mafiozami — co pokazuje, jak Tusk traktuje ojca dyrektora. Po drugie, wagi zapowiedzi Tuska nadaje to, że on już raz zabrał Rydzykowi kasę. Po tym, gdy w 2007 r. został premierem, zablokował wypłatę fundacji zakonnika prawie 30 mln zł przyznanych za pierwszych rządów PiS na poszukiwanie gorących źródeł. W całej tej rozgrywce nie chodzi nawet o Rydzyka. To biznesmen w sutannie, który sprzedał swą duszę PiS za sięgające setek milionów przelewy z instytucji i spółek państwowych. Ale jeśli Kaczyński straci władzę, to dzieła Rydzyka nie staną się przechowalnią dla polityków PiS — ojciec dyrektor będzie szukał nowego rozdania na prawicy, jak już nieraz bywało. Tak naprawdę mechanizm konfiskaty ma dotyczyć przede wszystkim fundacji i spółek wprost związanych z PiS, do których władza w ostatnich miesiącach pompuje setki milionów. W ten sposób powstaje nieformalna biznesowa sieć, która ma być zabezpieczeniem na wypadek przegranej w wyborach. Zahaczeni w biznesie i fundacjach, wyposażeni w nieruchomości kupione za państwowe dotacje działacze PiS są w stanie przeczekać chude lata. Widać kompleks Jarosława Kaczyńskiego z lat 90. — prezes jest przekonany, że że jego ówczesna partia Porozumienie Centrum przytuliła za mało państwowych dóbr, przez co nie przetrwała chudych lat w polityce. Więc teraz przelewy lecą taśmowo. I — powtórzymy — dlatego też zapowiedzi Tuska nie dotyczą tylko Rydzyka, ale wszystkich tych spółek, fundacji i stowarzyszeń ludzi PiS, które pasą się na państwowym. W kampanii Tusk mówi wiele rzeczy. Ale tym razem to więcej niż tylko słowa. Z jednej strony rozliczenie przepływów finansowych do PiS i Rydzyka to fundamentalna kwestia dla wyborców opozycji, a Tusk nie może tego pragnienia zlekceważyć. Z drugiej — jeśli Tusk chce naprawdę pokonać Kaczyńskiego i wysłać go na wieczną emeryturę, to musi mu odciąć korzenie finansowe, które przez ostatnie lata, podlewane intensywnie państwowym groszem, wykiełkowały z PiS. Czy pomysł Tuska na objęcie konfiskatą Rydzyka, Dworczyka, Ogórek czy Chłopika — a to tylko nieliczni, których fundacje zostały w ostatnim czasie nafaszerowane publiczną kasą — jest w ogóle realny? Wspomniana operacja zatrzymania dotacji na geotermię pokazuje, że wcale to nie takie proste. Tusk co prawda wstrzymał dotacje Rydzykowi, ale ojciec poskarżył się do sądu. W finale do władzy wróciło PiS, i przywróciło dofinansowanie. Redemptorystyczna geotermia już działa — a zmuszeni do korzystania z niej mieszkańcy Torunia płacą rekordowo drogo. Nie, państwo nic z tego nie ma. Państwo po prostu sfinansowało Rydzykowi inwestycję, na której to Rydzyk zarabia, dojąc obywateli tegoż państwa. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka rozmawiają także o wojnie wewnątrz PiS o ustawę wiatrakową — a to kolejny tzw. kamień milowy, który musi zostać przyjęty, by do Polski trafiły z Brukseli pieniądze na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Wchodzą za kulisy politycznej wojny wokół Rafako — bo ta produkująca kotły firma to dziś centrum politycznego starcia Sasina z Morawieckim, których przy tym atakuje Tusk. Ze łzą w oku wspominają młodzieńcze lata premiera, gdy był entuzjastą wprowadzenia euro. A w finale lądują na strzelnicy z jego największym wrogiem — początkującym rewolwerowcem Ziobrą.
Sat, 28 Jan 2023 - 29min - 264 - Hołownia na wojnie z Tuskiem. Czarnek faszeruje PiS pieniędzmi szkół. Morawiecki skrywa działki żony #OnetAudioPełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Nie będzie jednej listy opozycji w wyborach parlamentarnych — to już pewne. Osinowy kołek w tę ideę — od kilku tygodni coraz mniej prawdopodobną — wbił ostatecznie Szymon Hołownia. Momentem zwrotnym stało się niedawne głosowanie w Sejmie w sprawie zmieniającej wymiar sprawiedliwości ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma otworzyć drogę do wypłaty przez Brukselę pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Ustawa autorstwa PiS była twardo kwestionowana przez ziobrystów, przez co rząd potrzebował wsparcia opozycji, by ją przyjąć. Opozycja miała w tej sprawie współpracować — i wstrzymać się od głosu, co oznacza nieformalne poparcie. Platforma, PSL i Lewica rzeczywiście się wstrzymały, ale Hołownia na ostatniej prostej się wyłamał — jego posłowie zagłosowali przeciw. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) słyszą te tłumaczenia Hołownian: że ustawa niezgodna z Konstytucją, że nie uzdrowi sytuacji w trzymanych za twarz przez Ziobrę sądach, że pieniędzy z KPO i tak nie uruchomi. Puszczamy to jednak mimo uszu z jednego powodu — intencje stojące za Hołownią w tym głosowaniu były zupełne inne. On nie głosował przeciwko ustawie. On nie głosował nawet przeciw PiS. On zagłosował przeciwko opozycji, zwłaszcza Platformie. Jak słyszymy, głosowanie to było konsekwencją fiaska poufnych rozmów Donalda Tuska z Hołownią w sprawie wspólnego startu w wyborach. Hołownia zdecydował, że do wyborów chce iść sam, więc elektoratu musi szukać, odbijając wyborców innym partiom opozycyjnym. Dlatego zaczyna się pozycjonować jako najbardziej antypisowski zawodnik po stronie opozycji — to nisza, która ma mu zapewnić wejście do Sejmu. Zauważamy jednakoż, że to trochę się kupy nie trzyma. Wszak rok temu Hołownia oznajmił, że ma dość polityki opartej na podziale PiS kontra anty-PiS i że ciągłe bycie przeciw Kaczyńskiemu nie ma sensu. A dziś jest najbardziej przeciw PiS, pozując na radykalniejszą wersję Tuska. Choć Hołownia uwodzi elektorat nienawidzący Kaczyńskiego, to — paradoksalnie — pokonanie PiS w najbliższych wyborach wcale nie jest jego priorytetem. Priorytetem jest samodzielna pozycja w kolejnym Sejmie po to, by przygotować się do walki o władzę, którą przecież Kaczyński z Tuskiem w ciągu kilku najbliższych lat osierocą. W najnowszym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej Stankiewicz opisują także oscylator ministra Czarnka, który zamiast dofinansować szkoły, pompuję kasę do fundacji swych kumpli z PiS na wypadek porażki wyborczej z podzieloną opozycją. Zaglądają do zmurszałych teczek polityków, którzy w PRL byli trepami w Ludowym Wojsku Polskim, a dziś pozują na tuzy prawicy. Dokonują także testu porównawczego davosowskiej angielszczyzny prezydenta i premiera. Oj, prezydent powinien wrócić do swego obyczaju nauki ustawicznej.Sat, 21 Jan 2023 - 46min
- 263 - Ziobro wytypował zabójców ojca. Podzielona opozycja ratuje PiS. Szamanka prezesa nadzoruje Obajtka #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. No cóż, trzeba to przyznać: pod nieobecność prezesa w obozie władzy zapanował niezły rozgardiasz. Najnowsze sejmowe głosowania pokazują, że koalicja rządowa się chwieje — w praktyce PiS nie ma większości, bo zależy od kaprysów i interesików Solidarnej Polski, a także niezliczonego sejmowego planktonu, łasego na małe przekupstwa w zamian za głosy. Szkopuł w tym, że gdy Kaczyńskiego nie ma w Sejmie, to nawet nie bardzo kto ma dociskać Ziobrę i dopinać deale z pragmatycznymi, interesownymi posłami. Mateusz Morawiecki ma niewątpliwie wiele talentów — zwłaszcza talent do trwania za wszelką cenę — ale nie ma żadnych możliwości dyscyplinowania Ziobry, a i korumpować politycznie planktonowych posłów też za bardzo nie jest w stanie, bo nie ma wiele do powiedzenia w PiS. Widać to było gołym okiem, gdy w Sejmie pojawiła się ustawa o Sądzie Najwyższym — to przepisy, które mają doprowadzić do odblokowania przez Brukselę pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy. W praktyce to ustawa o politycznym życiu lub śmierci PiS. Odpowiednio rozsmarowane miliardy z Unii mogą poprawić sytuację gospodarczą, zmniejszyć inflację i umocnić złotego, a dzięki temu obniżyć ceny surowców energetycznych — i zwiększą szanse PiS na trzecie zwycięstwo wyborcze. Bez pieniędzy na KPO partii władzy trudno będzie władzę zachować. Wszystko to rozumie doskonale Zbigniew Ziobro — dlatego jest przeciw. Na dziś minister sprawiedliwości nie ma żadnego interesu w tym, aby pieniądze do Polski popłynęły, bo nie jest mu na rękę umocnienie PiS i jego śmiertelnego wroga Morawieckiego. Ale koronnym dowodem na to, że bez karzącej ręki prezesa Morawiecki nie ma autorytetu, było zachowanie części posłów PiS, którzy ostentacyjnie wyciągnęli karty do głosowania, odmawiając poparcia ustawy. W tym gronie znalazł się (teoretyczny) wiceprezes PiS Antoni Macierewicz oraz jeden z liderów środowiska konserwatywnego, były kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich Bartłomiej Wróblewski. Przyjaciel Kaczyńskiego od wypitki i śpiewów Paweł Kukiz zagłosował przeciw. Ustawa przeszła wyłącznie dlatego, że większość posłów opozycji z Koalicji Obywatelskiej, PSL i Lewicy wstrzymała się od głosu — na tym etapie to była pomoc dla Morawieckiego. Oczywiście, opozycja także doskonale rozumie, że pieniądze z KPO poprawią sytuację polityczną PiS — co nie jest w jej interesie. Ale nie bardzo ma wyjście. Po dwóch latach gardłowania, że przez Kaczyńskiego przepadają miliardy, Platforma, Lewica i PSL nie mogą głosować przeciwko projektowi, który — co potwierdza sama Bruksela — otwiera drogę do wypłaty pieniędzy. Nie to jest zatem dowodem na podziały wewnątrz opozycji — dowody są inne. Po pierwsze, przeciwko projektowi zagłosowało całe koło Szymona Hołowni oraz część posłów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. To dowód, że opozycja nie ma wspólnego frontu nawet w tak kluczowej sprawie. W dodatku do podziału doszło także w innym, fundamentalnym głosowaniu — w sprawie zmian w kodeksie wyborczym. To drugi kluczowy przedwyborczy projekt PiS: władza chce wprowadzić ułatwienia w głosowaniu dla osób starszych i mieszkańców małych miejscowości, czyli dla swojego elektoratu. Solidarna Polska także ten projekt blokuje, więc opozycja miała szanse wygrać z PiS. Jednak PSL i Lewica nie poparły wniosku Platformy o odrzucenie projektu. Efekt — prace nad projektem, który ma ułatwić PiS wygraną, idą w Sejmie pełną parą. Karpie i wigilia, te sprawy. W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Dominika Długosz rozmawiają także o procesie dotyczącym okoliczności śmierci Jerzego Ziobry, w którym jego syn — występujący jednocześnie w rolach prokuratora generalnego oraz zwierzchnika sądów — chce zamknąć lekarzy leczących ojca oraz skazać biegłych i ukarać sędzię, którzy ich oczyścili. Zastanawiamy się też, czemu podczas smoleńskiej miesięcznicy policja użyła strażackiego podnośnika, by z poświęceniem pilnować krytycznych wobec PiS aktywistów — w mieszkaniu na piętrze, które zajmowali. Wieszczymy też koniec eldorado Daniela Obajtka. Nie chodzi o to, że szef Orlenu przestanie nas wyzyskiwać wysokimi cenami paliwa. Nie chodzi też o to, że dostanie po kieszeni — a właśnie się dowiedzieliśmy, że zarabia 2 mln rocznie. Chodzi o to, że wracający do zdrowia prezes wysłał do rady nadzorczej Orlenu swą słynną patronkę Janinę Goss. A ta seniorka pracy partyjnej, miłośniczka ziół i zbieraczka magicznych kasztanów już niejednemu zawodnikowi zatruła życie. Prawda panie Antoni?
Sat, 14 Jan 2023 - 22min - 262 - Zamach na tenisistkę Przyłębską. Wójt Obajtek kantuje na benzynie. Saudyjski rzeźnik wspólnikiem PiS #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Ach, ta sędziowska kasta! No przecież nadprezes powiedział już w lipcu, co ma być, tak? A ma być tak, że pani Julia Przyłębska — której specjalnością kulinarną jest chłodnik z buraków — pozostanie szefową Trybunału Konstytucyjnego do końca swej sędziowskiej kadencji w TK, a zatem do grudnia 2024 r. Było to prezesowskie warknięcie ostrzegawcze wymierzone w prawników krytycznych wobec władzy, którzy tak interpretowali ustawy PiS, że wychodziło im, że od już w grudniu 2022 pani Julia powinna porzucić kierowanie Trybunałem, pozostać szeregowym sędzią TK i skupić się na kulinarnych ekscesach. Knowania tych niecnych prawników współbrzmiały z pogróżkami Donalda Tuska, że gdy dojdzie do władzy, to przepędzi Przyłębską na cztery wiatry — tym bardziej prezes czuł się w obowiązku, żeby powarczeć. Sama Przyłębska była tak poruszona zapowiedziami Tuska, że uderzyła w tony seksistowsko-geriatryczne. „Mamy do czynienia z seksistowskim atakiem grupy mężczyzn, którzy postanowili zniszczyć starszą panią, która kieruje Trybunałem Konstytucyjnym” — oświadczyła. A tu okazuje się, że ejdżyści i seksiści — a co gorsze, przedstawiciele sędziowskiej kasty! — są znacznie bliżej pani Julii, w opływających w luksus gabinetach TK przy Al. Szucha w Warszawie. Aż sześciu chłopa z Trybunału wysmażyło do prezydenta i Przyłębskiej oficjalne pisma, że nie jest już ona prezeską i czym prędzej powinna rozpisać casting na swego następcę, najlepiej każdego z nich. Dodawanie, że ci wszyscy wszyscy ejdżyści, seksiści i kaściaki pochodzą z wyboru Zjednoczonej Prawicy jest zbędne — wszak wszyscy członkowie TK zostali wybrani za rządów PiS. Nieoficjalnie wiadomo, że krytycznych wobec Przyłębskiej prawników jest więcej, niż wyrywna szóstka, a pani prezes nie może być nawet pewna lojalności miłośniczki sałatek warzywnych Krystyny Pawłowicz. To by znaczyło, że los Przyłębskiej zawisł na włosku — wszystko wskazuje na to, że ma przeciwko sobie większość z 15 sędziów TK. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — zastanawiają się, o co chodzi w tej rozgrywce. A możliwości jest kilka. Może to bunt antyunijnych sędziów grających z Ziobrą przeciwko gotowemu na kompromisy z Brukselą premierowi, który jest stronnikiem Przyłębskiej? Może, choć na pewno nie jest to główna oś rozgrywki. A może to operacja Kaczyńskiego, obliczona na pobudzenie Przyłębskiej, pod której rządami Trybunał praktycznie przestał działać i poza zleceniami politycznymi nie robi prawie nic? To byłoby przewrotne, ale takie operacje są podstawowym narzędziem w prezesowskim arsenale motywacyjnym. Najgorsza dla PiS wersja jest taka, że to poważny, trudny do opanowania bunt — a to najbardziej prawdopodobne. W tym odcinku „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka tropią także paliwowe machlojki Orlenu, szukają zaginionych dzieł sztuki z Magdaleną Ogórek i „Panem Samochodzikiem” oraz ujawniają kulisy „afery opaskowej” podczas Sylwestra TVP z LGBT w Zakopanem. Jest też smutny akcent. To pożegnanie państwa Joanny oraz Jacka Kurskich, którzy — ku rozpaczy twórców „Stanu Wyjątkowego” — naprawdę zamierzają wyemigrować z Polski, osierociwszy cały naród. No, może prawie cały.
Sat, 07 Jan 2023 - 35min - 261 - Podsumowanie wyjątkowego politycznie roku. Czy opozycja jest w stanie wygrać z PiS? | TEASER
Co zmienił powrót Donalda Tuska do polskiej polityki? W jakiej formie jest Platforma Obywatelska? Będzie jedna czy dwie listy opozycji w wyborach? W czyich rękach są klucze do wspólnej listy? Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka zapraszają na oryginalne podsumowanie wyjątkowego politycznie roku. Wyjątkowy odcinek Stanu Wyjątkowego dostępny jest dla: Użytkowników aplikacji Onet Audio: https://bit.ly/3NpjcES Abonentów Onet Premium w wersji wideo: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/podsumowanie-roku-ze-stanem-wyjatkowym-czesc-druga-kto-ma-klucz-do-sukcesu-opozycji/lp4etzj Pierwsza część w aplikacji Onet Audio: https://bit.ly/3NpjcES
Thu, 29 Dec 2022 - 03min - 260 - 2022 rok w PiS. Wyjątkowe podsumowanie wyjątkowego politycznie roku | Teaser
Wyjątkowy odcinek Stanu Wyjątkowego jest dostępny do posłuchania dla abonentów Onet Premium w aplikacji Onet Audio: https://bit.ly/3NpjcES
Odcinek można również obejrzeć w formie wideo pod adresem: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/podsumowanie-roku-ze-stanem-wyjatkowym-wszystkie-tajemnice-pis/d4yn345
Pierwszą część można oglądać i słuchać od 23 grudnia. Część druga będzie dostępna od 30 grudnia.
Jakie były kluczowe wydarzenia polityczne mijającego roku? Czy Mateusz Morawiecki pozostanie premierem? Czym wyróżnił się prezydent Andrzej Duda i czy jego prezydentura nabrała sensu? Po raz pierwszy wszyscy prowadzący razem w jednym studiu. Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Renata Grochal i Kamil Dziubka zapraszają na oryginalne podsumowanie wyjątkowego politycznie roku.
Thu, 22 Dec 2022 - 04min - 259 - Spisek Morawieckiego z Brukselą. Rozjuszony Duda wetuje Czarnka. A prezes zniknął #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Tak właśnie wygląda Zjednoczona Prawica, gdy brakuje Prezesa. Jarosław Kaczyński niespodziewanie zniknął, przygotowując zapewne świąteczne lub noworoczne prezenty dla wszystkich Polaków. Jak znamy prezesa, jednocześnie kompletuje porządną listę tych, którym przed wyborami należą się rózgi — co twórcy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka gorąco popierają. To bezkrólewie odbiło się dotkliwie na kondycji Zjednoczonej Prawicy. Mijający tydzień to wojna wszystkich ze wszystkimi — linie frontu stały się umowne, a sojusze zmienne. Weźmy premiera. Najpierw zaatakował za sądowe nieudacznictwo swego ministra sprawiedliwości, szczerze znienawidzonego przez cały klan Morawieckich — Zbigniewa Ziobrę. Potem bronił Ziobry w Sejmie przed odwołaniem za nieudacznictwo przez opozycję, ową opozycję odsądzając od czci i wiary. Następnie zaproponował opozycji współpracę — dla Polski — nad ustawą o sądownictwie, która ma odblokować unijne pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy poprzez odziobrzenie sądów. A finalnie uznał, że jednak porozmawia o tym odziobrzeniu z Ziobrą. Z kolei prezydent najpierw dowiedział się z Onetu, że Morawiecki w ogóle jakąś ustawę sądową w sprawie KPO uzgodnił z Unią. Zrozumiał nie tylko to, że jego własna ustawa w tej kwestii wyląduje w kosztu. Przede wszystkim rozjuszony przecierał oczy ze zdumienia, bo Morawiecki mocno wtargnął na jego teren, wprowadzając kontrolę legalności powoływania przez prezydenta sędziów. Premier przegiął, pewnie nieświadomie — nie wiedział, że kiedy Duda pisał swój projekt na początku roku i pojawił się podobny pomysł opozycji, to prezydent dosłownie walił pięścią w stół, pokrzykując, że żadna Unia jego autografu, podpisu, parafki, ani nawet jednej litery inicjału badać nie będzie. Bo autograf, podpis, parafka oraz inicjał Andrzeja Dudy są wedle Andrzeja Dudy prawnie oczyszczające — eliminują wszelakie proceduralne defekty, zawsze i wszędzie. Tak, tak — widać, że Morawiecki nie wiedział, że w kwestiach piśmienniczych prezydent jest niezłomny. Nie ma się więc co dziwić, że Duda oznajmił, że projekt Morawieckiego uzgodniony z Unią łamie Konstytucję. Powiedział też jasno, że w takiej formie go nie podpisze. I żeby pokazać, że nie robi sobie jaj, zawetował pierwszą lepszą ustawę, którą miał na biurku. Padło na ukochane dziecię ministra edukacji — prawo zwane „lex Czarnek 2.0", zwiększające ideologiczną kontrolę rządu nad szkołami. Minister Przemysław Czarnek był i wstrząśnięty i zmieszany — kilka dni wcześniej prezydent mu mówił, że podpiszę tę ustawę. Czarnek odpłacił pięknym za nadobne — stwierdził, że Duda wiedział wcześniej, jaki projekt pichci z Unią Morawiecki. Ale przyznał jednocześnie, że prezydent ma rację, bo ustawa Morawieckiego narusza Konstytucję — a Czarnek jest konstytucjonalistą. Konsekwentny w tej całej rozgrywce był tylko Zbigniew Ziobro — był przeciw Morawieckiemu i Unii, jak przez wszystkie ostatnie lata. No i konsekwentny był prezes, który zniknął.
Sat, 17 Dec 2022 - 28min - 258 - Kurski ucieka z Polski. Ziobro uderza w PiS przeciekami. Morawiecki skłócił piłkarzy kasą #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio.
Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/stan-wyjatkowy-kurski-ucieka-z-polski-ziobro-uderza-w-pis-przeciekami-podcast/hkr4l43
Jeśli znany z promowania zasad tolerancji Jacek Kurski myślał o karierze międzynarodowej w miejscu przyjaznym społeczności LGBT, to nie mógł lepiej wybrać. Wyjeżdża do Waszyngtonu, gdzie w Banku Światowym objął stanowisko Alternate Executive Director, czyli jednego z wielu zastępców wielu dyrektorów bez większego znaczenia. Jedno Kurski ma jak w banku — wyjeżdża do stolicy Stanów Zjednoczonych, którymi rządzi lansujący małżeństwa tej samej płci lewicowy prezydent Joe Biden. Sam Waszyngton to mekka dla osób LGBT. Kurski będzie mógł wpaść na doroczną paradę Capital Pride albo pokręcić się w okolicy The Gay Way. Ludzie małej wiary twierdzą, że Kurski będzie miał problem, bo na wejściu do Banku Światowego będzie musiał podpisać deklarację tolerancji wobec gejów, lesbijek i osób transpłciowych, których wszak jego patron Jarosław Kaczyński regularnie wyszydza. Tym twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” by się nie przejmowali. Naszym zdaniem Kurski bez problemu dopuści się tego antypisowskiego występku, a prezesowi powie, że sam jest na siebie oburzony — ten trik stosował już wobec policji, która regularnie łapała go na łamaniu przepisów drogowych. Jeśli szukać przyczyn ekspresowej ucieczki Kurskiego do świątyni amerykańskiej lewicy, to — jak zwykle w jego przypadku — decydujące były pragmatyka i kasa. Pragmatyka jest taka, że Kurski nie wierzy, iż PiS wygra wybory. Co prawda grał o posadę ministra cyfryzacji w rządzie — co opisywaliśmy niedawno. Dziś wiemy jednak także, że zażądał przy okazji tak dużej władzy — w tym kontroli nad TVP — iż musiał zakładać, że Kaczyński na to nie przystanie. Zdaniem twórców „Stanu Wyjątkowego” — Andrzeja Stankiewicza (ONET) oraz Dominiki Długosz („Newsweek”) — Kurski świadomie wybrał emigrację, bo ucieka przed zmianą władzy. Wspólnikiem w organizacji tej ucieczki jest Adam Glapiński. W praktyce to prezes NBP wskazuje kandydata na reprezentanta Polski w Banku Światowym, czyli jednego z wielu zastępców wielu dyrektorów bez większego znaczenia. Podrzędna posada w liberalnym banku w lewackim Waszyngtonie ma niewątpliwe przymioty — najważniejszy jest taki, że nawet w razie zmiany władzy, nowy rząd nie będzie mógł Kurskiego odwołać. Odwołać go może tylko jego kumpel Glapiński, który odejdzie z NBP dopiero w 2028 r. W dodatku nowa władza nie będzie mogła łatwo Kurskiego postawić przed sądem, a były prezes TVP był pewien, że mu to grozi. I — co najważniejsze — będzie z tego dobra kaska, którą Kurski kocha ponad wszystko, nawet bardziej niż prezesa Kaczyńskiego. Ponad 226 tys. rocznie — czyli ponad milion złotych — i to bez żadnego podatku? Polskę na niego po prostu nie było stać. Nas osobiście cieszy, że Kurski z przytupem wchodzi na międzynarodowe salony. Trochę wschodnie, ale nosem nie kręcimy. W Banku Światowym pan Jacek będzie reprezentował wszystkie państwa, które tworzą z nami wspólną grupę (tzw. konstytuantę). Kurski jako przedstawiciel Azerbejdżanu, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu oraz Uzbekistanu — to naprawdę musi być zły sen Putina.
Sat, 10 Dec 2022 - 28min - 257 - Kaczyńskiemu grozi bankructwo. Kurski ministrem od Internetu. Hurtowy diler prochów w partii Ziobry #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Tak, czujemy się winni. To przez nas wszechmocny Jarosław Kaczyński może pójść z torbami. Sąd właśnie nakazał prezesowi PiS zapłacić ponad 700 tys. zł — to nie jest marny żart!!! — za opublikowanie przeprosin wobec byłego szefa MSZ Rosława Sikorskiego (PO). A chodzi o ukorzenie się za wywiad dla Onetu, w którym Kaczyński zarzucił Sikorskiemu „zdradę dyplomatyczną“, czyli spiskowanie z Rosjanami, by utrudnić śledztwo smoleńskie. Rozumiemy Sikorskiego, który od 6 lat buja się po sądach z Kaczyńskim, który nie chce go przeprosić mimo przegranego procesu. Ale przecież Kaczyński najzwyczajniej może nie być przy kasie. Sikorski był wcześniej w PiS i doskonale rozumie, że prezes jest niczym papież — choć ma władzę absolutną, to na papierze kasy ma niewiele. Dla jasności: zasądzona kwota jest absurdalna i stanowi dla Kaczyńskiego świetny argument na to, że sądy trzeba zaorać. Ale, Panie Prezesie, mamy pomysł. Otóż Sikorski chce, żeby Pan za te 700 tys. zł wykupił przeprosiny w Onecie. Proszę się zgłosić do twórców „Stanu Wyjątkowego” — Andrzeja Stankiewicza z Onetu lub Renaty Grochal z „Newsweeka”. Załatwimy rabat — może nie będzie Pan musiał sprzedać partyjnej spółki deweloperskiej „Srebrna”, Pańskiej przystani na lata posuchy. A groźba lat posuchy coraz częściej zagląda liderom obozu władzy w oczy. Dowód — najnowszy pomysł na powołanie komisji śledczo-weryfikacyjno-retrospekcyjnej, która ma wziąć pod lupę politykę energetyczną ostatnich lat. Brzmi niewinnie? Tak naprawdę to komisja, która ma wykazać, że rząd PO-PSL kuglował z Ruskimi i zdradził Polskę o niejednym świcie i nieraz pod osłoną nocy. Tak naprawdę to komisja, która ma dopaść Donalda Tuska. Przez 7 lat rządów PiS uruchomił masę śledztw i komisji sejmowych, które miały załatwić lidera Platformy — bezskutecznie. Speckomisja ds. ruskich onuc to ostatnia próba. Mocno zresztą desperacka — wewnętrzne badania PiS pokazują bowiem, że twardy elektorat jest wściekły, że Tuskowi dotąd włos z głowy nie spadł, choć Kaczyński przez lata przekonywał, że całe zło tego świata — a może innych światów także — jest Tuskową winą. To zatem ostatnia próba, by przed wyborami dopaść Tuska i zrealizować marzenia Kaczyńskiego o usunięciu lidera PO z życia publicznego. Czy to możliwe? A jakże! W ustawie tworzącej speckomisję ds. ruskich onuc znalazł się zapis, że będzie ona mogła karać nawet 10-letnim zakazem zajmowania stanowisk publicznych związanych z wydawaniem publicznych pieniędzy. Czyli w praktyce — wszystkich kluczowych stanowisk w państwie. Za 10 lat — a nie wątpimy, że Kaczyński pójdzie na maksa — Tusk będzie miał 75 lat i nie za bardzo będzie się nadawał do rządzenia. Nakładanie takich kar to skrzyżowanie uprawnień sądów, prokuratury i Trybunału Stanu. Skoro prokuratura zawiodła, spraw przed sądem brak, zaś ścieżka przeciwko Tuskowi przed TS jest niepewna, to Kaczyński stawia na komisję. Mamy z tą komisją jako „Stan Wyjątkowy” duży problem. Pal licho to, że każda ekipa — od SLD, przez PO i PSL po PiS — popełniała błędy w kwestiach energetycznych. Pal licho, że każda zostawiła po sobie coś, coś dziś pozwala nam być energetycznie bezpieczniejszym w czasach, gdy Rosja stała się państwem agresywnym i bezwzględnym. Największy nasz kłopot polega na tym, że my wiemy, co się dzieje na zapleczu tej powstającej komisji — i co PiS chce ukryć. Otóż kilka miesięcy temu ekipa speców PiS od szukania dokumentów wkroczyła do archiwów kilku resortów. Z tego nalotu na archiwa miał powstać kompleksowy raport PiS o podejrzanych działaniach i błędnych decyzjach w relacjach z Moskwą. Ale nie powstanie. Powód? Władza ze zdumieniem odkryła w archiwach podejrzane działania i błędne decyzje własnych ludzi. W tej sytuacji powołanie komisji to ostatnia deska ratunku — PiS liczy, że będzie mógł punktowo ujawniać dokumenty i selekcjonować ofiary z opozycji, jednocześnie chroniąc swoich ludzi. Nie powiemy wprost o kogo chodzi, ale sporo podpowiemy. Domyślni Czytelnicy, Widzowie i Słuchacze „Stanu Wyjątkowego” nie powinni mieć większych problemów z odkryciem schowanych przez PiS towarzyszy, na których padł złowróżbny cień ruskiej onucy.
Sat, 03 Dec 2022 - 17min - 256 - Błazny Putina ośmieszyły Dudę. Kaczyński traci władzę na Śląsku. PiS brzydzi się rakiet z Niemiec #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. W sumie moglibyśmy sobie nieco podworować z Andrzeja Dudy. Oto pan prezydent stał się najlepszy na świecie przynajmniej w jednej dyscyplinie. Jest otóż jedynym liderem państwa, który dwa razy dał się nabrać rosyjskim trollom o barwnych ksywkach Vovan oraz Lexus. Bliscy Kremlowi nabieracze wyspecjalizowali się w wydzwanianiu do światowych liderów i podawaniu się za innych światowych liderów. Tak na to patrząc, prezydent powinien się poczuć doceniony — jest tak ważny, że już dwa razy postanowili ośmieszyć właśnie jego. Do pierwszej wtopy doszło 2 lata temu, kiedy zadzwonili do Dudy, podając się za sekretarza generalnego ONZ. To była niezła beka — tamten „António Manuel de Oliveira Guterres” opowiadał Dudzie, że zadzwonił do niego Rafał Trzaskowski i przekonywał, że to on wygrał wybory prezydenckie w 2020 r. Naprawdę, można było boki zrywać. Teraz było mniej śmiesznie — Vovan oraz Lexus wydzwonili prezydenta Dudę udając „Emmanuela Macrona” w absolutnie strategicznym politycznie i militarnie momencie: w nocy z 15 na 16 listopada, kilka godzin po tym, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie spadł pocisk ze Wschodu, zabijając dwóch mężczyzn. Podczas gdy władza była tamtej nocy wyjątkowo oszczędna w komunikatach dla społeczeństwa, to Duda był wobec „Macrona” wyjątkowo wylewny — dzięki czemu Kreml szybko się dowiedział, jaka jest ocena sytuacji ze strony polskich władz. Prezydenta nie zaalarmował ani wschodni akcent „Macrona” ani jego antyukraińskie uwagi. Oświadczenie Kancelarii Prezydenta, wydane po ujawnieniu przez trolli nagrania, przekonuje, że: „W trakcie połączenia Prezydent Andrzej Duda zorientował się po nietypowym sposobie prowadzenia rozmowy przez rozmówcę, że mogło dojść do próby oszustwa i zakończył rozmowę“. To bzdura — twórcy „Stanu Wyjątkowego” prezentują obszerne fragmenty nagrania, zwracając uwagę, że Duda wcale gwałtownie nie zakończył rozmowy. Co więcej — wylewnie się z „Emmanuelem” pożegnał. Zresztą dwa lata temu, gdy „Guterres” dopytywał go, czy Polska odbierze Ukrainie Lwów, prezydent z całą powagą oświadczył: „Nie ma o tym dyskusji w Polsce. Teraz to część Ukrainy”. A to dowodzi, że wtedy także nie zdawał sobie sprawy, że został nabrany. Widać zatem wyraźnie, że przez 2 lata ani Kancelaria Prezydenta, ani prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie wyciągnęły żadnych wniosków z tamtej wtopy i nie stworzyły szczelnego systemu komunikacji z sojusznikami. Rosjanie pokazali, że nawet w krytycznym momencie potrafią zagrać Dudzie i naszym służbom na nosie. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — obserwowali już niejedną prezydenturę. Co do zasady, przez te 3 trzy dekady nie było ani jednej sprawnie funkcjonującej Kancelarii Prezydenta. Ale nawet na tle marnych kancelarii Wałęsy, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego i Komorowskiego, otoczenie obecnego prezydenta bije rekordy wpadek. Kolejny przykład z minionych dni. Kilka dni po uderzeniu ukraińskiej rakiety w Przewodowie niemiecka minister obrony Christine Lambrecht zadeklarowała, że Berlin może przysłać do Polski swe antyrakiety Patriot do pomocy w ochronie naszego nieba. I zaczął się kontredans. Szef gabinetu Dudy Paweł Szrot — rozmiłowany w medialnym brylowaniu i kancelaryjnym zamordyzmie — oznajmił, że to świetny pomysł. „Stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy jest tutaj najzupełniej precyzyjne. Te rakiety powinny bronić polskiego terytorium i polskich obywateli” — stwierdził. Kilka godzin później Duda oznajmił jednak, że „z wojskowego punktu widzenia najlepiej byłoby, gdyby, te rakiety znajdowały się na terytorium Ukrainy”. W sumie ten zgrzyt między prezydentem a szefem jego własnego gabinetu potwierdza, że — choć nie ma żadnych kontaktów między Pałacem Prezydenckim a prezesem Kaczyńskim — Duda i jego ekipa mentalnie tkwią po uszy w PiS. Wszak w samym PiS wcześniej doszło do podobnych rozdźwięków. Dzień po niemieckiej propozycji minister obrony Mariusz Błaszczak najpierw podniecony wydzwaniał do Berlina i ogłaszał, że chętnie przyjmie pomoc. Tyle, że szybko dostał po łapkach od prezesa. Wystarczyło, że Kaczyński wygłosił „swoje prywatne zdanie”, że niemieckie Patrioty powinny trafić na Ukrainę — i Błaszczak natychmiast strzelił obcasami. Biedny Błaszczak nie zrozumiał, że przyjmowanie niemieckich antyrakiet wraz z niemiecką obsługą nie wpisuje się w wyborczy scenariusz Kaczyńskiego, w którym Niemcy są IV Rzeszą, inspirują Unię do ataków na Polskę oraz winne są nam reparacje. O mały włos Błaszczak uczyniłby z PiS partię niemiecką — a w scenariuszu Kaczyńskiego partia niemiecka to opozycja. To robienie cyrku wokół bezpieczeństwa — wszak wszyscy uczestnicy tej dyskusji wiedzą, że żadne Patrioty nie trafią na Ukrainę. To po prostu politycznie i militarnie niemożliwe. Po pierwsze, to strategiczna broń NATO — bez zgody Amerykanów nie trafi poza granice sojuszu. Po wtóre, Ukraińcy nie znają tego sprzętu, a przeszkolenie zajęłoby wiele miesięcy. A więc — to po trzecie — kto miałby przez ten czas obsługiwać Patrioty? Niemcy? Polacy? To byłoby włączenie się NATO w wojnę. Jednym słowem — Kaczyński wie, że Patrioty z Niemiec mogły trafić do Polski lub nigdzie. Prezes zdecydował, że — ze względu na zimną wojnę z Berlinem — nie chce niemieckiej broni w Polsce, udając jednocześnie, że chodzi mu o Ukrainę. Tak czy inaczej — my się cieszymy, że jest prezes. Bez niego Błaszczak nie wiedziałby, co ma myśleć. I nie tylko on. Wiceminister finansów Artur Soboń oznajmił właśnie, że Kaczyński zna się lepiej na finansach od szefowej resortu finansów. Prosta, gienij — jak powiedzieliby Vovan i Lexus, gdyby się do prezesa dodzwonili.
Sat, 26 Nov 2022 - 22min - 255 - Tajemnice rakietowego wypadku. Kaczyński upokarza Dudę. W Konfederacji wojna o kasę #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. „Stan Wyjątkowy”. Tajemnice rakietowego wypadku. Kaczyński upokarza Dudę. W Konfederacji wojna o kasęJeśli wierzyć premierowi, to rząd od dawna ma wypracowane scenariusze na wypadek, gdyby wojna w Ukrainie zagroziła Polsce. Jak to mówi Mateusz Morawiecki? „Dysponujemy przynajmniej siedmioma bazowymi scenariuszami ataku hybrydowego”. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zachodzą w głowę, z którym z owych scenariuszy mieliśmy do czynienia, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie — zaledwie kilka kilometrów od granicy z Ukrainą — spadły i wybuchły szczątki rakiety. I dochodzimy do wniosku, że z żadnym — bo nie jesteśmy w stanie założyć, że rząd postępował według opracowanych wcześniej scenariuszy, gdy przypadkowa rakieta ze Wschodu zabiła dwie osoby. Najgorsze i najbardziej destrukcyjne było rządowe milczenie. Od momentu tragedii przez ponad 8 długich godzin ani rząd ani prezydent — o naczelniku państwa nie wspominając — nie przekazywali właściwie żadnych informacji. Jednocześnie sekwencja działań podejmowanych przez władzę wyglądała tak, jakby to Rosjanie wystrzelili rakietę w kierunku Polski i to w dodatku celowo. Wiadomo, czym to grozi. Odtwórzmy tę wyglądającą groźnie sekwencję zdarzeń z wtorkowego wieczoru. Do wypadku dochodzi ok 15.40. Z pierwszych wiadomości wynikało, że doszło do wybuchu ciągnika, który wjechał na wagę na terenie suszarni zbóż. Ale godzinę później już rząd wie, że sprawa jest poważniejsza, bo ma informacje od wojska i służb ratunkowych. My jako obywatele oficjalnie nie wiemy nic. Przed 18.00 premier zwołuje w trybie pilnym rządowy Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Godzinę później „w związku z zaistniałą sytuacją kryzysową” — wciąż nie wiadomo, jaką — premier w porozumieniu z prezydentem zarządzają naradę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. „Apeluję, aby nie publikować niepotwierdzonych informacji” — mówi rzecznik rządu Piotr Müller. Nie wiadomo, o jakie informacje chodzi, bo niczego jednocześnie nie mówi. O 19.41 minister obrony Łotwy pisze na Twitterze: „Zbrodniczy rosyjski reżim wystrzelił rakiety, które wycelowały nie tylko w ukraińskich cywilów, ale także wylądowały na terytorium NATO w Polsce. Łotwa w pełni stoi po stronie polskich przyjaciół i potępia tę zbrodnię“. Wydarzenia przyspieszają. Przed 20.00 agencja Associated Press donosi: „Wysoki urzędnik amerykańskiego wywiadu twierdzi, że rosyjskie rakiety doleciały do Polski, zabijając 2 osoby”. Godzinę później stacja telewizyjna NBC dodaje: „Amerykański urzędnik mówi, że nie jest jeszcze jasne, czy rosyjski pocisk trafił w Polskę celowo czy przypadkowo”. Po 21.00 polskiego czasu odzywa się prezydent Ukrainy. „Rosyjskie rakiety uderzyły w Polskę. Wystrzelili rakiety na terytorium NATO. To jest rosyjski atak rakietowy na bezpieczeństwo zbiorowe! To jest bardzo znacząca eskalacja. Musimy działać” — wzywa Wołodymyr Zełenski. Po 22.00 rzecznik rządu przyznaje po raz pierwszy: „Dzisiaj doszło do eksplozji, która doprowadziła do śmierci 2 obywateli. Służby wyjaśniają okoliczności. Podwyższono gotowość niektórych jednostek na terenie naszego kraju. Sprawdzamy, czy pojawiają się przesłanki, aby uruchomić art. 4. NATO”. Ów paragraf dotyczy sytuacji, gdy zagrożony sojusznik prosi o konsultacje wewnątrz NATO — czyli Polska czuje się zagrożona. A jednocześnie wciąż oficjalnie ani słowa o rakiecie i wybuchu — choć nieoficjalne informacje już są w mediach, a plotki plenią się w Internecie. Po 22.30 Andrzej Duda rozmawia z prezydentem USA Joe Bidenem — to jasny dowód, że sytuacja jest poważna. A kilkanaście minut później agencja Reuters podaje, że ambasadorowie NATO spotkają się w trybie pilnym na prośbę Polski. W dodatku po północy polski MSZ podaje, że „na terenie wsi Przewodów spadł pocisk produkcji rosyjskiej, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z tym zdarzeniem minister spraw zagranicznych prof. Zbigniew Rau wezwał ambasadora Federacji Rosyjskiej do MSZ z żądaniem niezwłocznego przekazania szczegółowych wyjaśnień“. Wezwanie ambasadora to kolejny sygnał, że Polska obwinia Rosję. Trudno to było odebrać inaczej, jak przygotowanie do zbrojnej odpowiedzi. Konfrontacja NATO i Rosji? Naprawdę, było się czego bać. Dopiero w nocy rząd i prezydent zaczęli przebąkiwać, że nie wiadomo, kto wystrzelił rakietę. Że to ukraińska antyrakieta, która przypadkowo spadła na terenie Polski, przyznali dopiero następnego dnia. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” rozumieją, że rząd bał się podawania niepotwierdzonych informacji. Tyle, że — po pierwsze — od wojska, służb i sojuszników wiedział bardzo szybko, że rakieta została wystrzelona z terenu Ukrainy. Po wtóre — nikt nie oczekiwał jednoznacznego wskazania winnych. Po prostu zabrakło informacji o tym, że nie chodzi o wybuch ciągnika, tylko rakiety. I że — co rząd także wiedział — był to wypadek, a nie atak. Bez takich zapewnień cała sekwencja wydarzeń po wybuchu wyglądała na przygotowanie do starcia z Rosją. A to groziło paniką.
Sat, 19 Nov 2022 - 43min - 254 - Kaczyński ekspertem od dawania w szyję. Czarnek przelewa miliony Dworczykowi. Komuniści skryci w PiS #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Powiedzmy to sobie wprost: prezesowi się ulało. Przez lata dumnie wypinał pierś, przekonując, że to on osobiście wymyślił program 500 Plus, który miał doprowadzić do masowych, chcianych ciąż i narodzin setek tysięcy nowych Polaków. Okazało się, że nic z tego. Po kilkuletniej poprawie demograficzne wskaźniki znów spadły do poziomu z 2016 r., gdy Ojciec Narodu zarządził wprowadzenie 500 Plus. W tej sytuacji twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — starają się wytłumaczyć frustrację, rozgoryczenie, czy wręcz zgorzknienie prezesa, który podczas gospodarskiej wizyty na gościnnej ziemi ełckiej zaatakował Polki za to, że nie rodzą dzieci. „Dzieci najmniej w Polsce jest w Warszawie, więc to nie jest kwestia wyłącznie ekonomiczna, ale też pewnego nastawienia ludzi, a w szczególności pań. Bo to kobiety rodzą dzieci, chociaż teraz już nie wiadomo...” — przy okazji półżartem wrzucił swą ulubioną aluzję do LGBT. Dalej już był śmiertelnie poważny. „Jak do 25. roku życia daje w szyję, to nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach” — stwierdził. Jednym słowem niedobrze, że młode Polki mieszkają w miastach, gdzie za dużo piją, przez co nie zajmują się „tymi sprawami” — co winny robić dla dobra Polski, rzecz jasna. Przyznajemy: wytłumaczenie prezesowskich teorii przychodzi nam z dużym trudem. Bo prezes — w swym unikatowym, prezesowskim stylu — kompletnie pokiełbasił wszystko ze wszystkim. I, niestety, sam w to najpewniej wierzy. Smuci nas jedno. Jeśli prezes naprawdę uważa, że Polki nie rodzą dzieci, bo żyją w dużych miastach, gdzie za dużo chlają — to nie ma co oczekiwać szybkiej poprawy sytuacji. Wszak Kaczyński to państwo. A skoro Kaczyński nie ogarnia, to państwo też nic nie rozumie. Dzieci z tego nie będzie. „Stan Wyjątkowy” na trzeźwo i na chłodno rozprawia się z rozrodczo-alkoholowymi eposami Kaczyńskiego. W miastach — także w Warszawie — rodzi się więcej dzieci niż wynosi średnia krajowa. Zagrożeniem dla demografii nie jest picie kobiet, tylko ich obawa o byt, pracę i kłopoty z zakupem mieszkania — wszystko to wpływa na odwlekanie decyzji o „tych sprawach”. Sam prezes przyznaje podczas kolejnych gospodarskich wizyt, że inny z jego światłych projektów jako Ojca Narodu — czyli „Mieszkanie Plus” — skończył się efektownym fiaskiem. Raz snuje gawędę, że to wina deweloperów, którzy dzielnym rycerzom demografii z PiS rzucali kłody pod nogi. Innym razem półgębkiem gwarzy jednak, że to jego poddani z rządu pokłócili się o sakiewkę, czyli nie chcieli oddać państwowej ziemi pod budowę tanich mieszkań. „Stan Wyjątkowy” przychyla się do tej drugiej wersji. Zwracamy przy okazji uwagę, że wedle klasyków komunizmu — do których prezes odwołuje się zdumiewająco często — kluczowe są kadry. Naszym zdaniem Kaczyński popełnił koszmarny błąd, powierzając program budowy mieszkań ministrowi infrastruktury Andrzejowi Adamczykowi, który w otoczeniu premiera zbiera umiarkowane oceny. „Takiej tępoty, połączonej z niekompetencją, bezinteresownym szkodnictwem lub zawiścią, zakłamaniem i zwykłym łajdactwem dawno nie widziałem” — pisał w mailu do premiera Michał Dworczyk, gdy był szefem jego kancelarii. Pan Michał posadę za zbyt wylewne recenzowanie kolegów stracił. Ale zapewne zgodziłby się z twórcami „Stanu Wyjątkowego”, że znacznie lepszym ministrem od mieszkań, siedzib i lokali byłby Przemysław Czarnek, dziś ideologiczny konkwistador w edukacji. Otóż Czarnek właśnie lekką ręką rozdał grubo ponad 100 mln, z czego niemal wszystko trafiło do ludzi i organizacji wprost związanych z PiS, samym Czarnkiem, jego Lublinem i jego Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Polećmy eufemizmami. Pieniądze trafiły m.in. do fundacji związanych z europosłem PiS, byłą posłanką PiS, senatorem PiS oraz skazanym nieprawomocnie byłym poseł PiS. Czarnkowe dotacje rozdysponowali fachowcy z Rydzykowej telewizji „Trwam”, ultrakonserwatywni matadorzy z Ordo Iuris, a także byli szefowie sztabów wyborczych PiS. Wśród beneficjentów jest fundacja „Polska Wielki Projekt”, czyli organizacja założona przez ludzi z wierchuszki PiS, na której czele stoi publicysta Grzegorz Górny. Rok temu w prorządowym portalu życzliwie pisał on o ofercie ideologicznej współpracy, jaką dla europejskiej prawicy miał Władimir Putin („adresatami przesłania Putina są nie tylko ludzie o poglądach prawicowych czy konserwatywnych, lecz także osoby prezentujące zdrowy rozsądek” — przekonywał). Ale na liście wypłat jest także fundacja „Wolność i Demokracja” założona przez Dworczyka. Obie pozarządowe, choć prorządowe organizacje dostały po 5 mln. W czasach szkolnej biedy Czarnek dał im pieniądze z dziurawej edukacyjnej sakwy po to, by kupiły sobie siedziby. To się dopiero nazywa „Mieszkanie Plus” — liczymy, że chociaż dzieci od tego przybędzie.
Sat, 12 Nov 2022 - 1h 09min - 253 - Morawiecki chce wsadzić Ziobrę. Kasjerzy Kaczyńskiego to agenci. Ludzie Obajtka utrzymują PiS #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio.
Pozbyliśmy się już wszelkich złudzeń. Tak, miał rację najlepszy surfer politycznego bagna Jacek Kurski — zaiste Mateusz Morawiecki musi być tajnym reprezentantem opozycji. Czy też — by użyć kurzego języka — „szczurem”, podstawionym prezesowi Kaczyńskiemu przez „układ”.
No bo tylko opozycyjny szczur mógłby z satysfakcją rzucić nie tylko pomysł wyrzucenia z rządu wybitnego, błyskotliwego i szlachetnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale wręcz nasłania na niego jego własnej prokuratury, co — o zgrozo — miałoby się skończyć izolacją tego wybitnego lidera w miejscu przymusowego odosobnienia. Toż to bałwochwalcze marzenia, którymi śnią wyłącznie najpodlejsi liderzy opozycji! A tu wizję Ziobry za ciężkimi kratami kreśli premier PiS w mailu do najbliższych rządowych sojuszników... Hańba!
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — nie byliby jednak sobą, gdyby w tej haniebnej intrydze premiera nie znaleźli miejsca na ludzkie dlań zrozumienie. Oto bowiem Mateusz Morawiecki systematycznie traci grunt pod nogami. Wsadzenie Ziobry nie byłoby w tej sytuacji takie złe, tym bardziej że Ziobro zbiera haki na niego i jego małżonkę, znaną w skali kraju posiadaczkę nieruchomości. Potem wystarczyłoby tylko wsadzić Sasina. Dobra, żartujemy. Przecież nad Sasinem pracuje szef MSWiA Mariusz Kamiński, który nasłał na niego CBA, by zbadać, kto finansował schody w jego posesji (poważnie).
Jeśli zaś chodzi o najbardziej znanego w skali kraju posiadacza nieruchomości, to Daniel Obajtek akurat ryzyka odsiadki uniknął dzięki Ziobrze, który wycofał z sądu korupcyjny akt oskarżenia przeciw niemu. Dziś pan Daniel jest człowiekiem nr 2 w Polsce, po — jak mawia — „Najwyższym”. Niedługo jednak Orlen może się stać większy od Polski — Obajtek już się chełpi, że przychody jego parówkowo-paliwowo-gazowo-chemiczno-energetyczno-gazetowego koncernu stanowią już niemal 3/4 budżetu państwa i wciąż rosną po kolejnych fuzjach, które błogosławi Najwyższy Prezes Jarosław Kaczyński. A gdy Orlen będzie większy od Polski, to Obajtek stanie się „Najwyższym” — o czym zresztą Kaczyńskiego przestrzegali jego towarzysze na czele z ministrem od energetyki Piotrem Naimskim, który za takie czarnowidztwo został wyrzucony z rządu na zbity pysk.
„Stan Wyjątkowy” tej dymisji prawicowca współpracującego od dekad z Kaczyńskim wcale się nie dziwi. Telewizja TVN24 ujawniła bowiem, że 22 menedżerów z różnych spółek Orlenu wpłaciło jednego dnia identyczne co do złotówki kwoty na eurokampanię wyborczą dwóch kandydatek PiS — byłej premier Beaty Szydło i byłej rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej. Biorąc to pod uwagę, nie ma się co dziwić, że prezes Kaczyński konsekwentnie stawia na Obajtka. No bo któż inny ma tak fantastyczne umiejętności menedżerskie, by równie sprawnie zsynchronizować płynące ze szczerych serc transfery w ramach firmy niemal tak wielkiej jak Polska?
Za lekką krytykę pompowania do PiS pieniędzy z Orlenu za pośrednictwem menedżerów wyznaczonych przez PiS oberwał były skarbnik tej partii Stanisław Kostrzewski. To człowiek-legenda — zbudował finanse partyjne, umożliwiając pierwsze zwycięstwa PiS i Lecha Kaczyńskiego w podwójnych wyborach 2005 r.
Wcześniej Kostrzewski wysyłał sygnały, że nie wszystko w finansach PiS jest przejrzyste. Ale wtedy dostawał subtelne ostrzeżenia, że milczenie jest złotem. Teraz rozległ się ostatni strzał ostrzegawczy — do ataku przystąpiła Dorota Kania, która jest w PiS kimś pomiędzy rzeczniczką partyjnej dyscypliny a szefową wydziału propagandy. Ta czołowa lustratorka wystrzeliła brejking njusa, że Kostrzewski był w PRL agentem wojskowej bezpieki.
Pani Doroto Szanowna, chodzi o TW Cypriana? Dziennikarze „Stanu Wyjątkowego” mają te kwity od lat. I pani mocodawcy też. Jakoś wcześniej, gdy Kostrzewski ściągał kasę dla PiS, nie przeszkadzało to Najwyższemu. A Pani to dostała z centrali dopiero teraz, gdy Kostrzewski zaczął fikać? Może jednak nie ufają Pani w pełni? A co Pani, Wielka Lustratorka, powie na temat wieloletniego szefa partyjnej spółki Srebrna Kazimierza Kujdy? To taki drugi skarbnik PiS. Niedawno przegrał proces lustracyjny i możemy go nazywać TW Ryszard. Ale Najwyższy twierdzi, że to haniebny wyrok i dał mu fuchę u Sasina. Rysiek jest OK, bo milczy o kasie, a Cyprian nie OK, bo chlapie?
To pytania retoryczne. Wszak pani Dorota pracuje na Orlenie. I też kiedyś miała śmierdzącą sprawę w sądzie, od której uwolnił ją pan Zbigniew. No więc — wracając do punktu wyjścia — jak można byłoby się pozbyć tak szlachetnego pana Zbyszka, Panie Premierze? Ten Kurski to naprawdę może mieć sporo racji.
Sat, 05 Nov 2022 - 33min - 252 - Kaczyński szykuje się na przegraną. Obajtek miał na oku kamienicę Banasia. Ludzie Rydzyka robią furorę #OnetAudio
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio.
Publicznie przechwalając się, że PiS może wygrać wybory nie tylko trzeci, ale czwarty, piąty, a nawet szósty raz z rzędu, jednocześnie — po cichu i w dyskrecji — Jarosław Kaczyński przygotowuje precyzyjny plan na wypadek porażki. Zagrożenia są znane — niedomagający na zdrowiu, 74-letni Kaczyński w razie przegranej ryzykuje rozpad partii, bo odarty z władzy przestanie będzie liderem perspektywicznym. W PiS i w całej Zjednoczonej Prawicy od lat buzuje — wszystkich wojen wymienić nie sposób. Morawiecki kontra Ziobro, Sasin kontra Morawiecki, Kamiński kontra Sasin, Witek kontra Dworczyk, Szydło kontra Morawiecki — większość na śmierć i życie. Kaczyński i jego władza są w tej chwili jedynym spoiwem całej ferajny. Kiedy zabraknie władzy, to sam Kaczyński nie wystarczy i partii naprawdę zajrzy w oczy widmo rozpadu, a co najmniej poważnego podziału. A to znaczyłoby, że PiS nigdy już nie wróci do władzy. Kaczyński musi o tym wszystkim myśleć, bo nie chce się pogodzić z rolą politycznego emeryta, nawet gdyby za rok przegrał, przytłoczony własnymi błędami i pogarszającą się sytuacją gospodarczą na świecie. Tyle że utrata rządu to jedno. Ale wciąż wiele władzy znajduje się w innych instytucjach państwowych — wystarczająco wiele, by skutecznie sypać nowej władzy piach w tryby. Właśnie trwa zakrojona na szeroką skalę operacja dywersyjna — najbardziej sprawdzeni ludzie PiS obsadzają strategiczne instytucje państwa, chronione kadencjami. Mają w nich realizować politykę PiS — bez względu na wynik wyborów. Kluczowa jest Rada Polityki Pieniężnej, działająca przy Narodowym Banku Polskim instytucja, która regulując stopami procentowymi ma gigantyczny wpływ nie tylko na wartość spłacanych przez nas kredytów, ale na sektor bankowy, a co za tym idzie — na całą gospodarkę. Na czele RPP stoi Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego — stary, sprawdzony od dekad towarzysz Kaczyńskiego. Dlatego Kaczyński tak zaciekle walczył o wybór „Glapy” na drugą kadencję — bo chce, żeby RPP działała pod dyktando PiS. Kupując brakujące głosy posłów w zamian za posady, Kaczyński uzyskał swój cel — wybrany w tym roku Glapiński odejdzie z NBP dopiero w 2028 r. A zatem w razie objęcia władzy opozycja będzie rządzić przez pełną kadencję (2023-2027 r.) z Glapińskim na karku — a zatem z Kaczyńskim prowadzącym alternatywną politykę gospodarczą za pośrednictwem RPP, do której właśnie została wydelegowana np. posłanka PiS związana z o. Tadeuszem Rydzykiem. Podobnie jest z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Rozmaite frakcje wewnątrz PiS podzieliły się stołkami w tej instytucji — aż czworo z pięciorga nowych członków KRRiTV to ludzie wprost wyjęci z kajecików Rydzyka, Dudy, Glińskiego i Błaszczaka. Szanowni Widzowie, Słuchacze i Czytelnicy „Stanu Wyjątkowego” ziewają na dźwięk nazwy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji? My też ziewaliśmy do momentu, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że tuż po przyszłorocznych wyborach ludzie PiS w KRRiTV zdecydują o koncesjach m.in. telewizji TVN i Polsat oraz radia TOK FM. Kaczyński od lat kieruje się obsesyjnym pragnieniem, by kontrolować jak najwięcej mediów, a te, których się nie da przejąć — pozamykać. Z takim zadaniem ludzie PiS zostali wysłani do KRRiTV — to będzie strategiczny przyczółek Kaczyńskiego w razie utraty władzy. Zabezpieczony partyjnie jest już Trybunał Konstytucyjny, w którym zasiadają prawie wyłącznie prawnicy na telefon — na czele z obsługującą centralę Julią Przyłębską. Formalnie Przyłębska będzie w TK do grudnia 2024 r. Lider PO Donald Tusk zapowiada podczas wyborczych wieców, że po objęciu władzy puści ją z torbami. Podobnie mówił zresztą o Glapińskim — ale szybko zrezygnował po reprymendzie poprzednich szefów NBP związanych z Platformą, którzy wytłumaczyli mu, że atak na szefa narodowego banku oznacza dewastację wiarygodności państwa na rynkach finansowych. Nawet jeśli Tusk zrezygnuje z pomysłu pozbycia się Glapińskiego, zadowalając się tylko planem usunięcia Przyłębskiej — to i tak nie będzie to proste. Bo — co istotne zarówno w przypadku Trybunału Konstytucyjnego, jak i NBP, Rady Polityki Pieniężnej oraz KRRiTV — nie można tych instytucji przemeblować bez zgody prezydenta. A zatem wszyscy nominaci PiS — wyznaczeni do dywersji — będą chronieni co najmniej do połowy 2025 r., kiedy kończy się kadencja Andrzeja Dudy. To kluczowy bezpiecznik, który gwarantuje Kaczyńskiemu to, że Tusk nawet po wygraniu wyborów, długo nie pozbawi PiS destrukcyjnej siły. W PiS pojawił się nawet dość bezczelny pomysł zabetonowania władzy kilku strategicznych spółek państwowych na czele z Orlenem — ich prezesi mieliby dostać gwarancję 5-letnich kadencji, co miało zabezpieczyć ich stołki w razie porażki wyborczej PiS. Projekt, którego inspiratorem był Daniel Obajtek, szybko upadł. Ale tylko dlatego, że wrogie frakcje w obozie władzy pokłóciły się o to, czyim prezesom miałaby przysługiwać ochrona koryta. Przy tej okazji twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — dziennikarze ONET.PL Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — przejrzeli najnowszą dokumentację podbojów Obajtka na ogólnopolskim rynku nieruchomości. Oj, jest się w czym zaczytywać — zgodnie z zasadą „sprawdź swą księgę wieczystą, bo Obajtek może tam już być”. Panie Danielu, pytań parę mamy. Czemu nie kupił Pan kamienicy od Banasia? Przecież chciał zejść z tych 5 milionów. W projekt budowy prywatnych akademików w Poznaniu i domów weselnych w Małopolsce też pan nie wszedł — a wszak trzeba wspierać ambitną młodzież i pożycie małżeńskie, prawda? A co do przejęć. To czy już Pan przejął to mieszkanie emerytów z Zakopanego? Tak, tak — te ponad 80m2 przy Krupówkach. Pamięta Pan, w ramach fuzji pozwolił im Pan mieszkać na swojej działce ze stawem w Stróży pod Pcimiem. Taką radę jeszcze mamy, z dobrego serca. Byłoby dobrze, żeby wystąpił Pan wreszcie o dostęp do tajemnic państwowych. Wypełni pan ankietę o życiu, kasie, znajomościach i nałogach, sprawdzi to ABW i nikt od Sasina nie będzie puszczał plotek, że zwleka pan, bo ciągną się za panem gangsterskie historie, że konkubina robi zbyt błyskotliwą karierę w Orlenie, albo że Pańskie nieruchomości po prostu nie mieszczą się na druku.
Sat, 29 Oct 2022 - 41min - 251 - Tusk w szponach Ziobry. Falenta szantażował PiS. Tajny wykład Kaczyńskiego #OnetAudio
Proszę sobie wyobrazić tę niemal gangsterską scenę. Jest wczesna wiosna 2014 r., rządzi koalicja PO-PSL, a premierem jest Donald Tusk. Tak, tak wiemy, na samą myśl o tym jedni wzdychają z rozrzewnieniem, inni toczą pianę z ust — ale my nie o tym. Oto prowadzący kelnerskie studio nagrań w knajpie u „Sowy” szemrany biznesmen Marek Falenta wraz ze swym niemniej szemranym wspólnikiem z sektora ruskiego węgla Marcinem W. podejmują premierowicza Michała Tuska. Nie, żeby go jakoś szczególnie znali. Po prostu zażądali, żeby to on wpadł po łapówkę od Ruskich dla starego. Nie wiedzą biedacy, że młody drze koty ze starym i pewnie go wystawi przy podziale łupu — ale to znów nie o tym. Falenta zachowawczo siedzi w fotelu, za to W. zawadiacko zasiadł za biurkiem. Wchodzi młody, rozgląda się po pokoju. Widzi kamery, ale nie sprawia wrażenia, że czegoś się boi, może nawet lekko się do nich uśmiecha. Wyciąga z kieszeni reklamówkę z Biedronki. Gospodarze rozumieją ten umówiony kod. Wskazują na podłogę, na której spoczywa podobna reklamówka, z nieco bardziej wytartą biedronką, mocno napęczniałą od 600 tys. ruskich euro znajdujących się w środku. Młody rozchyla spuchniętą biedronkę i rzuca do szemranych ruskich węglarzy: „Czy kasa się zgadza?”. Marcin W. nie wytrzymuje: „Czy to są jakieś jaja? Może byś wziął reklamówkę i wyszedł?” Młody jest namolny, jego wprawne oko podejrzewa, że biedronka na reklamówce gospodarzy jest jednak trochę za chuda. Marcin W. też z niejednego pieca ruskie pierogi jadł. „A co, jak się kasa nie zgadza?” — rzuca premierowiczowi w twarz. Młody z flegmą: „Nie wiem, czy oglądamy te same filmy, ale jak się j***ąłeś, to cię od***ią” — choć jest humanistą, nie bawi się w zaawansowane słowotwórstwo. W. nie poddaje się w tym pojedynku na elokwencję. Wszak ma szeroką wiedzę filmową — w myślach ekspresowo dokonuje selekcji: „seriale kryminalne”, „telewizja TVN”, „rok 2007”. „Też oglądałem »Odwróconych« czy »Świadka Koronnego«” — cedzi przez zęby. Młody nie wytrzymuje. Spuszcza wzrok, pospiesznie chwyta reklamówkę z Biedronki i machając do kamer „cześć”, wychodzi. Dla twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Dominiki Długosz („Newsweek”) — ten naturalistyczny opis korupcji klanu Tusków oparty o zeznania Marcina W. przed prokuraturą jest całkowicie wiarygodny. Nie potrafimy w tej sytuacji zrozumieć, jak to jest, że Zbigniew Ziobro — Najlepszy Prokurator Generalny Naszej Galaktyki — do tej pory nie aresztował zepsutych do spodu młodego, starego i Ruskich, a w dodatku nie zabezpieczył nagrań i nie przechwycił 600 tys. euro. Dla Polski rzecz jasna. Może pan Zbigniew ma mniej od nas wiary w tę sielankową scenkę? A może pan Zbigniew obawia się zbyt drastycznych kroków w sprawach dotyczących Falenty, bo zakłada, że wpadłby na trop swych towarzyszy z PiS, a może i biedronek? No bo, panie Zbyszku, i Pan i twórcy „Stanu Wyjątkowego” wiedzą, że ludzie PiS kręcili się wokół Falenty tak skutecznie, że pod koniec 2013 r. odpalił im parę kelnerskich taśm ze swej reklamówki, która latem 2014 r. posłużyła do zatopienia rządów Platformy. Tak, to wydanie naszego słuchowiska politycznego będzie właśnie o tym. Cały odcinek znajdziesz w aplikacji Onet Audio.
Sun, 23 Oct 2022 - 41min - 249 - Tusk uderza seksaferą w Kuchcińskiego. Kaczyński przykręca śrubę Morawieckiemu. Nikt nie chce Komorowskiego z Gowinem #OnetAudio
Puśćmy wodze fantazji. Oto niemal 10 tys. sklepów, których symbolem jest zielonkawy płaz, zostaje zgodnie z wolą prezesa Jarosława Kaczyńskiego przejętych przez państwo. Kupując tam poranną kawę zbożową, modny wegański smalec oraz narodowe brykiety węgla brunatnego, można byłoby jednocześnie zaopatrzyć się w najnowsze publikacje patriotyczne. Dzieła zebrane prezesa — to oczywistość. Ale do tego brawurowa wykładnia Konstytucji autorstwa Julii Przyłębskiej, elementarz zarządzania Jacka Sasina, poradnik dla frankowiczów Mateusza Morawieckiego, zestaw wróżb i przepowiedni Adama Glapińskiego, nie wspominając o encyklopedii medycyny niekonwencjonalnej, nad którą pracuje Łukasz Mejza. Dla klientów +18 dodatkowo zestaw młodzieńczych fotografii Ryszarda Terleckiego. No i płyty Kukiza — to jasne. Marzenia twórców „Stanu Wyjątkowego” Andrzeja Stankiewicza (ONET.PL) oraz Renaty Grochal („Newsweek”) mogą się szybko spełnić — wszak rząd prowadzi biznesowe rozmowy z amerykańskim funduszem inwestycyjnym CVC Capital Partners. Właśnie dopina odkupienie od niego spółki PKP Energetyka, sprzedanej pod koniec rządów Platformy. Prezes kalkuluje — słusznie — że zagraniczne fundusze inwestycyjne nie są trwałymi inwestorami, a w dodatku wojna na Ukrainie może je wypłoszyć z naszej części Europy. Czemu więc nie odkupić od CVC także sklepów z płazem w nazwie, by przestawić je na handel patriotyczną strawą, także duchową? Transakcję może pomóc dopiąć najbardziej obrotny biznesmen związany z PiS — ojciec Tadeusz Rydzyk. Amerykanie od lat robią interesy właśnie z ojcem dyrektorem. Zaczęli akurat kiedy PiS wprowadzało zakaz handlu w niedzielę. Tak się — zapewne przypadkiem — złożyło, że ich sklepy ten zakaz ominął. „Stan Wyjątkowy” zauważa, że po odzyskaniu płaza, kupowanie tam w niedzielę byłoby w sumie patriotyczne. Snując dalsze plany biznesowych podbojów — za nasze pieniądze — Kaczyński jednocześnie przykręca śrubę premierowi. Mateusz Morawiecki właśnie stracił swoją prawą rękę w sprawach europejskich — ministra Konrada Szymańskiego, który próbował po swojemu budować kompromis z Brukselą. Zastąpi go jego dawny asystent Szymon Szynkowski vel Sęk — ten z kolei w ciemno realizuje politykę Kaczyńskiego. A skoro Kaczyński stawia na wojnę z Unią Europejską, to Szynkowski vel Sęk stanie się jego pierwszym europejskim żołnierzem. Morawiecki, który w głębi serca chciałby się z UE dogadać, nie ma wyjścia — żeby trwać na stanowisku premiera, musi połknąć tę żabkę. To zresztą kolejne w serii personalnych upokorzeń premiera. Wcześniej Morawiecki pod naciskiem Kaczyńskiego musiał się pozbyć swego zaufanego szefa Kancelarii Premiera — Michała Dworczyka. Jego następcą został właśnie ślepo oddany prezesowi poseł PiS Marek Kuchciński. Lider opozycji Donald Tusk skorzystał z okazji i zasugerował, że Kuchciński jest zamieszany w seksaferę na Podkarpaciu, skąd pochodzi. Chodzi o zarzuty byłego agenta CBA, który twierdzi, że widział nagranie ze spotkania Kuchcińskiego z 14-letnią ukraińską prostytutką. Dla jasności — twórcy „Stanu Wyjątkowego” znają tę sprawę, bo ów dawny agent CBA spotykał się z dziennikarzami, przekonując do swej opowieści. Problem polega na tym, że nie przedstawił żadnych dowodów. Już w 2019 r. Kuchciński doniósł na niego do prokuratury, złożył prywatny akt oskarżenia oraz wytoczył proces cywilny za opowieści o pedofilskiej taśmie z domu uciech. Agent dostał prokuratorskie zarzuty i właśnie trwa jego proces. A Kuchciński odgraża się procesami wszystkim innym, którzy przywołują te oskarżenia. „Kategorycznie stwierdzam, iż insynuacje sugerujące jakikolwiek mój związek z nieobyczajnym zachowaniem czy przestępstwem są nieprawdziwe” — twierdzi. „Stan Wyjątkowy” zastanawia się, czy pozwie Tuska? Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.
Tue, 18 Oct 2022 - 10min - 248 - Kaczyński zazdrości Berlusconiemu. Kuchciński lubi odloty. Ludzie Morawieckiego zrobili bank #OnetAudio
Przyznajemy: na przemian jesteśmy zdumieni i oblewamy się pąsem. Zdumienia doświadczamy, gdyż okazuje się, że — wbrew niecnym teoriom opozycji — na terenowe wiece z Jarosławem Kaczyńskim dostają się nie tylko twardzi aktywiści PiS. W Szczecinie, dajmy na to, na spotkanie wszedł z otwartą przyłbicą działacz KOD — organizatorzy dali mu nawet przepustkę z logo PiS i pozwolili cyknąć parę fotek z ministrami. Nie żeby byli tak gościnni. Po prostu dobro Polski na moment w nich zaspało, ale gdy się obudziło — na szczęście jeszcze przed prologiem prezesa — to z miejsca gościa zredukowali. Problem taki, że nie docenili przeciwnika. Gdy oni byli zajęci tłumaczeniem dobra Polski przebiegłemu kodziarzowi, na salę zręcznie wbił się syn europosła Platformy Bartosza Arłukowicza, który już podczas stand-upu prezesa zaczął energicznie kwestionować dogmat o jego nieomylności. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — demaskują podstęp Maksyma Arłukowicza, który jednocześnie obnaża marność partyjnych służb kontrolnych PiS, nadzorowanych wszak przez byłego szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, wiceszefa partii władzy. Otóż młody Arłukowicz wszedł na imprezę MC Jarosława posługując się wejściówką na koncert rapera Fukaja. Organizatorzy najwyraźniej uznali, że ponieważ przepustka juniora jest zupełnie inna do identyfikatorów PiS, to musi on być bardzo ważny — i dali mu miejscówkę w pierwszym rzędzie, dzięki czemu Kaczyński wyraźniej usłyszał o swej „hańbie” i „kłamstwach”. Doceniamy jednak gest prezesa — widząc, że rośli pisowianie „Jojo” Brudzińskiego spieszą się pokochać Arłukowicza, dał sygnał, że młodego nie trzeba całkiem redukować. A już jak go wystarczająco zredukowali, to po prostu zadał mu swoje klasyczne pytanie o sens życia: czy reprezentuje interesy Polski czy Niemiec. Pytanie zawisło nad pustym krzesłem, zdobytym przepustką na Fukaja. Ale, tak właśnie, czujemy się także zawstydzeni. No bo kto by się spodziewał, że po odsianiu podejrzanych politycznie, narodowo i obyczajowo elementów, na sali poza dobrem Polski pojawi się jeszcze włoska frywolność? Nie wchodźmy w szczegóły, by nie przeginać z pąsem. W Szczecinie otóż okazało się, że Jarosław Kaczyński zazdrości żywotności Silvio Berlusconiemu, co sala odebrała jednoznacznie, reagując rechotem i dwoma jednobrzmiącymi słowami z arsenału byłego premiera Włoch. Wolna miłość starca Berlusconiego przypomniała nam, że nowy szef Kancelarii Premiera Marek Kuchciński też ją praktykował, tyle że w młodości — rzecz jasna jednocześnie z intensywnym treningiem chemicznym, właściwym porządnemu hippisowi. Do dziś Kuchciński jest znany ze swego hippisowskiego podejścia do pracy. Choć my słyniemy z wyważonych poglądów i stonowanego języka, to musimy przyznać, że jest po prostu strasznym leniem — w tej kadencji Sejmu nie zabrał głosu z mównicy ANI RAZU. Raz jeszcze: PRZEZ TRZY LATA W SEJMIE NIE ODEZWAŁ SIĘ ANI SŁOWEM. Ale — szukając klucza do tej nominacji superlenia na wymagające największego zaangażowania stanowisko w rządzie — zrozumieliśmy, że to patriotyczny gest, którym rząd jasno promuje kampanię oszczędności. Otóż możemy być pewni, że Kuchciński będzie wychodził z pracy przed wczesnym zimowym zmrokiem, co oznacza duże oszczędności w rządowych rachunkach za prąd. W tym sensie będzie nawet bardziej wydajny, niż gdyby siedział przy włączonym świetle i nic nie robił. Nominacja dla Kuchcińskiego to skutek wojny wewnątrz PiS, w której poległ poprzedni szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, najbliższy współpracownik Mateusza Morawieckiego. Kuchciński na pewno — w odróżnieniu od Dworczyka — nie będzie się przepracowywał, ale nie taka jest jego rola. Ma pilnować Morawieckiego i donosić Kaczyńskiemu. Ludzie premiera w rządzie i spółkach odbierają to jako sygnał, że ich pryncypał traci wpływy i jeszcze przed wyborami może stracić fotel. Dlatego zabezpieczają sobie bezpieczny odwrót — ich „arką Mateusza” ma być nowy bank, który państwo tworzy specjalnie po to, by ratować upadający Getin Noble Bank Leszka Czarneckiego. Ludzie Morawieckiego już objęli kluczowe posady w tym projekcie. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.
Tue, 18 Oct 2022 - 10min - 247 - Sasin skoczył Morawieckiemu do gardła. Morawiecki zrzuca z sań Dworczyka. A Suski pije i śpiewa #OnetAudio
Oj, nie jest dziś łatwo być człowiekiem premiera. Możesz wypruwać sobie żyły dla Polski — przekupować posłów w Sejmie i radnych w terenie, brać za mordę niepolskie media, rozprowadzać prawdziwych patriotów w spółkach, wciągać do pracy dla partii byłych złodziei i propaństwowo resocjalizować degeneratów — a Morawiecki i tak zrzuci cię z sań, byle tylko zachować własny stołek. Tak, to mogłoby być żałobne wydanie słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — wszak żegnamy szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, który dostarczył nam przez ostatnie 5 lat masy radości i wzruszeń. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (Onet) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — z jednego tylko powodu powstrzymują łzy. Otóż, czujemy tu ruską robotę. No bo jak to tak? Od kiedy do Internetu wyciekają maile Dworczyka, pokazujące jego dzielną — nawet jeśli czasem opartą o plugawe metody — walkę o dobro Polski, obóz władzy twierdzi, że to robota Putina, który zaczaił się, by załatwić prawdziwego polskiego patriotę. Jeśli dziś Dworczyk wylatuje z rządu właśnie przez maile, to czyż nie jest to realizowanie kremlowskiego scenariusza? Pójdźmy dalej tym patriotycznym tokiem myślenia. Otóż dymisję wymusili wrogowie Morawieckiego w PiS, których skrzyknął i ogarnął wicepremier Jacek Sasin. No to czyj oni realizują interes — że zapytamy w niepodrabialnym stylu prezesa Kaczyńskiego? Biorąc to wszystko pod uwagę „Stan Wyjątkowy” czuje się w obowiązku ujawnić kulisy tych knowań w obozie władzy. Otóż w ostatnich tygodniach Sasin — wykorzystując drożyznę i nadciągający kryzys na rynku energii — podjął próbę przeprowadzenia politycznej egzekucji Morawieckiego. Przekonał do tego wielu ludzi w partii — w tym marszałek Sejmu Elżbietę Witek, szefa MON Mariusza Błaszczaka, byłą premier Beatę Szydło oraz byłego ministra tępej propagandy Jacka Kurskiego. Faktem jest, że Sasin nie musiał się bardzo starać, bo każdy z nich ma z Morawieckim śmiercionośne porachunki. W ramach przygotowania artyleryjskiego Sasinowcy wyprowadzili serię przecieków, które pokazywać miały zaniedbania Morawieckiego, zwłaszcza jeśli chodzi o zakupy węgla przed zimą. Morawiecki czuł pismo nosem i odpowiedział atakiem na ludzi Sasina w energetyce, przekonując, że dorabiają się milionów na rosnących rachunkach Polaków. Panowie po raz pierwszy tak otwarcie wzięli się za łby — i każda ze stron puszyła się, że na dniach wykończy drugą. Albo kłamali, albo w tej swej furii podlanej zapiekłością oderwali się od rzeczywistości. „Stan Wyjątkowy” przewidywał, że Kaczyński co prawda pozwoli im się ostro dojeżdżać — wszak jest fanem rodeo — ale finalnie wkroczy, bo zbyt ostre ujeżdżanie groziłoby całej stajni. I tak się stało. Z jednej strony Sasin dostał rozkaz wycofania się, a jego spółki energetyczne muszą zgodnie z żądaniem Morawieckiego ściąć swoje rachunki na prąd wysyłane Polakom. Z drugiej jednak strony Kaczyński nie mógł ukarać Sasina, bo zbudowana przez niego frakcja zwolenników odwołania Morawieckiego jest zbyt silna. Co więcej — Kaczyński uznał, że jest tak silna, że musi jej coś dać. I nakazał ściąć Dworczyka, który w wyciekających od ponad roku mailach — pisanych dla dobra Polski rzecz jasna — opluł tak wielu wpływowych ludzi w PiS, że idealnie nadaje się na rytualną ofiarę. Ta dymisja to ogromne osłabienie Morawieckiego, bo — znów odwołajmy się do maili dla Polski — Dworczyk był jego oczami i uszami w PiS, często mózgiem politycznych knowań, a gdy trzeba to i partyjnym bicepsem. Jednym słowem — Morawiecki bez Dworczyka nie jest już tym samym Morawieckim. W dodatku Kaczyński otwartym tekstem zapowiedział, że los premiera zależy do tego, jak poradzi sobie z węglowym kryzysem. Rzeczywiście, po co dowoływać premiera już teraz, skoro można go katapultować, jeśli ponurą jesienią lub chłodną zimą zacznie brakować ciepła i światła? „Stan Wyjątkowy” zachodzi przy tym w głowę. Jak wielu posłów podczas wyjazdowego, pojednawczego posiedzenia klubu PiS piło i śpiewało z radości, że Morawiecki z Sasinem się jeszcze nie pozabijali? A jak wielu ze smutku, że premier z wicepremierem podkładają sobie świnie akurat wtedy, kiedy — dla dobra partii i państwa — powinni kopać węgiel i grzać kaloryfery? Intryguje nas zwłaszcza Marek Suski, który po imprezie był na przemian ucieszony i zasmucony. A na pewno porządnie, jesiennie zawiany. Cały odcinek do wysłuchania w aplikacji Onet Audio.
Tue, 18 Oct 2022 - 10min
Podcasts ähnlich wie Stan Wyjątkowy
- Wojna według Wołoszańskiego Bogusław Wołoszański
- Podcast Wojenne Historie Historia II wojny światowej
- Piąte: Nie zabijaj Justyna Mazur
- To jest spisek! Karolina Opolska
- WojewódzkiKędzierski Kuba Wojewódzki , Piotr Kędzierski
- Finanse Bardzo Osobiste: oszczędzanie | inwestowanie | pieniądze | dobre życie Marcin Iwuć
- MELLINA Marcin MELLER
- Brzmienie Świata z lotu Drozda Paweł Drozd
- Polityka Insight Podcast Polityka Insight
- Ale kosmos! Polskie Radio S.A.
- PRL – historia prawdziwa Polskie Radio S.A.
- Teatr Polskiego Radia Polskie Radio S.A.
- Przemek Górczyk Podcast Przemek Górczyk
- Radio Naukowe Radio Naukowe - Karolina Głowacka
- Dorwać bestię RMF FM
- Misja specjalna RMF FM
- Nauka To Lubię Tomasz Rożek
Andere Nachrichten und Politik Podcasts
- Poranna rozmowa w RMF FM RMF FM
- Gość Radia ZET Bogdan Rymanowski
- Raport o stanie świata Dariusza Rosiaka Dariusz Rosiak
- Radio Wnet Radio Wnet
- TOK FM Select TOK FM
- Układ Otwarty. Igor Janke zaprasza Igor Janke
- Dział Zagraniczny Maciej Okraszewski
- Popołudniowa rozmowa w RMF FM RMF FM
- Express Biedrzyckiej - seria gorących, politycznych wywiadów Kamila Biedrzycka
- Puls Tygodnia Dla Dorosłych Radiowcy Bez Cenzury
- Эхо Москвы Feed Master by Umputun
- Onet Rano. Onet
- Podróż bez Paszportu Mateusz Grzeszczuk
- Війна в Україні Radio NV
- Codzienny podcast gospodarczy - Radio TOK FM TOK FM -
- Radio NV Radio NV / Радіо NV
- Podejrzani politycy Radio ZET
- Global News Podcast BBC World Service
- Raport międzynarodowy Witold Jurasz
- Rozmowy w RMF FM RMF FM